wiedzmaSol napisał(a):Szósta jest taka że można się posikać ze śmiechu. Piąta mi się tak w pamięć nie wryła, ale też była dobra. Zresztą każda jest świetna, Steph ma takie pomysły że ciężko nadążyć i potrafi zaskoczyć jak nie wiem co
I znowu mamy jednakowe zdanie.
Ja w ogóle lubię więcej parzystych niż nieparzystych.
Szóstka przecudowna. I chyba najśmieszniejsza.
Czwórka genialna.
Dwunastka mistrzostwo świata. Moja absolutna ulubienica. Gdyby miała być na świecie tylko jedna część, to poproszę właśnie o tę.
Dziesiątka boska. Srebrny medal.
Dwójka też bardzo dobra.
Ósemka i Szesnastka OK.
Z parzystych tylko Czternastka mi się nie podobała.
Nieparzyste też oczywiście lubię. Jedynkę kocham. Trzynastkę też bardzo mocno. Inne są również wystarczająco dobre, żeby je polecać.
I żeby polecać czytanie w oryginale. Czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Język jest ekstremalnie prosty. Dałam sobie radę bez problemu, a ja nie jestem mistrzem angielskiego. Umiem powiedzieć dokładnie dwa zdania i w obu robię błędy.
Tak mi przyszło do głowy z tą numeracją, że niezupełnie są to parzyste i nieparzyste, bo jak się doliczy 4 książki wydane z okazji świąt z tytułami bez numeru, to się parzystość poprzestawia. Może dlatego Czternastka zrobiła się jak nieparzyste. Nie mam czasu na to spojrzeć bliżej, muszę już lecieć, ale na pewno się jeszcze przyjrzę tej parzystości i lepszości parzystych.