Teraz jest 3 grudnia 2024, o 19:25

Kathleen E. Woodiwiss

Avatar użytkownika
 
Posty: 4500
Dołączył(a): 16 maja 2011, o 10:32
Lokalizacja: Lublin

Post przez maddalena » 24 kwietnia 2013, o 08:08

Dzięki za opowiedź.
Tak to jest, że złe ksiązki człowiek wypiera z pamięci
Oto miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie. O'Cangaceiro

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 26 kwietnia 2013, o 13:39

maddalena napisał(a):Tak to jest, że złe ksiązki człowiek wypiera z pamięci

W moim przypadku najczęściej te nudne i niewyróżniające się, bo te złe potrafią długo zastać w pamięci i dzięki temu wiem, że niektóre autorki należy omijać z daleka...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4500
Dołączył(a): 16 maja 2011, o 10:32
Lokalizacja: Lublin

Post przez maddalena » 30 kwietnia 2013, o 14:33

Źle się wyraziłam, nudne książki
Oto miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie. O'Cangaceiro

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 13 kwietnia 2014, o 23:54

Przeczytałam "Wilka i gołebicę" w ramach zapoznawania sie z czołowymi bodice-ripperami i, na Boga!, nie mam zielonego pojęcia czemu ten tytuł jest wymieniany w jakims zestawieniu na GR jako przykład takiej powieści?!
Przyjemnie sie czytało ten średniowieczny romans, w historii nic nie zgrzytało, b. podobało mi sie uzycie archaizmów (nie wiem czy to zasługa tłumacza czy oryginału) - wszak akcja dzieje sie za czasów Wilhelma Zdobywcy, choć tłumacz chyba nadużył słowa "dziewka".


Heidi napisał(a):Na pewno nie podobały mi się sceny łóżkowe, które kończyły się na słowach i położył się na niej a gdzie pasja i namiętność nie wiadomo.

Może ocenzurowane w polskim wydaniu :D To sie wydaje dość czestą praktyką rodzimych wydawnictw. Ale nie porównywałam z oryg. więc nie wiem.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3357
Dołączył(a): 9 marca 2014, o 17:29
Ulubiona autorka/autor: brak.

Post przez obession » 17 kwietnia 2014, o 16:38

Wilk i gołębica też mi się podobało... Może bez jakiś zachwytów, ale historia fajna, dobrze się czytało. Zgadzam się z tobą aur_ro. :)
Obrazek

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 18 kwietnia 2014, o 15:26

Prawda? Powieść całkiem ok :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 3357
Dołączył(a): 9 marca 2014, o 17:29
Ulubiona autorka/autor: brak.

Post przez obession » 18 kwietnia 2014, o 19:22

Przyjemna, ale z tą "dziewką" to masz chyba racje. :D
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 14 lutego 2019, o 19:55

Nastał czas, że i Kawka odkryła tę autorkę. :P

Kathleen E Woodiwiss „Miłość bez pamięci”

Lierin i Ashon zakochują się w sobie i biorą szybki ślub. Podczas podróży do rodzinnej posiadłości Ashtona, na ich statek napadają piraci. Mężczyzna zostaje ranny, a jego młoda żona wpada do wody i zostaje uznana za zaginioną. Mijają trzy lata. Ashton uznawany jest za wdowca, choć nigdy nie odnaleziono ciała Lierin. Pewnego wieczoru jadąc powozem, zderza się z jeźdźcem, pędzącym wprost na niego. Dochodzi do wypadku. Ashton z szokiem odkrywa, że karkołomny jeździec to jego zaginiona żona, kobieta jednak utrzymuje, że nic nie pamięta, nawet tego kim jest i jak się znalazła pod kołami powozu. A to dopiero początek dziwnych i intrygujących zdarzeń…

Najpierw kilka słów na temat wad, a w zasadzie jednej głównej wady, która może bardzo negatywnie wpłynąć na odbiór tej książki, czyli koszmarnym tłumaczeniu. Tłumaczyła śp. Ewa Mikina i nie chcę być złośliwa (bo o zmarłych podobno należy mówić albo dobrze albo wcale), ale nie da się przejść obojętnie wobec tego, co tłumaczka zrobiła z tą książką. O ile zwroty typu: „radam”, „juści”, „żem” jeszcze można jakoś znieść, choć w ogóle nie pasują do anglosaskiej XIX-wiecznej rzeczywistości, to już tekst „oznajmił z cicha pęk” przebił wszystko, co do tej pory widziałam w książkach. Absolutnie wszystko. „Kotka buraska” została właśnie zdetronizowana, a nie sądziłam, że kiedykolwiek to się wydarzy. Nawet Sienkiewicz nie posługiwał się tak beznadziejnymi frazeologizmami i mimo iż też stosował stylizację, jego tekst czytało się przyjemniej niż wytwory pani Mikiny. Takie coś co ta tłumaczka zrobiła powinno być karane, bo to krzywdzenie zarówno autora, jak i czytelnika. Na szczęście gdzieś w okolicy 60-tej strony akcja rozwinęła się na tyle, że przestałam zwracać uwagę na wyczyny tłumaczki, a skupiłam się na fabule.

To moja pierwsze spotkanie z twórczością Woodiwiss więc kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Zainteresował mnie jednak opis. Pomysł na książkę jest świetny i bardzo interesujący. Akcja jest bardzo dynamiczna, wciąż coś się dzieje, a atmosfera tajemnicy jest ciągle obecna. Przez całą powieść, aż do końca nie rozwiązane są żadne wątki, przez co książkę czyta się z prawdziwą ciekawością. Intryga, choć chwilami zawiła i nie do końca przekonująca, to jednak jest dość dobrze poprowadzona i na tyle ciekawa, żeby trudno było od razu zgadnąć jej rozwiązanie. Owszem, tożsamości bohaterki można się domyślić niemal od razu ale co się stało, dlaczego i jak to się stało, już nie i to właśnie trzyma w napięciu do końca książki. Muszę pochwalić autorkę za umiejętność tworzenia ciekawej intrygi i pasjonującej, pełnej przygód fabuły.

Bohaterowie są barwni, pełni życia i energiczni, właśnie tacy, jak lubię. Sporo jest też postaci pobocznych ale nie zaburzają one całości i bardzo łatwo się w nich rozeznać, bo są na tyle charakterystyczni i wyjątkowi, żeby łatwo ich zapamiętać. Główna trójka jest dość ciekawa. Relacje pomiędzy nimi aż kipią od emocji ale trudno napisać coś więcej bez robienia spojlerów. Opisy scen erotycznych są dość lakoniczne, autorka bardziej skupia się na emocjach i jeśli nic nie zostało wycięte przez wyżej wspomnianą „cudowną” tłumaczkę, to można powiedzieć, że sceny erotyczne są wręcz zmarginalizowane i sprowadzone do minimum. Nie odczułam jednak ich braku, bo tyle się działo w międzyczasie, że bardziej rozwinięty wątek erotyczny mógłby tylko spowolnić akcję.

Całość prezentuje się naprawdę dobrze. Czasem lekko czuć niedorzeczności ale nie są to na tyle duże rzeczy, żeby mogły przysłonić zalety tej książki, którymi są głównie: wartka i pasjonująca akcja, fajni bohaterowie i relacje między nimi, przygody, tajemnica i intryga. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest fakt, że zagadkę tożsamości bohaterki poznaje się wraz z nią, stopniowo. Na minus, oprócz beznadziejnego tłumaczenia i tych niepasujących stylizacji, można wymienić zakończenie, które jest bardzo skrótowe i miałam wrażenie, że wszystko za szybko się działo, no ale poza tym było naprawdę dobrze. Książkę oceniam na 9/10, bo mnie zaintrygowała i trzymała w ciekawości do samego końca.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 16 lutego 2019, o 09:35

Ha! Naiwnie myslałam, ze problem z kiepskimi (bardzo kiepskimi) tlumaczeniami to sprawa stosunkowo niedawna, mniej wiecej od czasu dominacji ksiazek greyowatopodobnych, gdzie scigajace sie z czasem i oszczedzajace na tlumaczach wydawnictwa maja w duzym de poziom przekladu i jakąkolwiek korektę

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 16 lutego 2019, o 10:35

Pani Mikina ma (zasłużenie) bardzo złą sławę na tym forum. Na szczęście nie tłumaczyła wielu romansów.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 3 marca 2019, o 12:46

Kathleen E. Woodiwiss „Płatki na rzece”

Shemaine to córka bogatego irlandzkiego przemysłowca i angielskiej damy. O jej rękę poprosił bogaty markiz, jednak do ślubu nie doszło, bo dziewczyna, na wskutek intrygi, została porwana z domu, oskarżona niesłusznie o kradzież i skazana na siedem lat więzienia. Wraz z innymi skazańcami trafia do kolonii i tam zostaje sprzedana młodemu wdowcowi Gage’owi Thorntonowi, jako służąca. Pomiędzy dziewczyną, a jej tajemniczym panem powoli rodzi się uczucie, jednak wrogowie Shemaine nie chcą jej zostawić w spokoju.

To druga powieść tej autorki, którą miałam okazję przeczytać. Pomysł bardzo mi się podoba, choć sama intryga nie była szczególnie porywająca i praktycznie od samego początku nie jest tajemnicą, kto czyha na życie i szczęście bohaterki. Szkoda, bo można było podrasować troszkę ten wątek i dzięki temu uatrakcyjnić książkę jeszcze bardziej. Tajemnica i zagadka do rozwiązania dla czytelnika sprawdziła się świetnie w „Miłości bez pamięci”. Szkoda więc trochę zmarnowanego potencjału.

Kolejny mały minus to trochę zbyt rozwleczona akcja. Chwilami fabuła ciągnęła się jak guma do żucia, choć trzeba przyznać, że nie jest to do końca wada, bo nie było bardzo nudno i te spowolnienia pozwoliły zbudować nastrój książki. Niemniej, wolałabym mniejszą ilość stron i rozdrabniania się w szczegółach. Mimo to styl autorki był na tyle sprawny i przyjemny, że dość szybko się mi czytało tę powieść.

Kolejnym małym minusem jest fakt, że książka chwilami jest zbyt naiwna, za bardzo cukierkowa, a niektóre wydarzenia są zbyt naciągane i nie do końca mnie to przekonało.

W powieści pojawia się wręcz zatrważająca ilość bohaterów, ale większość z nich jest na tyle charakterystyczna, że nie stanowi to raczej problemu. Chwilami miałam wrażenie, że niektóre postacie są tylko po to, żeby dodać stron książce, ale nie jest to jakiś wielki zarzut w stronę autorki.

Kolejna sprawa, że wszyscy się kochają w bohaterce, jest to rozwiązanie fabularne rodem z meksykańskiej telenoweli. Owszem, Shemaine przedstawiona jest jako prawdziwa piękność ale bez przesady, są jakieś granice absurdu, których nie powinno się przekraczać.

Czas na plusy, których paradoksalnie, jest znacznie więcej, choć może nie widać tego po ilości tekstu, który poświeciłam wadom. Przede wszystkim, największą zaletą jest klimat ciepła i rodzinności, który autorka osiągnęła dzięki bardzo dobrym opisom, pełnym szczegółów i wprowadzającym doskonale w nastrój.

Relacja pomiędzy Shemaine i Gage’em oddana po mistrzowsku. Dodatkowo obecne jest dziecko, które nie jest ani zbyt dorosłe jak na swój wiek, ani też nie przeszkadza w rozwoju uczucia pomiędzy główną parą. Napięcie pomiędzy bohaterami rośnie stopniowo i powoli, ich uczucia i postrzeganie tej drugiej osoby zmienia się powoli, a dzięki drobnym szczegółom, czytając wierzy się we wszystko. Sceny erotyczne pasują idealnie do opisywanej historii i są dość dobre.

Bardzo fajnie jest opisana osada oraz życie codzienne i trudności w dalekiej kolonii. Także realia epoki wydają się być oddane dokładnie i widać, że autorka dobrze się przygotowała do pisania.

Kolejną wartością jest przesłanie książki - proste ale nie nachalne. Płatki na rzece symbolizujące ulotność i kruchość ludzkiego losu. Każdy z nas, może być takim bezbronnym płatkiem, niesionym przez nurt rzeki. Ważne, żeby się nie poddawać i dążyć do spełniania marzeń. Mówi o tym też wątek budowy statku.

Ogólnie książka jest przemyślana, klimatyczna, dobrze skonstruowana i pełna szczegółów. Czyta się ją dość szybko i z przyjemnością, mimo iż chwilami lekko nuży. Całość jednak broni się bardzo dobrym warsztatem literacki, fajną fabułą i bohaterami, oraz opisami. Powieść ma też w sobie coś nieuchwytnego, co sprawia, że mimo lekkich wad, chyba kiedyś do niej wrócę. W moim odczuciu zasługuje na ocenę 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 3 marca 2019, o 13:26

Dziękuję za recenzję :)
Poproszę do działu Recenzji :thankyou:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 3 marca 2019, o 20:04

Obydwie czy tylko recenzję "Płatków na rzece"?
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 3 marca 2019, o 20:33

Obydwie :smile:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 14 kwietnia 2019, o 17:49

Kathleen E. Woodiwiss „Skarb miłości”.

Elise Radborne to rezolutna młoda dama. W przeszłości utraciła matkę, a teraz jej ukochany ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach. Wszystko wskazuje na to, że rodzina ojca maczała palce w tym zniknięciu. Elise ucieka więc i znajduje schronienie w domu przyszywanego wuja ze strony matki – Edwarda Stamforda. Podczas uroczystości zaślubin jej kuzynki, Arabelli, do posiadłości wdziera się były markiz Bradbury, Maxime Seymour, który poprzysiągł zemstę na Edwardzie, człowieku, który pozbawił go tytułu i majątku. Maxime ma zamiar porwać byłą narzeczoną i jednocześnie jedyną córkę Edwarda, jednak omyłkowo porwana zostaje Elise.

To trzecia z kolei powieść Woodiwiss, którą miałam okazję przeczytać. Dwie poprzednie wyróżniały się na plus wartką akcją i wielością intryg i przygód, z którymi stykali się bohaterowie. W przypadku „Skarbu miłości” trochę mi tego zabrakło. Powieść liczy aż 509 stron, na których autorka opisała wiele różnych wątków. Kilka pobocznych można by, bez problemu i strat dla książki, wyrzucić. Dzięki mnogości wątków i nieco rozwlekłym opisom, chwilami lektura mi się dłużyła. Akcja czasem zwalnia i koncentruje się na zupełnie nieistotnych drobiazgach, zamiast na wątku miłości głównych bohaterów, dlatego całość wydała mi się nierówna. Były bardzo dobre momenty, jak i nudne.

Bohaterowie są fajni. Zwłaszcza Elise dała się polubić od samego początku. Żywiołowa, pomysłowa, z werwą. Maxime na początku wydał się zbyt zarozumiały i niemiły ale z czasem i jego dało się polubić. Podobały mi się ich wzajemne animozje, dokuczanie sobie i słowne docinki, niestety w pewnym momencie to wygasło i akcja zaczęła zmierzać w kierunku standardowego romansu. W tym momencie pojawiły się gorące scenki, całkiem zgrabnie opisane i pasujące do fabuły.

Trochę mnie na początku zmęczyła ilość bohaterów pobocznych, relacji między nimi i rodzinnych koligacji, niemniej, gdy już przywykłam, nie było źle. Zdecydowanie na plus wyróżnia się gamoniowata ale sympatyczna para służących Maxime’a – Spence i Fitch. Wprowadzili oni do książki wiele humorystycznych elementów.

Poza tym, dialogi i opisy były w porządku. Sama historia jest typowo romansowa – trochę naiwna i przesadzona ale urokliwa. Trzeba też wziąć namiar na to, Woodiwiss była jedną z prekursorek gatunku, więc na pewne rzeczy popatrzyłam trochę przez palce.

Poza kilkoma dłużyznami i mniejszymi wpadkami, nie było źle. Niestety, nie było też świetnie, jak w przypadku innych powieści tej autorki, dlatego oceniam całość na 7/10. Napięcie po prostu w pewnym momencie znikło i zrobiło się standardowo. To całkiem dobra książka ale raczej nie zapadnie mi na dłużej w pamięć.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 19 maja 2019, o 20:05

Kawko, podrzucisz opinię do działu z recenzjami? :prosi:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 maja 2019, o 20:38

Kawka intensywnie przerabia klasyki...

Kurcze, no, aż zmusza do wyginania pamięci:P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 maja 2019, o 20:39

Duzz - jasne. Już nadrabiam

Frin - oczywiście. Nawet dokupiłam brakujące więc wkrótce będą kolejne recenzje książek Woodiwiss.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 maja 2019, o 21:20

Dla mnie to chwila zadumy, bo jeszcze 15 lat się mieściła kulturowo we współczesnym romansie, nawet jeśli w kategorii bodice ripper, a obecnie kulturowo takie twory (bohaterowie+narracje+interpretacje+zachowanie+motywacje) na eksport (czyli popularne nie tylko w danym kraju) nawet w Tajlandii już nieobecne :)

Przesuwam obecnie w ramach własnej biblioteki na półkę obok Betty Neels :)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 399
Dołączył(a): 6 marca 2014, o 02:25
Ulubiona autorka/autor: Julie Garwood

Post przez Antenka » 21 maja 2019, o 01:31

Ja uwielbiam takie klasyki dobrze czytało się kiedyś i dobrze mi się teraz powtarza.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 21 maja 2019, o 10:20

Ja też lubię takie klasyczne romanse. Współczesne za bardzo zmierzają w jednym kierunku. Np. moda na wampiry i inne - wszędzie pełno paranormali, moda na chicklit+romans, moda na YA/NY itp., itd... Dlatego wolę te starsze. A książki Woodiwiss nie zestarzały się tak bardzo, nie było w nich w moim odczuciu czegoś, co by znacząco odbiegało o współczesnych romansów. Może są to bodice rippery ale na tyle dobre, że daleko im do przegięć w stylu Palmerki, Rosemary Rogers albo Penny Jordan. Poza tym u Woodiwiss bohaterka ma jednak charakter. Przynajmniej w tych trzech powieściach, które czytałam.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 29 czerwca 2019, o 10:01

Kathleen E. Woodiwiss „Kwiat i płomień”

Heather, młoda ale biedna spędziła ostatnie dwa lata będąc służącą u despotycznej i bezdusznej ciotki. Kiedy nadarza się okazja wyjazdu do Londynu i podjęcia posady nauczycielki, dziewczyna chętnie z niej korzysta. Nie wie jednak, że brat ciotki, który wysunął tę propozycję, zamierza sprzedać Heather do burdelu. Kiedy na jaw wychodzi jego niecny plan, dziewczyna rani napastnika i ucieka. Błąkającą się samotnie po dokach Heather odnajdują dwaj marynarze i dostarczają na statek swemu kapitanowi. Ten mając ją za prostytutkę, wykorzystuje młodą i niewinną dziewczynę.

Jest to jeden z tych romansów, które czytałam z bólem i sporym oporem, bo są w nim wątki dla mnie osobiście nie do przyjęcia. Muszę jednak przyznać, że mimo to sama historia jest pod względem warsztatu bardzo dobra. Odpowiednie tempo akcji, szczegółowe opisy, które są bardzo plastyczne i przez to łatwo się wczuć w klimat i wyobrazić sobie wszystkie wydarzenia rozgrywające się w książce, wątek kryminalny całkiem zgrabnie poprowadzony.

Niestety, są też elementy, które zaliczam do minusów. Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to książka składa się z 392 stron i podzielona jest na zaledwie 10 rozdziałów, co w praktyce oznacza, że są one bardzo długie. Jeden z rozdziałów ma np. ponad 60 stron. Taki podział sprawia, że książkę czyta się trochę opornie i chwilami się dłuży.

Nie przepadam za romansami w stylu bodice ripper, więc tym razem naprawdę mocno zgrzytałam zębami podczas czytania. Przede wszystkim, nie pojmuję co jest atrakcyjnego i fajnego w bohaterze, który jest po prostu gwałcicielem i przemocowcem. Bohaterka jasno i wyraźnie wiele razy mówi mu, że nie chce z nim uprawiać seksu, a on ma to w nosie, gwałci ją z użyciem przemocy, po czym się dziwi, że była dziewicą zanim ją zbrukał. Wszystko musi być tak jak on chce, bo on jest najmądrzejszy, najlepszy i żadna głupia gęś nie może mieć racji. Brandon to rasowy śfiniak bez skrupułów i moralności. Robi co chce i w poważaniu ma inne osoby. Nawet to co zrobił swej narzeczonej - Luizie nie jest fajne, mimo iż była wredną intrygantką. Brandon od początku wzbudził moją szczerą niechęć, to po prostu bucowaty pyszałek, który traktuje Heather jak dziwkę i ma do niej pretensje o własne poczynania. Gdy zostaje zmuszony do poniesienia konsekwencji własnych czynów, to strzela focha na cały świat. Taki rozwydrzony gówniarz, któremu się wydaje, że jest panem świata. Jego późniejsze zachowanie względem bohaterki wcale nie jest lepsze, nawet w momencie, gdy się w niej zakochuje, nadal zachowuje się jak skończony idiota. Zdecydowanie nie da się go polubić.

Do bohaterki większych zastrzeżeń nie mam, choć raczej z jej strony to nie była miłość, a syndrom sztokholmski. Nie ważne ile razy ją bohater poniżał, upokarzał, ona wciąż go kochała i bezgranicznie podziwiała, choć trzeba przyznać, że nie była tak do końca bezwolna i uległa. Może trochę za bardzo łagodna i zaślepiona.

Ogólnie jest to naprawdę niezły romans historyczny, choć byłby znacznie lepszy, gdyby nie okropny główny bohater, który psuje wszystko. Niemniej, sama historia jest fajna i mimo wszystko godna polecenia. Dla mnie 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 czerwca 2019, o 14:30

Jest to jeden z tych romansów, które czytałam z bólem i sporym oporem, bo są w nim wątki dla mnie osobiście nie do przyjęcia. Muszę jednak przyznać, że mimo to sama historia jest pod względem warsztatu bardzo dobra.


No niestety, kurcze :/

PS robię sobie spis "Dobre opowieści, których bohaterowie jednak nie powinni byc na końcu razem" ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 17 lipca 2019, o 10:58

Kathleen E. Woodiwiss „Wilk i gołębica”

Najkrótsze podsumowanie jakie mi przychodzi do głowy po lekturze to: telenowela meksykańska plus brutalność plus średniowiecze ale może po kolei…

Ona – delikatna, piękna i mądra. On – nieokrzesany normański rycerz. Spotykają się, kiedy on przyjeżdża objąć w posiadanie podbite angielskie ziemie, które darował mu Wilhelm Zdobywca. Ona nienawidzi go z całego serca, bo jego żołnierze zamordowali jej ojca, a ją samą zgwałcono i upokorzono. Odtąd dumna córka pana na dworku wiedzie życie niewolnicy i nałożnicy groźnego rycerza, starając się jednocześnie ugrać jak najwięcej dla swych towarzyszy niedoli. Oboje się nie znoszą a jednak coś pcha ich ku sobie.

Są w tej książce typowe dla telenowel meksykańskich schematy – pierwsze co rzuca się w oczy, to fakt, że bohaterka jest piękną, nieskazitelną pod względem charakteru, mądrą dziewoją, która jest niewinna i delikatna jak kwiatuszek. Ta niewiasta wzbudza żądze w praktycznie każdym samcu w okolicy. Wszyscy albo jej pożądają albo się w niej kochają. W każdej telenoweli protagonistka zawsze musi mieć antagonistkę, wredną knującą intrygantkę, która napsuje krwi bohaterce, zanim po wielu perypetiach nastąpi wyczekiwane i zasłużone HEA. A co jest lepsze niż jedna wredna sucz? Oczywiście – dwie wredne sucze, których jedynym zajęciem jest utrudnianie maksymalnie życia głównej bohaterce. Tak właśnie jest w tej powieści. Obie podłe intrygantki plują jadem z czystą satysfakcją i knują na potęgę przeciw bohaterce, co naprawdę przypomina telenowelę.

Są telenowelowe wzloty i upadki, wielkie namiętności, łzy ze szczęścia i rozpaczy, dramatoza na poziomie 100, albo nawet 200, słowem, to klasyczny, napisany w latach 70-tych bodice ripper, gdzie bohaterkę gwałci bohater, pomiata nią, upokarza a ona i tak go kocha. Syndrom sztokholmski w pełnej krasie.

W sumie średniowieczna sceneria sprawia, że brutalność bohatera w jakiś sposób łatwiej przełknąć i wytłumaczyć ówczesnym brakiem praw kobiet, czy w ogóle ludzi. Czasy były surowe, okrutne, pełne przemocy, więc nikt się nie roztkliwiał nad losem słabszych. Słabi albo ginęli, albo się musieli podporządkować silniejszym. Wulfgar i tak nie jest zbyt hardcorowy w swym postępowaniu. Gdy akurat nie gwałci i podbija, miewa przebłyski ludzkich uczuć i nawet czasem zdarza mu się pomyśleć nad konsekwencjami własnych czynów. Wbrew pozorom, da się jego postępowanie wytłumaczyć ogólnie panującą w tamtych czasach mentalnością (a przynajmniej tym, co na jej temat obecnie wiadomo).

Aislinn to twarda babka. Nie łamie jej nawet brutalny gwałt. Mocno stoi na nogach i kalkuluje, co musi zrobić, żeby wyszło na jej, żeby jak najbardziej przybliżyć się do swoich celów. Próbuje manipulować kochankiem i niestety szybko sama wpada w swoje sidła. Mimo pewnej naiwności, da się ją polubić, bo nie siedzi bezczynnie szlochając nad swoją niedolą, tylko próbuje się dostosować i przetrwać z jak najmniejszymi stratami.

Początkowo raziły mnie bardzo obrazowe opisy flaków, odcinanych głów, ropiejących ran i brutalności rycerzy. Na tym tle zdawkowy opis gwałtu Ragnora na Aislinn nie pasuje do całości, bo z jednej strony autorka zaserwowała cały wachlarz brutalności, krwi, ropy i innych obrzydlistw, a bardzo ważny dla fabuły, wręcz przełomowy dla postaci moment skwitowała eufemistycznymi i zdawkowymi kilkoma zdaniami. Wiem, że pod koniec wszystko się wyjaśnia, włącznie z tym dlaczego autorka zdecydowała się na akurat taki opis ale nie chcąc spojlerować, nie mogę więcej napisać. Przez większość książki zastanawiałam się jednak skąd taka niespójność.

Z całości bije ponurość, mroczność i poczucie beznadziei. Jakoś przygnębiła mnie ta książka. Autorka bardzo się postarała aby ukazać beznadzieję i szarość ówczesnych czasów i trzeba przyznać, że wyszło to przekonująco. Niemal czuć przeciągi w dworku, odór niemytych ciał i ropiejących ran, sceny biczowania opisane są tak bardzo realistycznie, że prawie czuć bat na plecach. Słowem – Woodiwiss udowodniła w tej książce, że potrafi pisać i zbudować klimat. W drugiej połowie mroczność nieco przemija i pojawia się więcej pozytywnych emocji i zdarzeń. Jeśli chodzi o wątek romansowy, trochę trudno mi było uwierzyć w wielką miłość poniżanej kobiety do gwałciciela i oprawcy, który się nad nią psychicznie i fizycznie znęcał, no ale większość romansów z tamtego okresu opiera się na podobnym schemacie, więc może się czepiam.

Ta powieść niesie ze sobą wiele sprzeczności. Z jednej strony jest obrzydliwa i odrażająca, a z drugiej dopracowana i pełna szczegółów, a zarazem fascynująca. Z jednej strony nie mogłam się oderwać, a z drugiej, czasem czytanie sprawiało mi trudność, bo mnie odpychała tą mrocznością i ponurością. Nie lubię bohaterów śfiń, a ten konkretny mimo że mnie drażnił, to na tle innych, z którymi miałam do czynienia, nie był taki zły. Za to bohaterka była naprawdę fajnie skonstruowana i sympatyczna. Mam bardzo mieszane uczucia, bo tę historię czyta się dobrze, choć czasem uwiera. Po zastanowieniu uważam, że to dobra książka, mimo że nie jest lekka w odbiorze. Dla mnie 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 lipca 2019, o 00:28

Jakoś nie mogę zabrać się za ten tytuł, bo Woodiwiss niespecjalnie do mnie przemawia i coś mi się zdaje, że tutaj będzie tak samo.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do W

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość