Teraz jest 30 września 2024, o 21:31

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 31 marca 2013, o 21:13

:rotfl: uwielbiam to..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 31 marca 2013, o 21:15

Tak, te słabe nerwy były wręcz genialne :hyhy: wszyscy, że on taki bezwzględny, a one, że ma słabe nerwy... :rotfl:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 1 kwietnia 2013, o 08:55

Cudne to :) I te bezdenne głębiny jej niebieskozielonych oczu... :zalamka: :evillaugh:
Dawno nie czytałam, powinnam kiedyś powtórzyć. :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 1548
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 10:29
Ulubiona autorka/autor: SEP/Long/Stuart/Quinn/Enoch/Balogh

Post przez mad_line » 1 kwietnia 2013, o 09:31

:rotfl: :rotfl: :rotfl:

Ha!Jak dla mnie, to on wygląda na zupełnie zdrowego.
Na pół uśpiony Payton zdał sobie sprawę, że ktoś jest w pokoju i że rozpoznaje ten donośny głos.
Zamruczał z niezadowoleniem, gdy miękkie piersi, w których chował twarz, zostały gwałtownie zastąpione
szorstkim prześcieradłem. Opierając się pokusie rozejrzenia się za Kirstie, która wysunęła się z jego
ramion z zadziwiającą prędkością, Payton odwrócił głowę i spojrzał spode łba na wielkiego, jasnowłosego
mężczyznę, stojącego o jard od jego łóżka. Mimo że gorąco kochał swą kuzynkę Gillyanne, nie był
pewien, czy jest zachwycony także jej widokiem. Na pewno nie w tej chwili, gdy właśnie miał się oddać
małej porannej rozkoszy.
- Gilly, Connor, co wy tu robicie? - spytał i próbował usiąść, a nieznaczny ruch za jego plecami powiedział
mu, że Kirstie wciąż jest w łóżku.
- Musiałam cię zobaczyć, Paytonie - powiedziała Gillyanne, podchodząc bliżej i starając się zajrzeć za
jego plecy. - Coś mi mówiło, że jesteś w niebezpieczeństwie i że potrzebujesz pomocy.
- Przywiozłaś ze sobą bliźniaki?
- Nie, oczywiście, że nie. Mam nadzieję, że uda nam się w miarę szybko rozwiązać twój problem, bo już
tęsknię za mymi pociechami. - Podeszła bliżej do łóżka i obrzuciła podejrzliwym spojrzeniem mocno
wygniecione prześcieradło. - Do diabła, Paytonie, jestem pewna, że widziałam w tym łóżku kobietę.
Connor? - Gillyanne zmarszczyła brwi, gdy mąż nie podszedł, by stanąć u jej boku. - Dlaczego nie
podejdziesz bliżej?
- Cóż, poza tym, że nie mam wielkiej ochoty oglądać twego kuzyna nago, myślę, że najlepiej, bym stał
bez ruchu, skoro ktoś przytknął, mi do tyłka ostrze noża - odparł Connor.
Gillyanne zerknęła za plecy męża,
- Och, to tylko chłopiec, Możesz odłożyć ten nóż, chłopcze, Connor cię nie skrzywdzi,
- Nie byłbym tego taki pewny - wycedził Connor.
- Lepiej szybko mi powiedzcie, co tu robicie - powiedział Callum - albo wbiję ci ten nóż w tyłek.
Connor uniósł jedną brew, patrząc na szczerzącego zęby Paytona, ale odpowiedział Callumowi:
- Powinieneś bardziej uważać, komu grozisz, chłopcze, Mogę naprawdę cię skrzywdzić, jeśli mnie
zirytujesz,
- Ha, a ja mogę wbić ci ten nóż aż po trzonek. Gdzie jest moja pani? Nie widziałem jej, a powinna tutaj
być.
- Paytonie - warknęła Gillyanne - skończ z tym cyrkiem i powiedz chłopcu, kim jesteśmy.
Dotkliwe uszczypnięcie w pośladek zachęciło Paytona do złożenia wyjaśnień Callumowi.
- Kirstie nic nie jest, Callumie. Po prostu się chowa. Ci ludzie nie stanowią dla nas żadnego zagrożenia. -
Skinął głową w kierunku Gillyanne. - To jest moja kuzynka, lady Gillyanne i jej mąż, sir Connor MacEnroy.
Wydaje mi się, że mamy paru nowych sprzymierzeńców, chłopcze.
- No, no, chłopcze - odezwał się Jan, stając w drzwiach.
- Dlaczego kłujesz sir Connora nożem w tyłek?
Callum popatrzył spode łba na Jana, ale schował nóż do pochwy.
- Widziałem, jak tu wchodził, a ponieważ nie wiedziałem, kim jest, obawiałem się, że skrzywdzi moją
panią. Och, i może sir Paytona. Wiesz, kiedy jest nagi, nie wydaje się ani szybki, ani uważny. Więc
chciałem użyć mego noża na tego pana.
- Cóż, szybko zareagowałeś - przyznał Jan - ale mierzyłeś w kiepskie miejsce, chłopcze. Nie
unieszkodliwisz mężczyzny,
wbijając mu nóż w tyłek a tylko go rozwścieczysz. Nic, powinieneś mierzyć tutaj - poinstruował Jan,
wskazując wyjątkowo wrażliwy punkt u dołu pleców Connora.
Payton już miał powiedzieć Janowi, żeby odbywali swoje lekcje gdzie indziej, ale jęknął tylko, gdy
dostrzegł, kto tłoczy się za sługą. Gillyanne, oniemiała, wpatrywała się w Alice i otaczającą ją siódemkę
dzieci. Zdezorientowana spojrzała na Calluma, potem na Paytona i już otwierała usta, aby coś
powiedzieć.
- Nawet nie zaczynaj - odezwał się, by zatrzymać nawałnicę pytań. - Idźcie do wielkiej sali.
- Gdzie jest lady Kirstie? - chciała wiedzieć Moira. Podbiegła do łóżka, rozejrzała się i wbiła pytający wzrok
w Paytona.
- Ukrywa się - powtórzył Payton i spojrzał na Gillyanne.
- Dlatego, że w pokoju jest tyle ludzi.
- Nie widziałam jej. - Dolna warga Moiry zaczęła niebezpiecznie drżeć. - Czy potwór znowu ją złapał?
Zanim Payton zdążył odpowiedzieć, poczuł za sobą jakiś ruch. Otoczyło go blade, szczupłe ramię, a mała,
kształtna dłoń szybko pogłaskała Moirę po policzku. Zerknął przez ramię, ale dostrzegł tylko masę
splątanych czarnych włosów i dymnoszare oczy. Niewielki fragment twarzy Kirstie, który udało mu się
dostrzec, był czerwony jak piwonia.
- Widzisz, moja maleńka - powiedziała Kirstie. - Nic mi nie jest. Potrzebuję po prostu chwili prywatności,
zanim do was dołączę w głównej sali.
Mora skinęła głową, odwróciła się do wszystkich zebranych i głośno rozkazała:
- Wychodźcie!Moja pani jest naga!
- Tylko tego było mi potrzeba - mruknęła Kirstie i ponownie ukryła się za plecami Paytona.
Payton z trudem powstrzymywał śmiech, gdy mała Moira pomaszerowała w stronę grupy i wskazała
palcem na drzwi, imponująco władcza w swym niemym rozkazie. Alice, której skrzywiona twarz pokazywała,
że robi, co w jej mocy, by nie wybuchnąć śmiechem, szybko wypchnęła wszystkich z pokoju.
Szerokie uśmiechy na obliczach Connora, Jana i Gillyanne tylko utrudniały Paytonowi zachowanie
powagi.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, Payton usłyszał, jak Callum pyta Moirę:
- Skąd wiesz, że była naga? Widziałaś jej pypcie?
Nie mógł dłużej zachować powagi. Ryknął śmiechem i nawet widok uroczo zarumienionej i nagiej Kirstie,
wyskakującej z łóżka, nie zdołał go uspokoić.


