przez ewa.p » 19 kwietnia 2013, o 20:27
Księżyc nad Karoliną skończyłam wczoraj,ale nie miałam czasu nawet włączyć komputera,a obiecałam parę słów...Mam mieszane uczucia.Z jednej strony opisani są koszmarni rodzice.Rodzice Tory -to brutalny ojciec,często gęsto sięgający po pas,znęcający się nad córką i zahukana żoną,oraz matka zapatrzona w pana męża jak w obrazek,zindoktrynowana przez niego w każdym względzie.Nie potrafi stanąć w obronie niewinnego dziecka,nie chce nawet tego.Dla Bodeenów córka to zło,pomiot szatana chyba,bo posiada dar jasnowidzenia,co według jej ojca czyni ją "wszetecznicą".W kontaktach Tory z przyjaciółką jej ojciec widzi zło,zresztą dla niego wszystko co ładne i odmienne od jego punktu widzenia jest złe.Bicie,wyzwiska,znęcanie się nad córką,okradanie jej-to dla niego jego własne prawo.
Rodzice Hope,Faith i Cada to również nie ideały.Matka,która uważa się za dobrą żonę,bo nigdy nie odmówiła mężowi,choć nie sprawiało jej to żadnej przyjemności,a cały akt spędzała z zaciśniętymi zębami(to prawie dosłowny cytat),ale również za dobrą matkę-choć dzieci właściwie nie wychowywała tylko próbowała tresować.Nadal zresztą do tych żyjących ma pretensje i nadal próbuje ustawić ich tak jak jej się podoba...Ojciec po tragedii jaką była śmierć Hope szuka zapomnienia u kolejnych kochanek,nie zwracając uwagi na to,że pozostałe przy życiu dzieci potrzebują jakiegoś oparcia.
Wątek paranormalny podany bardzo dobrze,podobało mi się jak Tory podczas transu zmieniała sposób narracji.Im głębiej wchodziła w trans tym mocniej przezywała,juz nie opowiadała tego co widzi,ale wręcz rozmawiała z ofiarą...
Romans-zwyczajnie,jak to u Roberts,bez większych fajerwerków.Kilka krótkich scen i bum-wszystko jasne.Ten drugoplanowy tez nie specjalnie zaskakujący.
Kryminał-tu już gorzej.Nie podobało mi się,za szybko rozgryzłam sprawcę,właściwie od początku to jego podejrzewałam,nie patrząc na to o ile logiczne sa moje podejrzenia.Gdy śledztwo wskazało na sprawstwo Hannibala Bodeena poczułam się trochę oszukana,ale i mocno zaskoczona.A tu nagle kolejne bum i sprawca okazuje się ten,którego podejrzewałam od początku...
Zakończenie-troche zbyt szybkie,wolałabym widzieć ślub Tory i Cada,to jak ludzie zareagowali na tożsamość mordercy,dowiedzieć się jak postąpi matka Cada...Tu wszystko wydaje się takie niedopowiedziane...Szkoda.
Podsumowując-niezła książka,ale czytywałam lepsze tej pani.Trochę jestem zawiedziona.
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.