Dotyk śmierci - moja pierwsza In Death.
No więc tak... Jeśli miałabym porównać tę książkę do innych przeczytanych przeze mnie - to muszę przyznać, że jest ciekawsza niż romansowa Roberts. Nie czytałam wiele, podobały mi się, nawet bardzo (prócz Nocy na bagnach Luizjany), ale w porównaniu z Dotykiem śmierci trochę bledną.
Jest ciekawiej jak dla mnie, ciągle się coś dzieje, dużo dialogów, mniej opisów.
Bardzo ciekawi bohaterowie - ona jest twarda na zewnątrz i trochę w środku też, pomimo wrażliwej duszyczki
i bardzo podoba mi się jej postępowanie. W drugiej części, Sława i śmierć aż czasem irytuje tym swoim zablokowaniem na związek, ale scena jak się podłamuje i wyznaje Roarke'owi miłość jest wzruszająca i nawet łezki mi oczach stanęły. Walka z samą sobą, oddanie idei sprawiedliwości w swojej pracy - wręcz obsesja, żeby jak najszybciej dorwać winnego jest naprawdę
fajną sprawą w tej książce
Roarke... ach Roarke
Fajny jest no. Męski, czuły, opiekuńczy, oddany i zakochany. Jeśli ma możliwości, a ma ich mnóstwo, pomaga Eve i jest dumny z jej pracy, chociaż nie jest to dla niego łatwe.
Bohaterowie pomimo wszystko - tej otoczki, świata w przyszłości - są wiarygodni jak dla mnie.
Nie ma czasu się nudzić, jest potrzeba czytania dalej, żeby dowiedzieć się kto jest sprawcą.
Trochę autorka przesadziła z tymi planetami i życiem w całym kosmosie, ale można zupełnie tego nie dostrzegać w trakcie akcji.
Czuję, że będę serię męczyć po kolei, pewnie z przerwami, żeby się nie przejadło. Warto