Hanna Howell - Labirynt uczuć
“Where is he? Bridgerton!" he bellowed. Three chestnut heads swiveled in his direction.
Simon stomped across the grass, murder in his eyes. "I meant the idiot Bridgerton."
"That, I believe," Anthony said mildly, tilting his chin toward Colin, "would refer to you.”

Julia Quinn, The Duke and I

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 1 kwietnia 2013, o 09:52

Dobre :evillaugh: To jedna z dwóch książek Howell, które mi zostały do przeczytania :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 1 kwietnia 2013, o 10:36

tej części jeszcze nie czytałam..xD mój błąd. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10120
Dołączył(a): 12 lutego 2011, o 15:17
Lokalizacja: Poland
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer :)

Post przez Levanda » 1 kwietnia 2013, o 10:48

Pypcie? :hahaha: :hahaha:
http://dlaschroniska.pl/ - pomóżcie zwierzaczkom!

Avatar użytkownika
 
Posty: 1548
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 10:29
Ulubiona autorka/autor: SEP/Long/Stuart/Quinn/Enoch/Balogh

Post przez mad_line » 1 kwietnia 2013, o 12:58

Niesamowita scena, ogólnie cała książka mnie zaskoczyła - była naprawdę dobra. Mimo, że poruszała bardzo trudny temat
Spoiler:
to całość była wyważona emocjonalnie i dawała nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Polecam
“Where is he? Bridgerton!" he bellowed. Three chestnut heads swiveled in his direction.
Simon stomped across the grass, murder in his eyes. "I meant the idiot Bridgerton."
"That, I believe," Anthony said mildly, tilting his chin toward Colin, "would refer to you.”

Julia Quinn, The Duke and I

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 1 kwietnia 2013, o 13:01

też mi się podobała
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 3 kwietnia 2013, o 10:37

Przepraszam, że ja tu znowu... i że taki długi kawałek... ale nie mogę się powstrzymać bo to takie cudne i śmieszne :evillaugh:

Książę i ja Julia Quinn

Wicehrabina wetknęła głowę do środka, na twarzy miała
jakiś dziwaczny uśmiech.
- Daphne, można na chwileczkę? - spytała zduszonym
głosem.
Córka spojrzała na matkę niespokojnie.
- Jeszcze się pytasz? - Wstała z łóżka, a matka wślizgnęła
się do pokoju. Cera Violetty harmonizowała nadzwyczajnie
z jej żółtą sukienką.
- Dobrze się czujesz, mamo? Jesteś jakby trochę zielona.
- Nic mi nie jest. Ja tylko... - Wicehrabina zakasłała, prężąc
ramiona. - Pora, abyśmy porozmawiały.
- Ochhhhh! - westchnęła Daphne. Serce waliło jej coraz
szybciej. Nie mogła już się tego doczekać. Wszystkie
przyjaciółki jej mówiły, że w wigilię ślubu matki dzielą się
z córkami wszelkimi sekretami małżeńskimi. W ostatniej
możliwie chwili przyjmowane są do świata dojrzałych kobiet
i zapoznawane z wszystkimi tymi wszetecznymi i pikantnymi
szczególikami, których z takim uporem strzeże
się przed dorastającymi dziewczętami. Niektóre młode damy
z jej otoczenia były już oczywiście po ślubie i Daphne
wraz z przyjaciółkami nakłaniała je do ujawnienia
prawdy, której nikt inny nie chce ujawnić, ale młode mężatki
chichotały jedynie i odpowiadały: - Wkrótce same się
dowiecie.
„Wkrótce" zamieniło się w „teraz" i Daphne nie mogła
się już doczekać.
Violetta natomiast wyglądała tak, jakby w każdej chwili
mogła zwrócić zawartość swojego żołądka.
Daphne poklepała dłonią po łóżku.
- Może byś tak usiadła, mamo?
Wicehrabina, dość rozkojarzona, przymknęła oczy.
- Tak, tak, bardzo chętnie. - Przysiadła na brzeżku łóżka.
Nie miała zbyt zadowolonej miny.
Daphne postanowiła zlitować się nad matką i sama zagaiła
rozmowę.
- Chodzi o ślub? - spytała łagodnie.
Kiwnięcie głową Violetty było ledwo dostrzegalne.
Dziewczyna stłumiła szaloną radość w swoim głosie.
- O noc poślubną?
Tym razem wicehrabinie udało się podnieść i opuścić
podbródek aż o cały cal.
- Doprawdy nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. To jest
wysoce nieprzyzwoite.
Daphne starała się cierpliwie czekać. W końcu matka
przystąpi do rzeczy.
- Widzisz... - zaczęła niepewnie - jest coś, o czym musisz
wiedzieć. Coś, co wydarzy się jutrzejszej nocy. Coś... - zakasłała
- ...co odnosi się do twojego męża.
Daphne pochyliła się do przodu, jej oczy były szeroko
rozwarte.
Violetta cofnęła się gwałtownie, wyraźnie speszona nadmierną
ciekawością córki.
- Widzisz, twój mąż... to znaczy Simon, ma się rozumieć,
gdyż to on będzie twoim mężem...
Matka nie dawała żadnych oznak, że ma zamiar zakończyć
swoją myśl, toteż Daphne mruknęła pod nosem:
- Tak, moim mężem będzie Simon.
Violetta jęknęła, jej chabrowe oczy patrzyły na wszystko,
tylko nie na twarz córki.
- To dla mnie bardzo trudne.
- Właśnie widzę - wymruczała Daphne.
Wicehrabina wzięła głęboki oddech i usiadła prosto. Jej
wąskie ramiona były odrzucone do tyłu, jakby sprężała się
do wykonania nadzwyczaj nieprzyjemnego zadania.
- W czasie waszej nocy poślubnej - zaczęła - mąż będzie oczekiwał
od ciebie spełnienia twojego obowiązku małżeńskiego.
Daphne nie usłyszała nic, czego by jeszcze nie wiedziała.
- Wasze małżeństwo musi zostać skonsumowane.
- No jasne - mruknęła dziewczyna.
- Książę złączy się z tobą w waszym łóżku.
Daphne kiwnęła głową. O tym również wiedziała.
- I dopuści się na twojej osobie... - matka szukała rozpaczliwie
właściwych słów - pewnych poufałości.
Usta Daphne rozchyliły się nieco, jej nerwowe wciągnięcia
powietrza do płuc stanowiły jedyne dźwięki w sypialni.
To się wreszcie zaczynało robić interesujące.
- Jestem tu, aby cię uprzedzić - matka mówiła coraz szybciej
- że twój obowiązek małżeński nie musi być nieprzyjemny.
Ale na czym on polega?
Policzki Violetty płonęły rumieńcem.
- Wiem, że niektóre kobiety uważają ten... hmm, ten akt,
za odrażający, ale...
- Naprawdę? - zdziwiła się Daphne. - To dlaczego tyle
pokojówek spotyka się po kryjomu z lokajami? Sama widziałam.
W wicehrabinie z miejsca odezwał się znieważony pracodawca.
- Która to była pokojówka?
- Nie próbuj zmieniać tematu - ostrzegła ją Daphne. -
Czekam na to cały tydzień.
Zapał matki nieco ostygł.
- Serio?
Daphne zrobiła minę w stylu a-czego-się-spodziewałaś?
- No, oczywiście.
- Na czym to ja skończyłam? - westchnęła Violetta.
- Że niektóre kobiety uważają swój obowiązek małżeński
za nieprzyjemny.
- Racja. No tak. Mhm.
Dziewczyna spojrzała w dół na ręce matki i zauważyła,
że ta porwała na kawałki całą chusteczkę do nosa.
- Chcę tylko, żebyś wiedziała - oznajmiła Violetta, wyrzucając
z siebie poszczególne słowa, jakby chciała się już
ich nareszcie pozbyć - że to wcale nie musi być nieprzyjemne.
Kiedy dwojgu ludzi zależy na sobie - zakładam, że księciu
bardzo na tobie zależy...
- A mnie na nim - przerwała jej miękko Daphne.
- Oczywiście. Racja. Otóż, widzisz, zważywszy, że zależy
wam na sobie, zapewne będzie to bardzo urocza i szczególna
chwila. - Wicehrabina zaczęła wycofywać się w nogi
łóżka, rozpościerając na kołdrze jasnożółty jedwab swoich
spódnic. - I nie masz powodu do niepokoju. Książę na pewno
będzie niezwykle delikatny.
Daphne przypomniała sobie namiętny pocałunek Simona.
Słowa „niezwykle delikatny" nie miały tu raczej zastosowania.
- Ale...
Violetta piorunem się wyprostowała.
- W porządku. Życzę ci dobrej nocy. Przyszłam tutaj, żeby
ci to powiedzieć.
- To wszystko?
Matka rzuciła się do drzwi.
- Eee, wszystko - odparła, przewracając oczami z miną
winowajczyni. - Spodziewałaś się czegoś więcej?
- Tak! - Daphne pobiegła za Violetta i zasłoniła drzwi,
uniemożliwiając jej ucieczkę. - Nie możesz wyjść, mówiąc
mi tylko tyle!
Wicehrabina spojrzała przeciągle na okno. Daphne była
wdzięczna, że jej pokój mieści się na drugim piętrze, bo inaczej
matka mogłaby spróbować utorować sobie drogę tędy.
- Daphne... - bąknęła Violetta zduszonym głosem.
- Ale co ja mam robić?
- Twój mąż będzie wiedział - odparła sztywno wicehrabina.
- Nie chcę wyjść na idiotkę, mamo.
Violetta aż zajęczała.
- Nie wyjdziesz na idiotkę. Zaufaj mi. Mężczyznę można...
Daphne uczepiła się tej na wpół nie dokończonej myśli.
- Mężczyznę można co? Co, mamo? Skończ to zdanie.
W tym czasie cała twarz wicehrabiny pokryła się już jaskrawą
czerwienią, a szyja i uszy zrobiły znaczne postępy
w zabarwianiu się na lilaróż.
- Mężczyznę można łatwo zadowolić - wymamrotała. -
Książę nie będzie rozczarowany.
- Ale...
- Ale już dosyć! - oznajmiła stanowczo Violetta. - Powiedziałam
ci wszystko, co usłyszałam od mojej matki. Nie bądź
zdenerwowaną fajtłapą i zrób swoje, a będziesz miała dziecko.
Daphne dosłownie rozdziawiła usta.
- Co?
Wicehrabina aż zachichotała nerwowo.
- Czyżbym zapomniała poruszyć ten punkt o dziecku?
- Mamo!
- Doskonale. Spełnianie obowiązku małżeńskiego - to znaczy,
hmm, konsumowanie małżeństwa - to sposób na płodzenie
dzieci.
Daphne aż oparła się o ścianę.
- Więc zrobiłaś to osiem razy? - wyszeptała.
- Nie!
Dziewczyna zamrugała, skonsternowana. Wyjaśnienia
matki były nieprawdopodobnie mętne i dalej nie wiedziała,
na czym konkretnie polega ten obowiązek małżeński, lecz
i tak coś tu się nie zgadzało.
- Ale czyż nie musiałaś tego robić osiem razy?
Violetta zaczęła się wachlować szaleńczo.
- Tak. Nie! Daphne, to bardzo osobista sprawa.
- No, to jak zdołałaś urodzić ośmioro dzieci, skoro...
- Robiłam to więcej razy niż osiem - zgrzytnęła zębami
wicehrabina. Wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię.
Daphne gapiła się na matkę z niedowierzaniem.
- Więcej?
- Czasami ludzie robią to wyłącznie dla przyjemności -
oznajmiła Violetta, prawie nie poruszając ustami, a już na pewno
nie odrywając oczu od pojedynczego punktu na podłodze.
- Dla przyjemności? - wydyszała Daphne.
- Eee, tak.
- Jak wtedy, kiedy mężczyzna i kobieta się całują?
- Właśnie. - Matka westchnęła z ulgą. - Bardzo podobnie...
- Nagle zwęziła oczy. - Daphne, czy całowałaś się
z księciem? - spytała szorstkim tonem.
Daphne zauważyła, że jej skóra przybrała odcień rywalizujący
z odcieniem matczynej skóry.
- Może - mruknęła.
Violetta pogroziła córce palcem.
- Daphne Bridgerton, nie mieści mi się w głowie, że mogłaś
zrobić coś takiego. Dobrze wiesz, że przestrzegałam cię,
abyś nie pozwalała mężczyznom na takie bezeceństwa!
- Jakie to ma znaczenie teraz, skoro mamy się pobrać!
- Mimo wszystko... - Wicehrabina głośno wypuściła powietrze
z płuc. - Mniejsza z tym. Masz rację. To bez znaczenia.
Wychodzisz za mąż. I to za samego księcia, a jeśli
cię pocałował, to trudno. Można się było tego spodziewać.
Daphne patrzyła na matkę z niedowierzaniem. Nerwowe
paplanie takimi krótkimi zdaniami nie leżało w jej charakterze.
- A zatem - stwierdziła - jeśli nie masz więcej pytań, pozostawię
cię twoim, hmm... - urwała, z obłędem w oczach,
wpatrując się w pamiątki, którymi bawiła się córka. —... twoim
dotychczasowym zajęciom.
- Ależ ja mam więcej pytań!
Jednakże wicehrabina zdążyła już uciec.

:rotfl: :rotfl: :rotfl: po prostu kocham ten fragment :padam:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 3 kwietnia 2013, o 10:55

...chyba zrobię sobie przypominajkę z Quinn....uśmiałam się.... :smile: :smile: :smile:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 3 kwietnia 2013, o 10:59

Muszę powiedzieć, że po kolejny częściach miałam wrażenie, że powyższa scena z pierwszej części nie do końca pasuje do Violet ;)
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 3 kwietnia 2013, o 11:17

:rotfl: uwielbiam ten fragment..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 3 kwietnia 2013, o 14:28

zapisze siebie to :rotfl:
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 50
Dołączył(a): 20 września 2012, o 00:07
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez AnilEWE » 3 kwietnia 2013, o 18:08

hehehe.... Uśmiałam się znowu :evillaugh: Robiłaś to 8 razy? heheh
Go to hell.
I'm reading.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 3 kwietnia 2013, o 18:20

Nocny Anioł napisał(a):zapisze siebie to :rotfl:

Aniołku to jest pierwszy tom serii - boska seria - Rodzina Bridgerton, będziesz piała ze śmiechu, bardzo Ci polecam :smile: Są tam bale, ale zupełnie nie ma nudy, myślę, że spodoba Ci się tak bardzo, albo prawie - jak wampirki Sparks :P :)

Agrest napisał(a):Muszę powiedzieć, że po kolejny częściach miałam wrażenie, że powyższa scena z pierwszej części nie do końca pasuje do Violet ;)

Coś w tym jest.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 3 kwietnia 2013, o 18:55

zapoznam się :*
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 3 kwietnia 2013, o 19:03

Ja niedawno to czytałam, też się z tego uśmiałam :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 3 kwietnia 2013, o 20:25

Właśnie rechoczę jak żaba, Aniołku na większą zachętę - z tego rechoczę:

Hastings siedział w barze, dopóki pierwsze światła poranka
nie zarysowały nieba. Pociągał miarowo z butelczyny,
za którą zapłacił z góry, a potem, kiedy nadeszła pora
wyjścia, wstał niepewnie na nogi, wetknął butelkę do kieszeni
i ruszył w drogę powrotną do domu.
Siedział w siodle i pił, a podła "whisky paliła go w żołądku.
Stawał się coraz bardziej pijany i tylko jednej myśli udawało
się przebijać przez mgiełkę zamroczenia.
Daphne ma do niego wrócić.
Była jego żoną, niech ją diabli. Przywykł do jej obecności.
Nie miała prawa ot tak sobie -wstać i wynieść się z ich sypialni.
Zmusi ją do powrotu. Będzie się do niej wdzięczył i będzie
ją namawiał, a potem...
Czknął głośno i nieładnie. No cóż, tyle będzie musiało
wystarczyć za wdzięczenie się i namowy. Był zanadto wstawiony,
aby wymyślić coś lepszego.
Zanim dotarł do zamku Clyvedon, wprowadził się w cudowny
stan alkoholowego samouwielbienia. A zanim stanął
kołysząc się przed drzwiami Daphne, narobił tyle hałasu, że
mógłby zbudzić umarłego.
- Daphneeeeeeeeee! - ryknął, próbując zagłuszyć pewną
nutkę desperacji w swoim głosie. Po co ma wpadać w patos?
Zamyślił się, marszcząc czoło. Swoją drogą, gdyby wpadł
w patos, to może byłaby bardziej skłonna otworzyć drzwi?
Pociągnął nosem kilka razy, po czym znowu zawył:
- Daphneeeeeeee!
Kiedy minęły dwie sekundy, a ona wciąż nie reagowała,
Simon przywarł do masywnych drzwi (głównie dlatego, że
jego zmysł równowagi kąpał się w morzu whisky).
- Och, Daphne - westchnął, przyciskając czoło do drewna.
- Gdybyś...
Raptem drzwi się otworzyły i Simon runął jak kłoda.
- Musiałaś otwierać je tak... nagle? - wymamrotał.
Daphne, która jeszcze wciągała na siebie peniuar, ujrzała
na podłodze ludzki ochłap i z ledwością rozpoznała
w nim swojego męża.
- Dobry Boże - powiedziała. - Coś ty ze sobą... - Schyli-
ła się, żeby mu pomóc, po czym odskoczyła jak oparzona.
Simon otworzył usta i chuchnął na nią. - Jesteś pijany! - zawołała
karcącym tonem.
Pokiwał uroczyście głową.
- Chyba tak.
- Gdzieś ty był?
Zamrugał i spojrzał na nią, jakby nigdy w życiu nie słyszał
równie głupiego pytania.
- Poszedłem się zaprawicz - odpowiedział, a potem mu
się odbiło.
- Simonie, powinieneś leżeć w łóżku.
Znowu pokiwał głową, tym razem ze znacznie większym
wigorem i entuzjazmem.
- Jaszne, jaszne, w łóżku. - Próbował dźwignąć się na nogi,
ale w chwili gdy zdołał jakoś uklęknąć, z miejsca stracił
równowagę i z powrotem padł na dywan. - Hmm - mruknął,
przyglądając się swej dolnej połowie ciała. - Hmm, to
dżywne. - Jeszcze raz podniósł wzrok na żonę i spojrzał na
nią z wyrazem najwyższego zmieszania. - Mógłbym przysząc,
że to były moje nogi.
Daphne przewróciła oczami.
Simon znowu wypróbował sprawność swoich dolnych
kończyn, z identycznym rezultatem.
- Chyba moje członki nie funkczjonują prawidłowo -
stwierdził.
- Mózg ci nie funkcjonuje prawidłowo! - odparła. - Co
ja mam z tobą zrobić?
Spojrzał w jej kierunku i wyszczerzył zęby.
- Kochasz mnie? Mówiłasz, że mnie kochasz, wiesz? -
Nachmurzył się. - Nie sądzę, żebysz mogła to cofnącz.
Daphne westchnęła przeciągle. Powinna wściec się na
niego - niech to licho, była na niego wściekła - ale trudno
płonąć oburzeniem, gdy Simon robi taką patetyczną minę.
Poza tym, mając trzech braci, nabyła trochę doświadczenia
w postępowaniu z pijanymi bałwanami. Będzie musiał
to przespać, nic więcej nie da się zrobić. Obudzi się z koszmarnym
bólem głowy (dobrze mu tak!), a potem będzie się
upierał, żeby przyrządzić mu jakąś trującą miksturę, która
jak nic zlikwiduje całkowicie jego kaca.
- Simonie? - zapytała cierpliwie - bardzo jesteś pijany?
Poczęstował ją kretyńskim uśmiechem.
- Bardzo.
- Tak myślałam - mruknęła pod nosem. Zgięła się wpół
i podłożyła ręce pod jego barki. - A teraz, jazda do góry,
musimy położyć cię do łóżka.
Lecz Simon nie poruszył się, siedział tylko i patrzył na
nią w górę z wyjątkowo głupim wyrazem twarzy.
- Po co mam wstawacz? - wybełkotał. - Nie możesz ze mną
poszedżecz? - Otoczył ją ramionami w smętnym uścisku. -
Daphne, chodź i poszedż ze mną.
- Simon!
Poklepał dywan obok siebie.
- Tak tu ładnie na podłodze.
- Nie, Simonie. Nie mogę z tobą posiedzieć - wycedziła,
z wysiłkiem uwalniając się z jego mocnego uścisku. - Musisz
iść do łóżka. - Znowu spróbowała go podnieść, z takim
samym opłakanym skutkiem. - Jezu Chryste - szepnęła pod
nosem - dlaczego musiałeś tak się upić?
Nie powinien usłyszeć tych słów, ale widać je usłyszał,
bo zadarł głowę i oznajmił:
- Chczałem czę odzyskacz.
Daphne patrzyła na niego ze zgrozą. Oboje wiedzieli, co
zrobił, by ją odzyskać, jednak postanowiła, że z tak pijanym
Simonem nie będzie prowadziła żadnych rozmów na ten temat.
Pociągnęła go więc tylko za ramię i powiedziała:
- Pogadamy o tym jutro.
Zamrugał kilka razy w krótkich odstępach czasu.
- Zrozum, teraz jest jutro. - Wyciągał szyję to w lewo, to
w prawo, zerkając w stronę okien. Zasłony były zaciągnięte,
ale sączyło się już przez nie światło nowego dnia. - Dżeń
jak diabli - bąknął. - Widzisz? - Machnął ręką w kierunku
okna. - Już jutro.
- Więc pogadamy o tym wieczorem - odparła z odrobiną
desperacji. Czuła się tak, jakby jej serce dostało się między
kamienie młyńskie; bała się, że już więcej tego nie zniesie.
- Proszę, Simonie, zostawmy to na razie, tak jak jest.
- Rzecz w tym, Daphney... - Rzucił gwałtownie głową,
całkiem tak jak pies, który otrząsa się z wody. - Daph-ne -
powiedział w skupieniu. - Daph-ne Daph-ne.
Daphne nie do końca udało się powstrzymać uśmiech.
- Co, Simonie?
- Problem, rozumiesz... - poskrobał się w głowę - nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiem? - spytała łagodnie.
- Dlaczego nie mogę tego zrobicz - odparł. Uniósł twarz
na wysokość twarzy Daphne; ta omal się nie wzdrygnęła na
widok szalonej rozpaczy w oczach męża.
- Nigdy nie chczałem czę zranicz, Daff - powiedział ochryple.
- Wiesz o tym, prawda?
Kiwnęła głową.
- Wiem o tym, Simonie.
- Szwietnie, bo sęk w tym... - Zrobił głęboki wdech, który
aż zatrząsł całym jego ciałem. - Nie mogę zrobicz tego,
czego pragniesz.
Nic nie odpowiedziała.
- Przez całe moje życzę - ciągnął ze smutkiem - przez całe
moje życzę on wygrywał. Wiedziałasz o tym? On zawsze
wygrywał. Tym razem ja będę zwycięzczą. - Niezgrabnym
ruchem opisał ręką łuk i dźgnął kciukiem swoją klatkę piersiową.
- Ja. Chocz raz chcę wygracz.
- Och, Simonie - szepnęła. - Wygrałeś dawno temu. Aż
nadto spełniłeś jego oczekiwania. Kiedy pokonałeś przeciwności,
nawiązałeś przyjaźń lub przemierzyłeś nowy ląd, wygrałeś.
Dokonałeś niezwykłych wyczynów, o których on nawet
nie pomyślał. - Zaparło jej dech i ścisnęła go za ramiona.
- Pokonałeś go. Wygrałeś. Dlaczego tego nie widzisz?
Simon potrząsnął głową.
- Nie chcę stacz się człowiekiem, jakiego pragnął - odparł.
- Nawet jeżeli... - czknął. - A jak nawet nie oczekiwał
tego ode m-mnie, to faktem jest, że pragnął doskonałego syna,
kogosz, kto byłby doskonałym k-kszęciem, kto p-poszlubiłby
doskonałą kszężną i spłodził d-doskonale dżeci.
Dolna warga Daphne utknęła między jej zębami. Znowu
się jąka. Musi być naprawdę zagniewany. Serce jej się kra-
jało z jego powodu, z powodu małego chłopczyka, który nie
pragnął niczego innego prócz aprobaty swojego papy.
Simon przechylił głowę na bok i obrzucił żonę zaskakująco
badawczym spojrzeniem.
- Czebie by zaakceptował.
- Och - westchnęła niepewna, jak ma to rozumieć.
- A jednak... - wzruszył ramionami, posyłając jej tajemniczy,
figlarny uśmiech - i tak się z tobą ożeniłem.
Wyglądał tak melancholijnie, tak chłopięco poważnie,
że musiała stoczyć ciężki bój z samą sobą, by nie chwycić
go w ramiona i nie spróbować go pocieszyć.

Książę i ja Julia Quinn
:evillaugh:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 3 kwietnia 2013, o 21:25

najlepiej to całą książkę zacytować..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 3 kwietnia 2013, o 21:25

kocham tę książkę
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 3 kwietnia 2013, o 22:45

Fakt, bardzo przyjemnie się ją czytało.
Czy pozostałe z tej serii też są takie wesołe ?

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 3 kwietnia 2013, o 22:49

Tak, wszystkie. A w każdym razie tak mi się wydaje. :P Jestem na etapie przypominania sobie całej serii i jak do tej pory powtórzyłam pierwszą, siódmą i zaczęłam drugą - w każdej jest śmiesznie.
Autorka ma boski styl pisania i rewelacyjne poczucie humoru, które bardzo mi pasuje. :)
Czyta się super, szybko i aż szkoda jak książka się kończy.
Ale już nic nie mówię, bo to nie ten temat i zaraz nam się od Lilii dostanie :D
LiaMort napisał(a):najlepiej to całą książkę zacytować..xD :rotfl:

Mam to samo wrażenie :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 4 kwietnia 2013, o 07:06

ludzki ochłap :evillaugh:
dobre to, zapisuje
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 1548
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 10:29
Ulubiona autorka/autor: SEP/Long/Stuart/Quinn/Enoch/Balogh

Post przez mad_line » 5 kwietnia 2013, o 10:11

faris napisał(a):Fakt, bardzo przyjemnie się ją czytało.
Czy pozostałe z tej serii też są takie wesołe ?


Trochę smutniejszy jest Grzesznik nawrócony no i może troszeczkę Kusząca propozycja, ale i tak to piękne i wciągające książki.

Cudowny fragment Tajemna, właśnie za takie momenty najbardziej kocham Quinn :bigeyes:
“Where is he? Bridgerton!" he bellowed. Three chestnut heads swiveled in his direction.
Simon stomped across the grass, murder in his eyes. "I meant the idiot Bridgerton."
"That, I believe," Anthony said mildly, tilting his chin toward Colin, "would refer to you.”

Julia Quinn, The Duke and I

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości