jak dla mnie dotknęłaś tu, Basiu, dziwnej dla mnie sprawy:
żyjemy w społeczeństwie kulturowo zachodnim, czyli w tradycji romantycznej (XIXwieczna koncepcja związku 2 ludzi opartego na uczuciach, a nie małżeństwo jako umowa społecznobiznesowa )w sumie z mocnymi akcentami katolickimi czyli wierność i monogamia w relacjach, a zarazem tak jakoś pod dywan z tym wszystkim...
i w momencie chęci wyartykułowania tych "pragnień i potrzeb" - pilnuj się.
poezja lotów najwyższych lub chłodna medyczna analiza lub "najważniejsze są dzieci i dom wysprzątany" lub wulgarność wizualna i werbalna.
dlaczego romans to kicz bez walorów artystycznych?
czyjas twórczość nabiera wartości w momencie poddania jej krytyce, w wyniku której stwierdzone zostaje czy dane dzieło te "walory artystyczne" ma, czy możemy o nim mówić w kontekście estetycznym.
czyli jest to kwestia warsztatu pisarskiego (i warsztatu tłumacza - nie zapominajmy)
ok. to oddzielna kwestia.
Anianka fajnie i wbrew obowiązującym trendom przyporządkowała termin "literatura popularna" książkom, które "dobrze jest czytać" i o których "dobrze jest wiedzieć"(a przynajmniej tak odebrałam jej wypowiedź
czy to oznacza, że niedobrze jest czytac romanse? i o nich rozmawiać? dlaczego?
ps.jesli mącę - proszę mi zwrócić uwagę na niekonsekwencje i nieścisłości