zakończyłam dziś romansowanie z Giacomo Di Venezia vel Jack Casanova....oj było fajnie....fajnie....
podobała mi się nuta sensacji wpleciona w relacje Lary i Jacka....ale obłędne było dochodzenie czy Jack to Obcy...człek bioniczny...kosmita....dobre...czasami uśmiałam się....
...oczywiście facet romantyczny...zabójczo pociągający, nieziemsko uroczy i....staroświecki....obłędna kombinacja, a że wampir...no cóż ...dreszczyk emocji gwarantowany...muszę przyznać iż bohaterowie stworzeni przez Sparks są przemawiający do wyobraźni czytelnika...
...czytałam z zachwytem...choć myślałam, iż po Romanie, Angusie , Jean Lucu i Ianie już nie będę tak zachwycać się wampirzymi ciachami...a tu proszę...Giacomo jest obłędny, i przyznaje że chyba obecnie Ian spada na drugie miejsce....
...podróż do Wenecji była rewelacyjna...a lody....no cóż....biedny Jack...
...podobało mi się....bardzooooooooooooo!!!!