Teraz jest 22 listopada 2024, o 14:13

Czym jest romans?

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 7766
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

fragment J. Deveraux - Przeznaczenie

Post przez gosiurka » 15 października 2012, o 20:59

"Może jedno powinnam powiedzieć wam od razu, żebyście mogli
przerwać czytanie tej książki, jeśli poczuliście się obrażeni. Jestem
autorką romansów.
Stało się, klamka zapadła. Wszyscy już to wiedzą. Mimo wszelkich
radości, jakich doświadczam w życiu, jedna jego strona jest wyjątkowo
przykra. Wręcz okropna. Myślę o stosunku świata do romansów - do
książek, ich czytelników, a przede wszystkim do autorów!
Czy świat nie jest dziwacznym miejscem? W programie Oprah
Winfrey widziałam mężczyznę, który się przyznał, że kilkakrotnie
uprawiał z córką - kiedy była dzieckiem - seks. Prawie każdy aktor i
piosenkarz opowiada na prawo i lewo, że próbował już chyba
wszystkich znanych narkotyków i skrzywdził albo wykreślił ze swojego
życia mnóstwo ludzi.
I co otrzymują w zamian ci, którzy się przyznają do takich rzeczy?
Wyrazy miłości, ot co. Miłości, zrozumienia i współczucia. Mniejsza o
to, jestem, kim jestem, i co robię? Piszę zabawne, romantyczne
opowiastki o mężczyznach i kobietach, którzy się w sobie zakochują.
Największym szaleństwem ich życia jest zrobienie dziecka albo czasem
parki. Nie ma mowy o narkotykach. O kazirodztwie. Nikt nikogo nie
gotuje żywcem i nie znęca się nad tym drugim w wyszukany sposób.
Nie ma tam nawet ludzi knujących wyrafinowane morderstwa.
Wymyślam po prostu opowiastki o naszym największym marzeniu: o
Wymyślam po prostu opowiastki o naszym największym marzeniu: o
tym, by mieć kogoś kochanego, kto odwzajemnia nasze uczucie.
Wydaje wam się pewnie, że sama myśl o autorce romansów
przywołuje uśmiech na usta ludzi. Och, jak to miło być zakochanym.
Kochać się. Śmiać. Całować.
Ale nie.
Z mojego punktu widzenia świat stoi na głowie, toteż romanse i ich
autorów wyśmiewa się, wygwizduje i w ogóle opluwa. Z jakich
powodów? Do moich ulubionych należy ten, że kobiety, które czytają
romanse, mogą stracić kontakt z rzeczywistością i wyobrazić sobie, że
mężczyzna ocali je przed Życiem. Według tej teorii kobiety sąd
ostatecznie głupie, by nie umieć odróżnić fikcji od rzeczywistości. A
czy ktokolwiek się obawia, że mężczyźni, którzy naczytają się
szpiegowskich dreszczowców, zaczną ścigać sąsiadów z pistoletem
maszynowym w ręce? Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nie
przypominam sobie też, by jakiekolwiek wątpliwości budziły kryminały
i fantastyka. Wygląda na to, że jedynie starym, tępym babom może się
marzyć ocalenie przez olśniewająco przystojnego, czułego i oddanego
mężczyznę. Kochani, gdyby jakakolwiek kobieta naprawdę sądziła, że
ocali ją olśniewający mężczyzna, to romanse nie stanowiłyby
czterdziestu procent publikacji na rynku wydawniczym."

Dopiero przeczytałam początek tej dyskusji i od razu przypomniał mi się ten fragment (uwielbiam go mimo ,że bardzo dawno przeczytałam to pamiętam), widać że Deveraux pisała z serca, i co myśli o niektórych osobach. Najgorsze że logika tych słów do bardzo nielicznych dochodzi :disgust:
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 15 października 2012, o 21:33

Miała prawo się wkurzyć. :]
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 4500
Dołączył(a): 16 maja 2011, o 10:32
Lokalizacja: Lublin

Post przez maddalena » 17 października 2012, o 09:11

Po prawdzie, to ma rację.... niestety ale pod tym względem to świat schodzi na psy... bo robi się celebrytów z ludzi, którzy ogólnie mówiąc na to nie zasługują a na kobiety, które czytają romanse w wielu przypadkach to patrzy się "wilkiem"
Oto miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie. O'Cangaceiro

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 19 października 2012, o 18:21

Nie dziwię się Deveraux, bo ja sama się czasem wkurzam jak komuś coś mówię o książce i że jest to romans to oni: eee co Ty czytasz?! Nie znają treści i z góry spisują tych co czytają i książkę na 'dół' :smutny:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 29 listopada 2012, o 22:34

Dla mnie z romansami najpierw kojarzyły się harlequiny, później Da Capo i gdzieś po drodze się przyplątał Amber itd. Najczęściej w ten sposób je rozpoznaję po dzień dzisiejszy.
Czym jest romans? W mojej definicji to przede wszystkim opowieść o wzajemnej relacji dwóch osób, gdzie często otoczenie, różnego rodzaju okoliczności i zdarzenia wpływają na ich stosunki, czy też oddziałują na zachowanie oraz postrzeganie rozmaitych rzeczy. I jako że niewiele rzeczy występuje w próżni i tym podobne, to jednak najczęściej romans występuje z różnorodnymi elementami i dodatkami. I najważniejsze w tym wszystkim jest, aby historia była spójna oraz logiczna na swój specyficzny sposób. Nie lubię sztucznego dramatu i czego dosyć często nie da się uniknąć.
W sumie zaczynałam od Da Capo. Skłoniła mnie do tego ciekawość – widziałam, jak koleżanki ze szkoły w tym się zaczytują. Sama jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, co w tym może być ciekawego, zatem postanowiłam sprawdzić osobiście i ku mojemu zdumieniu rzecz mi się spodobała. Potem – siłą rzeczy - były następne. Z tego powodu też po raz pierwszy sięgnęłam po harlequina – to było coś wdowie i o sąsiedzie, którego z jakiegoś powodu nie lubiła (kiedy trzeba będzie poszukać tytułu). Czytam romanse po dzień dzisiejszy i tak po prawdzie nie wiem, co mnie tak bardzo przyciąga, jednak coś przyciąga. Z jednej strony na pewno to są autorki, które przypadają mi do gustu i czytam je, dopóki nie trafię na coś strasznego oraz odrzucającego. Z drugiej może chodzić o to, że zazwyczaj dobrze przy tym się czyta i jakoś tak poprawiają samopoczucie. To trochę jest, jak z pewnym zespołem, który mi się spodobał i postanowiłam słuchać aż do z nudzenia; po dzień dzisiejszy go słucham, lecz obecnie bardziej z sentymentu. Chociaż raz na jakiś czas zdarzają mi się okresy, gdy mam dość i na pewien czas rezygnuję z romansów, gdyż za bardzo mnie irytują, bo akurat trafiam na słabsze albo wciąż z tym samym wątkiem. Jednak zdarzyło się również tak, że po serii kiepskich książek wzięłam Quick (zresztą trzy pod rząd), gdyż wiedziałam, że mnie nie rozczaruje i od razu można było inaczej spojrzeć na świat.
Ostatnimi czasami znowu mam fazę głównie na romanse...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 10 grudnia 2012, o 00:08

Ten fragment z Deveraux - świetny. Napisała dokładnie to co ja myślę.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 10 grudnia 2012, o 09:00

fajny :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 10 grudnia 2012, o 18:42

Jestem w trakcie tej książki ;) zadana...
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 9 lutego 2013, o 21:30

W filmie jest trafna scena, kiedy Pat czyta "Pożegnanie z bronią" Hemingwaya. Dochodzi do ostatniej strony powieści, nagle wścieka się, wrzeszczy i wyrzuca ją przez okno, tłukąc szybę. Dlaczego? Bo źle się kończy - ukochana głównego bohatera umiera przy porodzie.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,13372001,Por ... z2KQqEVZUf
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 17 kwietnia 2013, o 21:55

Ostatnio w związku z kilkoma kwestiami trochę się zastanawiałam i chyba już wiem, czym dla mnie jest romans. Otóż, idealny romans powinien zawierać odpowiednie proporcje, czyli gdy bohaterka, ewentualnie bohater długo cierpi z powodu tej drugiej strony, to należy się jej za to odpowiednia rekompensata. A nie, że musi znosić chamstwo i co tam jeszcze, potem jedynie słyszy „kocham” i nic ponad to, jakby to załatwiało całą sprawę i w zasadzie tyle. Tak nie powinno być – skoro w życiu nie ma sprawiedliwości, to ona powinna występować przynajmniej w romansie, a na pewno już w dobrym.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 18 kwietnia 2013, o 11:24

Na romansowym forum amazona jest gigantyczny wątek o romansach z porządnym motywem bohatera, który odpowiednio pokutuje za swoje grzechy wobec bohaterki. Sądzę więc Kawo, że nie tylko Ty tak sądzisz ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 19 kwietnia 2013, o 19:04

Aha.
W każdym razie po latach jakoś to sobie uporządkowałam. No chyba, że z czasem coś się zmieni...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 kwietnia 2013, o 19:59

Oj, też znam tę dyskusję :evillaugh:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 19 kwietnia 2013, o 23:55

Też lubię jak się bohater dobrze płaszczy. Nabroił, to niech się teraz czołga.
W tłumaczeniach harlequinów często końcówki podlegają skrótom. Tego żal.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 kwietnia 2013, o 16:04

Albo zwyczajnie brakuje jakichkolwiek podstaw logiki w zachowaniu bohaterów i wtedy - przynajmniej dla mnie - romans nie ma sensu. Pozostaje jedynie irytacja. :disgust:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 20 kwietnia 2013, o 17:02

Brak logiki zachowań, reakcji czy nawet emocjonalnej adekwatności do sytuacji to częsty problem romansów. Logiczne jest że jak bohater zawali, zrani bohaterkę to kobieta tak łatwo tego nie zapomni. Będzie chciała oddać, zemścić się albo choć usłyszeć przyzwoite przeprosiny. Tego w romansach brak. Ten sam problem pojawia się w relacjach bohaterka - rodzina/przyjaciele/współpracownicy. Jakiś czas temu recenzowałam jedną z części najnowszej serii współczesnej L. Kleypas i dokładnie ten problem się tam pojawił.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 kwietnia 2013, o 17:35

Brak logiki... no, ale... w większości przypadków typ bohatera i rodzaj "przewinienia" w sumie wyklucza sensowne płaszczenie się: skoro nabroił w sposób A, to nie spodziewajmy się, że wykaże się sposobem mylenia, który z A stoi w dużej sprzeczności... No bo niby jak?

Logika czy... propagowanie określonych zachowań zgodnych z kanonem (tfu, genderowym): bohaterka ma być wyrozumiała, miłosierna, przebaczająca... kobieta-anioł w stylu prusa.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 20 kwietnia 2013, o 18:08

Hmm, może i racja :mysli: Bohaterka romansów to z reguły dość wyrozumiały typ i choć sporo jest głosów żeby pojawiało się więcej asertywnych, silnych kobiet to jednak taka Eve Dallas denerwuje całkiem sporą część czytelniczek.

Brak logiki... no, ale... w większości przypadków typ bohatera i rodzaj "przewinienia" w sumie wyklucza sensowne płaszczenie się: skoro nabroił w sposób A, to nie spodziewajmy się, że wykaże się sposobem mylenia, który z A stoi w dużej sprzeczności... No bo niby jak?


W tej kwestii chodziło mi o cały mechanizm. Posilę się wspomnianą Kleypas. Do szewskiej pasji doprowadziła mnie w Rainshadow Road sytuacja rodzinna bohaterki. Autorka rozpisała się jak to rodzina olewała, nie szanowała i nie liczyła się z bohaterką by potem doszło do kompletnie bezsensownej sceny pojednania. Tak jakby lata emocjonalnych krzywd nie zaistniały. Nie żeby wybaczenie nie było możliwe, tylko że mało prawdopodobne jest żeby ktokolwiek nie wykrzyczał swoich krzywd i nie chciał jakiegoś emocjonalnego zadośćuczynienia. Wybaczenie, ponowne zaufanie itd. wymaga czasu. Autorki o tym zapominają. Zwłaszcza o czasie. Często kolejne elementy fabuły następują tak szybko że nim się czytelnik zorientuje minął cały tydzień :roll:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 kwietnia 2013, o 18:50

jak w zyciu: bohaterkom stawia się bardziej sztywne wymagania ;) Eve Dallas egzystuje tylko dzięki R.

hm, tej Kleypas nie czytałam, ale ostatnio ma nasilone wrażenie, że presja wobec bohaterki "zachowaj spokój" i "to też twoja wina" w każdej sytuacji wróciły...

chociaż z mojego punktu widzenia wymaganie zadośćuczynienia jest... bez sensu. ja jako czytelniczka oczekuję, żeby bohaterka po prostu olała i zerwała kontakt, bez zaklinania rzeczywistości "dobry terapeuta pomoże w werbalizacji waszych potrzeb". dlatego lubię "psychologiczną głębię" Laurenston i ten nurt (trochę, paradokalnie, post-stuartowski) - np. jak poradzić sobie z posiadaniem psychopatycznego dziecka ^_^

wracając do "czasu"... hm, tak to powinny powstawać sagi rodzinne wielopokoleniowe... a to trudne w przypadku romansów... casus Balogh: czas powoduje, że emocje stygną - im stars, "realistyczni" bohaterowie, tym bardziej zachowują dystans i.. robi się zaprzeczenie klasycznego romansu ;)

PS łeb mi pęka, pewnie znów zmiana pogody, chyba niejasno wykładam, o co mi chodzi.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 20 kwietnia 2013, o 19:22

Fringilla napisał(a):ja jako czytelniczka oczekuję, żeby bohaterka po prostu olała i zerwała kontakt

Ale to się kłóci z definicją romansu, w którym to miłość musi wygrywać, a nie duma.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 kwietnia 2013, o 20:19

nie kłóci się z definicją ;) kłóci się z konkretnymi przykładami, w których, wg tej definicji, warunki nie zostały spełnione :D to nie jest duma vs miłość tylko rozsądek vs to, co miłością się wydaje.
i dyskusja, czym się różni duma od rozsądku. dla mnie słaby romans to ten, gdzie wszystkim - autorowi, bohaterom, czytelniczkom - udaje się bohaterce wmówić, że ta kieruje się dumą, a nie rozsądkiem ;)

Chyba ze wracamy do definicji: czy rdzeniem romansu jest to, że bohaterka ma zawsze wybaczać, czy też to, że bohaterowie mają przejawiać takie cechy i zachowywać się tak, że rozsądnym się wydaje dawanie im drugiej szansy (dotyczy obu płci chociaż trzeba przyznać, że więcej się dyskutuje o modelu A - to bohater bałagani w relacji przede wszystkim i to bohaterka daje drugą szansę; a jednak procentowo... nie jest to dominujący model...).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 20 kwietnia 2013, o 20:45

Masz rację, Frin.

Jeśli bohaterka wybacza tylko dlatego, że chce wierzyć, że jest kochana, to to jest źle napisany romans. W porządnym powinna być prawdziwa miłość. A zatem pewnych zachowań ze strony bohatera (bohaterki też, ale to rzadziej) absolutnie nie powinno tam być. Jeśli on się ma płaszczyć, to za zachowania możliwe do wybaczenia, a nie za przewinienia, które wskazują, że wcale nie kochał jej prawdziwą miłością.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 kwietnia 2013, o 20:54

...oczywiście to stwarza olbrzymie pole do dyskusji: co można wybaczyć ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 20 kwietnia 2013, o 21:02

A ja myślę, że na ten temat nie warto prowadzić dalszej dyskusji, bo tyle ile osób, tyle będzie zdań.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 kwietnia 2013, o 22:35

Chciałabym jeszcze dodać, że ten cały brak logiki nie obejmuje tylko relacje damsko-męskie, czyli tak zwane wielkie uczucie, ale również zachowanie w obliczu różnych sytuacji albo gdy tworzy się problem, który ma rozdzielać bohaterów. Przypuszczam, że na przykład niekiedy w przypadku niektórych powieści historycznych to bierze z braku wyczucia i zrozumienia autorki, co jest możliwe w danych realiach historycznych. I czasem coś długo jest problemem dla bohaterów, ale gdy tylko zbliża się koniec książki, on sam z siebie znika, a nie dlatego że znalazło się satysfakcjonujące rozwiązanie.
Zresztą pisząc o logice w takim przypadku, najczęściej chodzi mi o zachowanie pewnych pozorów tak, żeby to miało ręce i nogi. Inaczej mamy do czynienia z kiepskim romansem, do którego się nie wraca.

Fringilla napisał(a):Chyba ze wracamy do definicji: czy rdzeniem romansu jest to, że bohaterka ma zawsze wybaczać, czy też to, że bohaterowie mają przejawiać takie cechy i zachowywać się tak, że rozsądnym się wydaje dawanie im drugiej szansy

No dobra, niech bohaterka w końcu wybacza, ale przy okazji niech to ma sens, czyli powinno być umotywowane.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości