Teraz jest 27 listopada 2024, o 07:23

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 9 marca 2013, o 18:27

A ja "Śmiertelną ekstazę" Robb czytałam tak dawno, że już zapomniałam o tej scenie. :lol:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 22 marca 2013, o 12:21

Julia Quinn Książę i ja... może już było no ale. :bezradny: świetne to jest.
Ale nie zdążyli nawet dotrzeć na półpiętro, gdy frontowe
drzwi otwarły się na oścież przy akompaniamencie całego
potoku zdecydowanie kobiecych wyzwisk.
- Mamusia? - bąknęła Daphne, a słowo to wręcz zaskrzeczało
w jej gardle.
Lecz wicehrabina nie widziała nikogo poza swoim męskim
potomstwem.
- Wiedziałam, że was tu znajdę - rzuciła oskarżycielsko. -
Ze wszystkich najgłupszych i najbardziej upartych...
Daphne nie dosłyszała reszty matczynego przemówienia,
utonęło bowiem w gromkim śmiechu Simona w najbliższym
sąsiedztwie jej ucha.
- To przez niego tak cierpi! - zaprotestował Benedict. -
Jako jej bracia mamy obowiązek...
- Szanować rozum siostry na tyle, by pozwolić jej samej
rozwiązywać swoje problemy - dokończyła Violetta. - Jakoś
nie wygląda mi w tym momencie na szczególnie nieszczęśliwą.
- To dlatego, że...
- A jak mi powiecie, że to dlatego, że wasza zgraja wtargnęła
do jej domu jak stado baranów, to zaprę się was
wszystkich trzech raz na zawsze.
Wszyscy trzej pozamykali gęby na kłódki.
- A zatem - ciągnęła żwawo wicehrabina - chyba już najwyższy
czas, żebyśmy sobie poszli, nie uważacie? - Ponieważ
synowie wycofywali się zbyt wolno jak na jej gust, sięgnęła
ręką i...
- Proszę, mamo! - zaskomlał Colin. - Tylko... - Szarpnęła
go za ucho. - Nie za ucho - dokończył smętnie.
Daphne chwyciła Simona za ramię. Zaczął się już pokładać
ze śmiechu i bała się, że mógłby spaść ze schodów.
Z donośnym: - Maszerować mi! - Violetta wypchnęła synów
na zewnątrz, po czym odwróciła głowę ku Simonowi
i Daphne nadal stojącym na podeście.
- Cieszę się, że cię widzę w Londynie, Hastings - zawołała,
obdarzając zięcia szerokim, promiennym uśmiechem. -
Jeszcze tydzień i sama bym cię tu przywlokła.
Po czym wyszła na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi.
Simon obrócił twarz ku Daphne, jego ciało nadal trzęsło
się ze śmiechu.
- Czy to była twoja matka? - wyszczerzył zęby.
- Ma ukryte zalety.


-Mamusia? :hahaha: aż się popłakałam.
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 28 marca 2013, o 16:07

Uwielbiam humor sytuacyjny pani Quinn :D
Mam inną jej książkę na tapecie, i właśnie chichram się z tego:

Co wtorek Hiacynta czytała jego babci. W każdy wtorek, bez wyjątku, o tej samej
porze, w tym samym miejscu. Idąc ulicą i rozważając dalsze koleje swojego życia, Gareth
uświadomił sobie, że wie, gdzie dokładnie znajduje się w tej chwili Hiacynta. I że, jeśli chce
poprosić ją o rękę, wystarczy udać się tylko do Danbury House. Całkiem blisko!
Chyba powinien był wstrzymać się z tym. Wybrać bardziej romantyczne miejsce i
porę. Coś, co zbiłoby ją z nóg i pozbawiło tchu. Jednak podjął już decyzję i nie chciał dłużej
czekać. A poza tym babcia zasługiwała na to, by dowiedzieć się pierwsza o jego zaręczynach
- po tym wszystkim, co zrobiła dla niego przez wszystkie te lata!
Nie spodziewał się jednak, że przyjdzie mu oświadczyć się w obecności starszej pani.
Spojrzał na nią wymownie.
- O co chodzi? - warknęła.
Tam do licha! Nie wyszłaby z pokoju, choćby ją błagał na kolanach! A poza tym w
obecności babci Hiacynta po prostu nie mogła mu odmówić.
Co prawda nie przypuszczał, żeby dała mu kosza... ale co szkodzi zabezpieczyć się na
wszelki wypadek?
- Gareth? - odezwała się cicho Hiacynta. Pospiesznie odwrócił się do niej. Jak długo
stał tak, rozważając wszystkie możliwości?
- Hiacynto - szepnął równie cicho. Spojrzała na niego wyczekująco.
- Hiacynto - powtórzył, tym razem nieco pewniej. Uśmiechnął się, a ich spojrzenia się
spotkały. - Hiacynto...
- Doskonale wiemy, jak ona się nazywa! - wtrąciła babka. Gareth zignorował ją i
odsunął stolik, by przyklęknąć.
- Hiacynto - powiedział, rozkoszując się zmieszaniem dziewczyny, kiedy ujął jej dłoń
w obie ręce. - Czy wyświadczysz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?
Oczy Hiacynty rozszerzyły się i zamgliły, a usta, które z taką rozkoszą całował przed
kilkoma godzinami, zaczęły drżeć.
- Ja...ja...
To, że zabrakło jej słów, było tak niepodobne do Hiacynty! Na jej twarzy odbijały się
emocje, których w tym momencie doświadczała - zdumienie, wzruszenie, zakłopotanie,
radość. Była zachwycająca!
- Ja...ja...
- Tak! - wrzasnęła w końcu babka. - Tak! Wyjdzie za ciebie!
- Musi mi to powiedzieć sama.
- Kiedy nie może! - zaprotestowała lady D. - Widzisz przecież!
- Tak! - przemówiła wreszcie Hiacynta, kiwając głową i pociągając nosem. - Tak,
wyjdę za ciebie!
Podniósł jej rękę do ust.
- Cudownie!
- No, no! - mruknęła babka. - I dodała zrzędliwie: - Gdzie jest moja laska?!
- Za zegarem - odparła Hiacynta, nie odrywając oczu od Garetha.
Lady Danbury zamrugała oczami ze zdumienia, po czym wstała i wydobyła laskę z
ukrycia.
- Dlaczego? - spytała Hiacynta. Gareth uśmiechnął się.
- Co dlaczego?
- Dlaczego poprosiłeś mnie o rękę?
- Myślałem, że to się rozumie samo przez się!
- Odpowiedz jej! - wrzasnęła lady D., waląc laską o podłogę. Spojrzała na swą
podporę z nieukrywaną czułością. - Tak jest o wiele lepiej! - mruknęła.
Oboje młodzi odwrócili się do niej. Hiacynta z lekkim zniecierpliwieniem, Gareth z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Dobrze już, dobrze! - burknęła lady Danbury. - Pewnie chcecie przez chwilę zostać
sam na sam?
Ani Gareth, ani Hiacynta nie powiedzieli słowa.
- Już wychodzę, wychodzę - powtarzała hrabina, utykając znacznie wyraźniej niż
przed chwilą, gdy niemal skoczyła, by odzyskać laskę. - Ale nie wyobrażaj sobie - dodała
zatrzymując się w drzwiach - że was zostawię na długo! Dobrze wiem, co z ciebie za numer i
jeśli sądzisz, że pozwolę jej narażać cnotę...
- Jestem przecież twoim wnukiem!
- To jeszcze nie znaczy, żeś święty! - odparowała, po czym wyczłapała z pokoju,
zatrzaskując drzwi za sobą.

Magia pocałunku Julia Quinn

:evillaugh:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 28 marca 2013, o 17:07

Lady D. jest przecudowna :smile:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 28 marca 2013, o 17:36

to prawda,a scena jest cudna,usmiałam się przy niej
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 28 marca 2013, o 19:04

Lady D. jest świetna..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 4028
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:20
Lokalizacja: Namysłów
Ulubiona autorka/autor: Anne Bishop

Post przez Bombelek » 28 marca 2013, o 19:08

Lady Danbury wymiata :rotfl: I ta jej laska! Uwaga, bo babcia idzie! :rotfl:

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 28 marca 2013, o 21:33

- On sądzi, że mnie szantażujesz - oznajmiła otwarcie lady
Danbury.
- Że co robię? - Elizabeth zapytała cienko i ochryple.
- Agatha?! - wybuchnął pan Siddons z taką nutką w głosie,
jakby chciał zobaczyć starszą panią na piekielnych mękach.
- Znasz może słowo „subtelność"?
- Hm. Nigdy za nim nie przepadałam.
- Nie mów - mruknął.
- Zwrócił się pan do hrabiny po imieniu? - spytała Elizabeth.
Przeniosła pytający wzrok na lady Danbury. Pracowała
u niej od pięciu lat i nigdy nie pozwpliłaby sobie na podobną
poufałość.
- Znałam matkę pana Siddonsa - oznajmiła hrabina, jakby
to miało wszystko wyjaśniać.
Elizabeth oparła ręce na biodrach i rzuciła przystojnemu
zarządcy rozwścieczone spojrzenie.
- Jak pan śmie sądzić, że mogłabym szantażować tę uroczą
starszą panią!
- Uroczą? - zawtórował pan Siddons.
- Starszą?! - zagrzmiała lady Danbury.
- Nigdy bym nie upadła tak nisko - powiedziała dumnie
Elizabeth. - Nigdy! Powinien się pan wstydzić.
- Dokładnie to samo mu powiedziałam - poparła ją hrabina.
- Rzecz jasna, potrzebujesz pieniędzy, ale nie należysz
do osób, które...
Dziewczyna przewróciła oczami.
- A jest ktoś, kto nie potrzebuje?
- Ja na przykład mam ich pod dostatkiem - zauważyła
hrabina.
Dwoje pracowników lady Agathy zgodnie odwróciło głowy
w jej stronę i wbiło w nią oburzone spojrzenia.
- Hm! Taka jest prawda - rzuciła.
- Na co pani potrzebne pieniądze? - spytał łagodnie pan
Siddons.
- Nic panu do tego! - rzekła oburzona Elizabeth.
Ale lady Danbury najwyraźniej była odmiennego zdania,
powiedziała bowiem:
- Wszystko zaczęło się od tego, że...
- Lady Danbury, proszę! - Elizabeth spojrzała na nią błagalnie.
Było wystarczająco ciężko zamartwiać się finansami. Ale żeby
jeszcze zostać poniżonym w obecności obcego człowieka...
Lady Danbury wydawała się zorientować - chyba po raz
pierwszy w życiu - że przebrała miarkę i zasznurowała usta.
Elizabeth zamknęła oczy i odetchnęła.
- Dziękuję - wyszeptała.
- Pić mi się chce - stwierdziła hrabina.
- Właśnie - powiedziała Elizabeth właściwie do siebie, ale
na tyle głośno, żeby pozostali ją usłyszeli. - Herbata.
- Na co jeszcze czekasz? - spytała lady Danbury, postukując
niecierpliwie laską.
- Na wniebowzięcie - mruknęła pod nosem Elizabeth.

Julia Quinn Jak poślubić markiza :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 11234
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Śląsk
Ulubiona autorka/autor: S. Brown, SEP, J. Quinn

Post przez sunshine » 28 marca 2013, o 23:37

Lubie te książkę :hyhy:
Każdy jest jaki jest.
Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować.
Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.


Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli. ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 29 marca 2013, o 20:27

- Danielu, rusz się, pomóż Alecowi - nakazała ze ściśniętym gardłem.
- Tylko ich czterech, dziewczyno. Rozprawi się z nimi w trymiga.
Szał ją ogarnął na tę odpowiedź. Widziała, że osłania je obie, ale nie zdało
się jej szlachetne, że nie spieszy na ratunek druhowi, którego mogą zaraz usiec.
Ponad ramieniem Mary pchnęła go w plecy.
- Alec nie ma broni. Daj mu mój sztylet albo swój miecz.
- Nie trzeba mu broni.
Radosny ton wskazywał najwyraźniej, że Daniel zwariował.
Nie będzie się z nim spierać.
- Albo mu pomożesz, albo ja to zrobię.
- Dobrze, dziewczyno, skoro nalegasz. - Uwolnił się od dłoni Mary
wczepionych w jego tunikę i ruszył w stronę okrążających Aleca zbójów.
Doszedł na skraj przecinki i stanął. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Schował miecz do pochwy, założył ręce na piersi i niech to czart, jeśli nie
wykrzywił się w uśmiechu.
Alec odpowiedział uśmiechem.
- Poślubiłyśmy przygłupów - oznajmiła Jamie siostrze.

Oblubienica Garwood oczywiście :evillaugh:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 29 marca 2013, o 21:53

:P lubię to.xD o.
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 30 marca 2013, o 10:52

ze wszechstron już mnie wodzicie na pokuszenie z tą Oblubienicą :P a ja tak chcę oszczędzać Garwood :P
ale fragment świetny ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 marca 2013, o 11:46

Chętnie Ci kilka próbek rzucę, by zachęcić :P

Błyskawicy się nie spodobał. Znarowiona usiłowała się wcisnąć między Jamie i
Aleca, ale Donald okazał siłę charakteru. Kiedy jeszcze Alec rzucił ostre słowo,
koniuszy opanował wreszcie klacz i ruszył z nią przez podwórzec. Jamie patrzyła
za nimi jak niespokojna matka, której zabierają dziecko.
- Usadzi się.
Zezłościła ją ta uwaga Aleca. Zatem w jego oczach ona i jej klacz niczym się od
siebie nie różnią, tak? Jej powiedział to samo. Tu koń, tu żona.
- Ona może tak - odparła kładąc nacisk na słowo „ona".
Ruszyli w stronę schodów prowadzących do zamkowych odrzwi. Ciągle jeszcze
nie przedstawił jej swoim ludziom. Długą chwilę dumała nad tym przeoczeniem,
po czym uznała, że widać czeka na odpowiedni moment, by rzecz wypadła godnie i
okazale.
Zatrzymał się na szczycie stopni, odwrócił i ruchem ramienia nakazał jej to samo.
Dopiero wtedy zwolnił uścisk, wziął kilt od jednego ze swoich ludzi i przerzucił
przez prawe ramię Jamie. Ledwie to uczynił, na podwórcu zaległa cisza.
Wojownicy położyli dłonie na sercach, schylili głowy.
Chwila nadeszła.
Jamie stała wyprostowana jak struna, ze spuszczonymi po bokach rękoma, czekając
na wspaniałą mowę, którą Alec na pewno zaraz wygłosi. Teraz, chce czy nie chce,
będzie musiał oddać jej sprawiedliwość, pochwalić.
Zapamięta sobie każde wypowiedziane przez niego słowo, żeby przywoływać je za
każdym razem, ilekroć Alec ją zgniewa. Mowa była krótka, raz dwa się z nią
uporał; prawdę mówiąc, szybciej niż dotarła do jej świadomości.
- Moja żona - zagrzmiał głos Aleca nad głowami tłumu.
Moja żona? I tyle? Nic więcej nie miał do powiedzenia? Milczał, zatem skończył.
A że powiedział, co powiedział, po gaelicku, ona zaś nie myślała zdradzać się
przed nim ze znajomością jego mowy, nie bardzo jak miała okazać mu swoje
oburzenie na tę burkliwą małomówność. Na dany przez Aleca sygnał zebrani
dobyli mieczy i przez podwórzec przetoczył się potężny okrzyk.
Przysunęła się bliżej męża, po czym schyliła głowę i pokłoniła się wojom. Przeraził
ją kolejny okrzyk radości. Pewnie czuje się speszona i przytłoczona tym tłumnym
zgromadzeniem.
- Co im powiedziałeś? - szepnęła, wiedząc doskonale, co rzekł. Kiedy usłyszy
odpowiedź, pomyślała, że powinna mu zwrócić uwagę na to, jak skąpo wypadła
prezentacja.
Nie dał jej sposobności, by oświeciła go w tej materii.
- Powiedziałem, że jesteś Angielką - skłamał, obejmując ją ramieniem, i swoim
zwyczajem przycisnął mocno do siebie.
Bóg widzi, że traktuje ją niczym worek.
- I dla tej to przyczyny tak się radują? - zapytała zgryźliwie. – Bom Angielką?
- Nie, żono, dla tej przyczyny taki podnieśli jazgot.
Bezczelny. Jamie pokręciła głową.
- Jak znajdujesz moich ludzi? - zapytał już poważnym tonem.
- Wszyscy mają miecze - odparła nie patrząc na niego - tylko ty nie, to u nich
znajduję.
Cięty język ma ta kobieta. Uśmiechnął się w odpowiedzi na jej uszczypliwość.
Wojowie wpatrywali się w nią nie kryjąc ciekawości. Alec rozumiał, że muszą
nasycić się jej widokiem, oswoić się z nią. Jemu samemu przychodziło to z trudem.
Ten, który - jak się domyślała - był najbliższym powiernikiem Aleca, podszedł
właśnie na jego skinienie i stanął przed Jamie, czekając na dokonanie prezentacji.
- To Gavin, żono. On wszystkim zarządza, kiedy ja wyjeżdżam
Uśmiechnęła się przyjaźnie, gdy spojrzał jej w oczy, ale kiedy nie przestawał się w
nią wpatrywać, poczuła się nieswojo. Nie wiedziała, czy czeka na jakieś jej słowo,
czy na dopełnienie nie znanego jej ceremoniału. Urodziwy, postawny, przypominał
Daniela, męża Mary, tym bardziej gdy wreszcie rzekł z uśmiechem:
- To zaszczyt poznać was, lady Kincaid. - Po czym, ciągle nie spuszczając z niej
oczu, zwrócił się do Aleca: - Trafny wybór, Alecu. Jakeś przekonał Daniela...?
- Rzucaliśmy pniakami o prawo pierwszeństwa przy wyborze – oświadczył Alec. -
Moja żona była najładniejsza z całego miotu.
- Najładniejsza z miotu? - zwróciła się z furią do męża. - Kpisz sobie w żywe oczy
czy wierzysz w to, co mówisz?
- Żartuję.
- On tak zawsze - poinformowała Gavina, tą okrężną drogą przepraszając go za
niewyparzony język Aleca.
Gavin nie posiadał się ze zdumienia. W całym swoim życiu nie słyszał jeszcze, by
laird żartował. Nie śmiał wszak zaprzeczać słowom lady Kincaid. Kątem oka
zdążył dojrzeć, jak Alec mrugnął porozumiewawczo do Jamie.
- Jest bardzo utrudzona, Gavinie - odezwał się. - Trzeba jej dobrej wieczerzy i snu.
- Trzeba jej pierwej zobaczyć twój dom - odparła Jamie zgryźliwie – bo bardzo go
ciekawa.
Obydwaj uśmiechnęli się na ten delikatny przytyk; dawała im do zrozumienia, że
nieładnie jest mówić w czyjejś przytomności tak, jakby go nie było.

Nadal Oblubienica Garwood oczywiście ;)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 30 marca 2013, o 14:30

wezmę się na pewno, stoi już na półce i nabiera mocy urzędowej :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 30 marca 2013, o 14:40

Ta Julia Quinn wygląda zachęcająco. Może też trzeba się zapoznać...
Garwood, dla mnie wielka tajemnica. Część książek mi się podoba, części nie mogę znieść. Eh.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 marca 2013, o 14:42

Garwood kocham całą :bigeyes:
Faris jeśli lubisz humor w romansach to koniecznie z Quinn się zapoznaj, bardzo fajnie pisze :)

Sol, nie obijaj się, bierz ją! :P
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 30 marca 2013, o 14:53

Kolejna autorka do zapoznania się. Baaardzo lubię humor w romansach :)

Ostatni mój ulubiony fragment przy którym się chichrałam i czytałam kilka razy...

- Wyluzuj Peabody - warknął McNabb
- Pocałuj mnie gdzieś.
Eve udało się opanować chichot słysząc, jak asystentka używa jej własnych zwrotów, nie wytrzymała jednak, kiedy McNabb zapytał wesoło:
- Gdzie?

:rotfl:

Avatar użytkownika
 
Posty: 4028
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:20
Lokalizacja: Namysłów
Ulubiona autorka/autor: Anne Bishop

Post przez Bombelek » 30 marca 2013, o 14:58

A z jakiej to książki? :mysli:

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 marca 2013, o 15:13

J.D. Robb tylko która część In Death :mysli:
Mam! Randka ze śmiercią, 7 tom. :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 30 marca 2013, o 15:36

cudne to. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 marca 2013, o 19:33

Też się śmiałam przy tym kawałku :) Ja jeszcze lubię wojnę Eve z Summersetem :P
Oboje niereformowalni :P

A to moja ulubiona scena z Oblubienicy, tym razem nie śmieszna, ale wzruszająca :adore:
Jeśłi tu już kiedyś była, to wybaczcie, ale warto ją powtórzyć :bigeyes:

Wojownicy czekali na górnym dziedzińcu i dolnym podwórcu na wieści o ich
druhu. Kilka setek ludzi zebrało się czuwać przy umierającym. Nie odejdą, póki go
nie zobaczą. Tego prawa nikt nie może ich pozbawić.
Angus budził się ze snu i zamroczenia, gdy Jamie zamykała oczy. Klęczała przy
jego łóżku, nagie stopy skrywał kraj szaty, włosy rozsypały się na pościeli.
Spróbował poruszyć unieruchomioną ręką, jęknął od pulsującego bólu. Chciał ją
rozmasować, ktoś chwycił go za zdrową dłoń. Uniósł powieki i dojrzał od razu tę
kobietę, z głową koło jego uda, z zamkniętymi oczami. Nie umiał powiedzieć skąd,
ale wiedział na pewno, że są fiołkowe, czysto, czarodziejsko fiołkowe. Pomyślał,
że ona śpi, kiedy jednak próbował uwolnić dłoń, przytrzymała ją mocno. Do sali
zaczęli wsuwać się żołnierze. Witali go uśmiechami, próbował im odpowiadać.
Bolało, okropnie bolało, ale ich twarze powiadały, że nie umiera. Może słowa
ostatniego namaszczenia, które słyszał przez mgłę, były przeznaczone dla kogoś
innego.
Alec z Gavinem stanęli obok wejścia. Alec spoglądał na żonę, Gavin nie spuszczał
wzroku z wojów.
W jego mniemaniu była to prawdziwie magiczna chwila. Ludzie spoglądali w
osłupieniu na malującą się przed ich oczami scenę. Wszyscy jak jeden wiedzieli, że
lady Kincaid uratowała ich druha od niechybnej śmierci. Uśmiech błąkający się na
twarzy Aleca potwierdzał, że byli świadkami cudu. Sala mogła pomieścić tylko
jedną trzecią zebranych na zamku, ale kiedy
pierwszy uklęknął z pochyloną głową, wszyscy za nim poszli koleją do ostatniego
na dolnym podwórcu. W ten sposób okazywali wierność: nie dla Angusa przecież
klękali, to Alec wiedział, bo Angus był im równy. Nie, zaprzysięgali wierność lady
Kincaid, oznajmiali, że jej ufają bez reszty.
A jego żona przespała ten cichy hołd.
- Lekko rzekłem, że wiele czasu upłynie, nim ich sobie zaskarbi – powiedział
Gavin do Aleca. - Błąd. Jednego dnia nie trzeba jej było.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 30 marca 2013, o 20:41

uwielbiam tę scenę
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 30 marca 2013, o 20:51

tajemna napisał(a):Też się śmiałam przy tym kawałku :) Ja jeszcze lubię wojnę Eve z Summersetem :P
Oboje niereformowalni :P

Tajemna, oni wojują ale szanują się wzajemnie i jak trzeba to tworzą zwarty front ;) ale jakby któremuś zarzucić lubienie czy jakiekolwiek cieplejsze uczucia do drugiego to by się śmiertelnie obraziło.
Cudni są ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 30 marca 2013, o 20:55

ewa.p napisał(a):uwielbiam tę scenę

świetna jest.xD :P
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 31 marca 2013, o 21:09

:rotfl: "Intryga" Amanda Quick

Imogena przez chwilę wyglądała jak ogłuszona. Potem w jej oczach zabłysła wściekłość.
- Jak pan śmie?
Matthiasa przeszył ból. Stłumił go, W tym wypadku cel uświęca środki, uspokajał sumienie. Zacisnął zęby.
- Przepraszam, że przypomniałem o tamtym zdarzeniu, panno Waterstone.
- I słusznie pan przeprasza.
- Ale - ciągnął - uważam, że nie możemy udawać, że nie wiemy, co się stało. Faktów nic nie zmieni. Skoro Vanneckowi udało się panią uwieść już raz, z pewnością będzie tego próbował po raz kolejny. A jeśli nie zamierza pani wykorzystać swego ponętnego ciała, by wciągnąć go w swoje sieci...
- Piekło i szatani. Vanneck wtedy wcale mnie nie uwiódł, tylko mnie skompromitował. A to ogromna różnica.
- Doprawdy?
- Jedno to rzeczywistość, drugie wyłącznie pozory. - Imogena prychnęła pogardliwie. - Po człowieku o pańskiej inteligencji można by się spodziewać, że potrafi odróżnić te dwie rzeczy.
Matthias nagle stracił panowanie nad sobą.
- Świetnie, niech sobie pani dalej dzieli włos na czworo, jeśli taka pani wola. To niczego nie zmieni. Problem pozostaje ten sam. Niełatwo pani będzie poradzić sobie z człowiekiem pokroju Vannecka.
- Zapewniam pana, że mogę i sobie z nim poradzę. Tymczasem jednak zaczynam się zastanawiać, czy w jednym rzeczywiście nie ma pan racji, hrabio. Może nie potrzebuję pańskich usług. Kiedy początkowo układałam plan, wydawało mi się, że będzie pan wyjątkowo przydatny, ale teraz zaczynam się obawiać, że będzie z pana więcej szkody niż korzyści.
Z powodów, których sam Matthias nie rozumiał, pogardliwa odpowiedź Imogeny jeszcze bardziej rozpaliła ogień jego gniewu.
- Tak pani twierdzisz?
- Najwyraźniej okazuje się pan innym człowiekiem niż ten, za którego pana miałam.
- Piekło i szatani. A za kogo mnie pani miała?
- Zakładałam, jak się okazuje niesłusznie, że jesteś pan człowiekiem czynu, który nie lęka się niebezpieczeństw.
Człowiekiem, który bez namysłu rusza tam, gdzie czeka nań przygoda.
- A skąd pani nabrała takiego przekonania o mej osobie?
- Z pańskich artykułów na temat starożytnej Zamarii.
Z zapierających dech w piersiach relacji z pańskich podróży i poszukiwań wywnioskowałam, że naprawdę pan to wszystko przeżył. - Uśmiechnęła się pogardliwie. - Może jednak się omyliłam.
- Panno Waterstone, czyżby sugerowała pani, jakobym opierał swe artykuły na doniesieniach z drugiej ręki, tak samo jak ten przeklęty I. A. Stone?
- I. A. Stone otwarcie przyznaje się do źródeł swych informacji. Nie twierdzi, że na własne oczy widział to, o czym pisze. Pan zaś tak. Podaje się pan za człowieka czynu, tymczasem wygląda na to, że pan wcale nim nie jest.
- Podaję się tylko za tego, kim jestem, ty diabelna, koszmarna...
- Najwyraźniej zajmuje się pan pisaniem powieści, nie relacji, hrabio. I pomyśleć, że miałam pana za inteligentnego, mądrego dżentelmena, nie lękającego się wyzwania. Żyłam także w równie błędnym przekonaniu, że jest pan człowiekiem, który honor ceni sobie wyżej niż ludzkie języki.
- Czyżbyś podawała pani w wątpliwość mój honor jak i mą męskość?
- A czyż nie mam po temu powodów? Wszak jesteś pan moim dłużnikiem, a mimo to najwyraźniej starasz się uchylić od spłaty swej wierzytelności.
- Byłem dłużnikiem pani stryja, nie pani.
- Wyjaśniłam już panu, że odziedziczyłam pański dług - odparowała.
Matthias posunął się o jeszcze jeden krok.
- Panno Waterstone, wystawia pani moją cierpliwość na próbę.
- Jakżebym śmiała - powiedziała z podejrzaną słodyczą. - Doszłam właśnie do wniosku, że zupełnie się pan nie nadaje na wspólnika w realizacji mego planu. Niniejszym zwalniam pana z pańskiego słowa. Proszę już stąd iść.
- I jeszcze czego. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Matthias w dwóch susach przemierzył dzielącą ich odległość i chwycił Imogenę za ramiona. Dotykanie jej okazało się błędem. W mgnieniu oka gniew przeszedł w pożądanie. Przez chwilę Matthias nie mógł się ruszać. Czuł się, jakby jego wnętrzności ścisnęła czyjaś potężna pięść. Próbował oddychać, ale woń Imogeny wypełniła jego umysł, nie pozwalając sklecić rozsądnej myśli. Zajrzał w bezdenne głębiny jej niebieskozielonych oczu. Miał wrażenie, że w nich tonie. Otworzył usta, by zakończyć
kłótnię jakimś mocnym akcentem, lecz słowa zamarły mu w gardle. Wściekłość zniknęła z oczu Imogeny. Zastąpiła ją nagła troska.
- Coś się stało, hrabio?
- Tak. - Tylko tyle udało mu się wydusić przez zaciśnięte zęby.
- Ale co? - W jej spojrzeniu pojawił się niepokój. - Coś panu dolega?
- Najprawdopodobniej.
- Wielkie nieba. Nie wiedziałam. To z pewnością tłumaczy pańskie dziwne zachowanie.
- Z pewnością.
- Zechciałby pan na chwilę położyć się na łóżku?
- Nie sądzę, by to był najrozsądniejszy ruch w tym momencie.
Była taka mięciutka. Przez rękawy prostej roboczej sukni czuł ciepło jej skóry. Uświadomił sobie, że marzy, by się przekonać, czy kochałaby się z równie beznamiętnym spokojem, z jakim się kłóci. Zmusił się, by cofnąć ręce z jej ramion.
- Najlepiej, jeśli wrócimy do tej rozmowy przy innej okazji.
- Nie ma mowy - odparła zdecydowanie. - Nie lubię odkładać niczego na później, hrabio.
Matthias na parę sekund przymknął oczy, a gdy uniósł powieki, zobaczył, że Imogena przygląda mu się z zainteresowaniem.
- Panno Waterstone - zaczął ponuro, z determinacją - próbuję wnieść tu odrobinę rozsądku.
- Pomoże mi pan, prawda? - Na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Pani daruje?
- Zmienił pan zdanie, tak? Wygrało pańskie poczucie honoru. - Jej oczy lśniły. - Dziękuję, hrabio. Wiedziałam, że mi pan pomoże w realizacji mego planu. - Z zadowoleniem poklepała go po ramieniu. -I niechże się pan nie niepokoi tą drugą sprawą.
- Jaką drugą sprawą?
- Jak to jaką? Pańskim brakiem bezpośredniego kontaktu z przygodą oraz śmiałymi przedsięwzięciami. Rozumiem. Nie musi się pan wstydzić, że nie jest pan człowiekiem czynu.
- Panno Waterstone...
- W końcu nie każdy musi być nieustraszony - ciągnęła bez zmrużenia powiek. - Niech się pan nie lęka. Gdyby przez mój plan znalazł się pan w jakimś niebezpieczeństwie, ja się z tym uporam.
- Na samą myśl, że przejmie pani odpowiedzialność w razie niebezpieczeństwa, przeszywa mnie chłód aż do szpiku kości.
- Najwyraźniej cierpi pan na jakąś dolegliwość nerwową. Wspólnie jednak przezwyciężymy wszelkie trudności. Niechże pan nie ulega wytworom pańskiej bujnej wyobraźni, hrabio. Rozumiem, że ogromnie się pan lęka tego, co pana czeka, lecz zapewniam, nie odstąpię pana na krok.
- Obiecuje pani? - Był oszołomiony.
- Będę pana bronić. - To mówiąc Imogena bez najmniejszego ostrzeżenia otoczyła go ramionami, najwyraźniej zamierzając uścisnąć go, by dodać mu otuchy.
Nadszarpnięte ryzy, w których Matthias usiłował utrzymać panowanie nad sobą, puściły. Nim Imogena zdążyła się odsunąć, mocno ją schwycił.
- Panie hrabio? - Szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
- Jedyne, co w tym całym przedsięwzięciu budzi we mnie prawdziwy lęk, panno Waterstone - odezwał się chrapliwie - to pytanie, kto ochroni mnie przed panią. I nim zdołała odpowiedzieć, zmiażdżył jej usta swoimi wargami.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości