Teraz jest 20 września 2024, o 22:24

Romans + erotyka (15+)

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 25 lutego 2013, o 21:18

nie no domyślam się że nie po nicku, chodziło mi o miejsce właśnie ;)
ciekawskie ze mnie stworzonko dlatego dopytuję.
Pewnie że temat uniwersalny, zresztą przecież z Autorką to w autorskim najlepiej na każdy temat ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 25 lutego 2013, o 22:14

wiedzmaSol napisał(a):Lubię w romansach hot scenki, ale bardziej takie w których sobie trzeba coś dopowiedzieć niż jak jest podane na tacy jak w Greyu czy Crossie.
Rada: męski narząd rozrodczy do nie ostroga czy lanca jak to się spotkałam w kilku romansach :P to było odrobinkę żenujące, lepiej pozostawić niedopowiedziane niż silić się na wymyślne określenia. Przynajmniej moim skromnym zdaniem ;)

Spotkałam się z korzeniem i wolałabym więcej się nie spotykać ;)

Co do pytania:
Lubię bardzo gorące sceny, mogą być bardzo dosłowne, chociaż słownictwo powinno (dla mnie) być wyważone, mogą być delikatne, ale najważniejsze w nich jest uczucie i tło emocjonalne.

Nie znoszę wulgarnego seksu w romansach, nie znoszę przedmiotowości w kontaktach i nie znoszę braku szacunku wobec siebie.

Może to być ostry seks, nawet brutalny, za zgodą i przyjemnością obojga, i ja to przełknę z całym dobrodziejstwem inwentarza (jakkolwiek by to zabrzmiało :P ), byleby seks był wynikiem czegoś głębszego. Może być między nimi nawet wrogość i nieporozumienia, jak to często w romansach, ale kiedy dochodzi do zbliżenia nie mogę mieć wrażenia, że traktuje ją jak szmatę na przykład. Nie wiem jak to określić, mam nadzieję, że jasno to opisałam.

Jeśli jest gorąco, namiętnie, a do tego z uczuciem - to nic więcej do szczęścia nie potrzeba.
Wolę też, żeby scena była opisana porządnie, bez skrótów - albo wcale. Bo np. 3 linijki to dla mnie stanowczo zbyt mało. Wolę wtedy, żeby tej scenki wcale nie było, a sam fakt został tylko zaznaczony, w sensie "że był". Dlaczego? 3 linijki nie są w stanie mnie zadowolić pod tym względem i zwykle psują mi książkę i dany moment, wolę sobie wyobrazić całość sama, niż rozczarować się kilkoma słowami po łebkach.

Ideałem dla mnie są sceny u pani Garwood (oczywiście :hyhy:), zaś pani Laurens rozwleka się nadmiernie, chociaż kocham ją i nie opuszczam tych scen, delektuję się, chociaż czasem są one do bólu rozciągnięte. ;)
Fajnie też, jeśli czasem jest coś zabawnego, nie powinno być zbyt pompatycznie.
Wyczucie i smak. Tyle.

Proszę o wybaczenie za nadmiar treści :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 6427
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 25 lutego 2013, o 22:14

Ja tam lubię sceny erotyczne w różnym natężeniu, od 0 do 100. Wszystko zależy od tego jak autorka prowadzi fabułę i bohaterów. Wrzucanie i to nadmierne scen seksu do tekstu byleby były jest bez sensu. Znacznie lepiej czyta się powieść, w której napięcie miedzy bohaterami jest stopniowane, gdy dobrze poznajemy bohaterów i gdzie ich wzajemna fascynacja jest odpowiednio umotywowana;doskonałym przykładem jest "Ku światłu" Brockway. Z drugiej strony, taka Robin Schone w swoich książkach szybko przechodzi do rzeczy, scen jest dużo, są szczegółowe i są długie, a nadal trzyma się to kupy. Głównie dlatego, że autorka miała konkretny pomysł - ukazanie głodu seksualnego dwojga samotnych ludzi i dostosowała do tego swój styl.

Z nazewnictwem jest problem. Niby mamy mnóstwo nazw, większość raczej śmieszna, albo wulgarna albo nazbyt kliniczna. Jakoś tak nie pasują, gdy trzeba je umieścić w tekście pisanym. Jakby brakuje czegoś co nie zamieni sceny w parodię albo odrzucające porno. Niewątpliwie problemem jest to, że w języku polskim powstaje niewiele tekstów romansowych czy erotycznych, które nie mają zapędów artystycznych, a są za to niezłym kawałkiem właśnie prozy romansowej czy erotycznej. Nie ma wypracowanych narzędzi, nie ma pewnej, hmm, tradycji.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 25 lutego 2013, o 22:23

właśnie, scena musi być umiejętnie wpisana w całość wydarzeń a nie wyskakiwać jak Filip z konopi. Oczywiście szacunek i te sprawy nawet w złości.
Sceny bardzo dosłowne czy wręcz brutalne można poprowadzić z dużą dawką uczuć i miłości (patrz Nocna Łowczyni Frost, tom 2) tam zabawiają się w BDSM i seks analny a miłość aż bucha ze scenki.
Nie zgodzę się z tym:
tajemna napisał(a):Wolę też, żeby scena była opisana porządnie, bez skrótów - albo wcale. Bo np. 3 linijki to dla mnie stanowczo zbyt mało. Wolę wtedy, żeby tej scenki wcale nie było, a sam fakt został tylko zaznaczony, w sensie "że był". Dlaczego? 3 linijki nie są w stanie mnie zadowolić pod tym względem i zwykle psują mi książkę i dany moment, wolę sobie wyobrazić całość sama, niż rozczarować się kilkoma słowami po łebkach.

Czasem te trzy linijki i zdania wystarczają do zawiązania się erotycznej akcji ale potem zaciemnienie i resztę dopowiada sobie czytelnik i jest super. Wszystko zależy od poprowadzenia tak jak pisze Liberty.
Nie podobała mi się za to scenka z Od drugiego wejrzenia Quick. Oni na pierwszym spotkaniu przeszli do rzeczy i było to takie... Sztuczne. Także za szybko to też nie dobrze, trzeba dać czas bohaterom na to by coś do siebie poczuli. Chociażby tą wspomnianą wściekłość ;)
Ale Joanno, pamiętaj o jednym, jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

 
Posty: 52
Dołączył(a): 25 marca 2011, o 10:24
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer, Iris Johansen, Ursula Le Guin

Post przez joannalukowska » 25 lutego 2013, o 22:32

Słownictwo to moim zdaniem największa bolączka. Zdarzyło mi się czytać naprawdę fajny tekst - sorry, tytułu nie pomnę - emocje, narastanie namiętności - potem dochodzimy do sceny, mam nadzieję, że dalej będzie fajnie, a tu wyskakują: pochwy, penisy, waginy, prącia. I jeżeli o mnie chodzi cały nastrój siadł. Jakby autorce zabrakło erotycznego słownictwa właśnie i musiała wesprzeć się atlasem anatomicznym. Dosłowność zabija takie sceny. Wszak dążąc do prawdy czasu i ekranu - sceny takie, obiektywnie opisywane i podglądane, są "brzydkie": dziwne pozy, odgłosy, czasem zapachy. Ale to co się dzieje w uczestnikach to już zupełnie inna sprawa. Dla nich akt może być magiczny. I tę magią autor powinien starać się uchwycić, a nie opisać scenę seksu.
pozdrawiam serdecznie
Joanna Łukowska
moich utworów szukaj na:
www.rw2010.pl

Avatar użytkownika
 
Posty: 30751
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 25 lutego 2013, o 22:42

jak dla mnie-co za dużo to niezdrowo.Lubię gorące sceny,pod warunkiem,że podane są ze smakiem.Mogą być dokładne opisy,ale bez nazw klinicznych(bo to mnie odrzuca) i bez zbyt wymyślnych(te wszystkie dzidy,czy lance bardziej pasują do średniowiecza).Poza tym nie lubię jak się wałkuję scenę np.pocałunku przez kilka stron,nie wspominając już o całym akcie seksualnym rozpisanym na stron kilkanaście(jak np.u Laurens-jak lubię te panią,tak jej sceny ledwo przelatuję wzrokiem).Nie przepadam też w książkach za seksem z elementami przemocy,żadnych biczowań,podwieszania czy knebli.Żadnego bicia.Delikatne gadżety(typu kajdanki czy szarfy) dopuszczam.I zdecydowanie,liczy się jakość,nie ilość.Nieraz wystarczy krótka ,ale gorąca scena pocałunku,aby książka pozostała w pamięci,niż nawał scen erotycznych,które przytłoczą resztę książki.Co jeszcze?Seks nie musi być opisany na poważnie,może to być. scenka humorystyczna(jak np.u Kaye)
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 25 lutego 2013, o 22:49

Ja to taką uwagę poczynię, że większość twojej widowni to zapewne będą osoby, które nie czytają i nie piszą romansów, i mogą mieć nieco inne spojrzenie niż my i inaczej rozumieć pewne słowa ;) Dla kogoś nieprzyzwyczajonego to i pół strony seksu może być długą sceną, a my tu mówimy o epickich scenach na wiele stron u Laurens ;) Nie mówiąc już o zawartości takiej sceny - zdajesz sobie pewnie sprawę, że wiele scen, przy których my nie mrugnęłybyśmy okiem, a może jeszcze byśmy je za dobre uznały, zostałoby przez nie-romansoholika uznane za niewybaczalne bezguście.

No ale tak ogólnie - seks ma mieć sens. Ma być odbiciem uczuć (tych negatywnych też) i charakterów, ma mieć swoje miejsce w fabule. Seks jako sam ozdobnik szybko się nudzi (np Kleypas ma zwykle o jedną scenę za dużo ;) ) Oczywiście to takie idealistyczne założenia ;)

To tyle fabularnie... a jeśli chodzi o styl - to już trudniej sprecyzować, niestety. Większość romansów czytam zresztą w oryginale, więc problem polskiego nazewnictwa dotyka mnie w mniejszym stopniu.

Poza tym warto pamiętać, że erotyka to nie tylko sceny seksu ;) To dotyk, pocałunki itd. Dla mnie np powieści Julie Anne Long są bardzo zmysłowe, ona się bardzo skupia na drobnych reakcjach, na dotyku, ale samego seksu w gruncie rzeczy nie ma tam wiele.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 6427
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 25 lutego 2013, o 22:52

joannalukowska napisał(a):Słownictwo to moim zdaniem największa bolączka. Zdarzyło mi się czytać naprawdę fajny tekst - sorry, tytułu nie pomnę - emocje, narastanie namiętności - potem dochodzimy do sceny, mam nadzieję, że dalej będzie fajnie, a tu wyskakują: pochwy, penisy, waginy, prącia. I jeżeli o mnie chodzi cały nastrój siadł. Jakby autorce zabrakło erotycznego słownictwa właśnie i musiała wesprzeć się atlasem anatomicznym. Dosłowność zabija takie sceny. Wszak dążąc do prawdy czasu i ekranu - sceny takie, obiektywnie opisywane i podglądane, są "brzydkie": dziwne pozy, odgłosy, czasem zapachy. Ale to co się dzieje w uczestnikach to już zupełnie inna sprawa. Dla nich akt może być magiczny. I tę magią autor powinien starać się uchwycić, a nie opisać scenę seksu.


Ja na to trochę inaczej patrzę. Wszystko zależy od tego jaki to tekst, jaki moment fabuły, sytuacja, stan bohaterów. Jeśli autorka chce opisać magiczny moment miłości, to i słownictwo i pozycje muszą być odpowiednio dobrane. Ale w sytuacji gdy bohaterowie czują tylko chemię, albo ulegają zwierzęcemu magnetyzmowi, penisy, waginy itp. są jak najbardziej na miejscu. Pewna doza wulgarności też. Wspomniana przeze mnie Schone wręcz postawiła sobie za zadanie wypisanie chyba wszystkich nazw narządów płciowych, zapoznać z hinduską sztuką miłości itd.
Czasem sceny muszą być też brzydkie, odpychające, kliniczne bo tego wymaga fabuła.

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 25 lutego 2013, o 22:55

Tak, polski język w tym aspekcie wydaje się być kulawy. Szczególnie jeśli chodzi o dosłowne sceny i słownictwo wykorzystane do ich opisania. Czasem, patrząc na tekst w języku angielskim, zastanawiam się jak można by to przetłumaczyć. Gdyby tak podejść do tego bezpośrednio, to albo wyjdzie wulgarnie/niesmacznie, albo będzie śmieszyć... Trzeba się nagimnastykować, żeby wyszło z tego coś konkretnego i czytało się z przyjemnością. Dlatego też przestałam czytać romanse po polsku, zwyczajnie nie potrafię. Nasz rodzimy język zostawiam na kryminały i tak dalej.

Meh, chyba nie jestem zbyt pomocna :P Jak zawsze piszę nie na temat :wstyd:
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 30751
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 25 lutego 2013, o 23:06

Liberty,paradoksalnie może u Schone te kliniczne nazwy mnie raczej nie raziły.Tam ni chodziło tylko o epatowanie wulgarnością,czy jakimis dosłownościami.te wszystkie określenia u niej sie sprawdzały,ale tez cała książka nie jest upiększona,nie pokazuje li tylko magicznej osłonki miłości plus wulgaryzmy ,cała jej twórczość( a przynajmniej ta znana w Polsce) wpisuje sie w taki a nie inny styl. Schone nie mówi tylko o przyjemnych aspektach życia,dla niej liczą sie również te brudne,brutalne szczegóły i pisze o tym bez osłonek.Może dlatego nie rażą mnie u niej te wszystkie dosadne określenia,choć wiem,że mogłaby ona zostać uznana za autorkę dwuznacznie odbieraną.
Znacznie bardziej przeszkadzał mi infantylizm Any z Greya,ta jej naiwna wewnętrzna bogini połączona z takim a nie innym ujęciem seksu
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

 
Posty: 52
Dołączył(a): 25 marca 2011, o 10:24
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer, Iris Johansen, Ursula Le Guin

Post przez joannalukowska » 25 lutego 2013, o 23:09

Jasne, dopuszczam użycie nazewnictwa "anatomicznego", wulgarnego, a nawet "przaśnego" (zaganiacz, kuciapka itd.), ale ważne jest gdzie, znaczy w jakim kontekście fabularnym. Jak jest najpierw romantycznie, i seks też ma być romantyczny, to waginy i penisy mi tu nie pasują.
Nie trawię też "boskich piorunów", "maczug męskości", "wrót rozkoszy", "bram raju" itd.

Za takie kwiatki też będę wdzięczna:)
pozdrawiam serdecznie
Joanna Łukowska
moich utworów szukaj na:
www.rw2010.pl

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 25 lutego 2013, o 23:26

Ja jakoś mam szczęście i maczug nie spotykam ;)

Był przypadek Piotrusia... ale to też znam tylko ze słyszenia ;)
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 26 lutego 2013, o 02:19

Hmmm... Ja osobiśce lubię sceny erotyczne, nawet czasem przeczytam jakiegoś erotyka, właśnie dla takich scen...
Ale niesamowicie mnie wpienia, gdy w dobrej książce ktoś nagle wtryni scenkę, bo "musi być". No właśnie nie musi!!!
Uwielbiam odczuwać ten magnetyzm i napięcie pomiędzy bohaterami, ale niekoniecznie musi się to skończyć w łóżku.
Nawet mnie quinn kiedyś tak ch... zdenerwowała (a dużo jej mogę wybaczyć), bo pod sam koniec, bodajże w ostatnim rozdziale, rozdziewiczyła bohaterkę.... moim zdaniem tylko i wyłącznie dlatego, że u nie zawsze są seksy i basta! Bo jej za to płacą...
Obrazek Obrazek

 
Posty: 52
Dołączył(a): 25 marca 2011, o 10:24
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer, Iris Johansen, Ursula Le Guin

Post przez joannalukowska » 26 lutego 2013, o 09:53

To tak jak filmie, kiedy producenci się upierają , żeby główna aktora błysnęła cyckami, bo golizna się sprzedaje. I potem łazi goła baba po ekranie albo myje się pod prysznicem. Dżizas, ile ja takich scen widziałam, wsadzonych, żeby wsadzić, bo czy laska musi przeżywać akurat nago w strugach wody. Jak ktoś ją zgwałci - to co innego, ale wtedy taka scena jest umotywowana.
Uff, paskudnie się zrobiło.
Ale skoro już musi być golizna, ja postuluję, żeby wsadzać więcej gołych facetów.
pozdrawiam serdecznie
Joanna Łukowska
moich utworów szukaj na:
www.rw2010.pl

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 26 lutego 2013, o 13:01

joannalukowska napisał(a):Ale skoro już musi być golizna, ja postuluję, żeby wsadzać więcej gołych facetów.

Brawo, jestem za. Gołych bab dostatek, a facetów nigdy za dużo :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 lutego 2013, o 18:44

A to i ja Wam przyklasnę.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1548
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 10:29
Ulubiona autorka/autor: SEP/Long/Stuart/Quinn/Enoch/Balogh

Post przez mad_line » 26 lutego 2013, o 19:11

Sceny erotyczne to sól romansów. Sama nazwa tego gatunku wskazuje, że prędzej czy później dojdzie do seksu (dzieje się tak mniej więcej w 95% książek). Mnie osobiście bardziej podobają się śmiałe sceny erotyczne, ale nie lubię kiedy autorka skupia się wyłącznie na nich, z musu dodając jakąś jałową fabułę. Lubię też długą grę wstępną toczącą się przynajmniej przez pół książki-coraz śmielsze pocałunki, przytulanki, obmacywanki :rotfl: aż do finału... :hyhy:
Co mnie odrzuca? Zdecydowanie literatura pogreyowa. Niepokoi mnie trend w którym każda średniorozgarnięta "pisarka" może napisać opowiadanie na granicy porno, nie posiadając za grosz talentu, ale za to wpływowego agenta i ta jej "twórczość" zajmuje czołowe miejsca na listach sprzedaży Amazona. Jane Austen przewraca się w grobie...
A z resztą, co kto lubi... Rad nie godnam udzielać, wydaje mi się że jak ktoś ma talent i dobry warsztat językowy to sam wcześniej czy później znajdzie swój styl i klucz do napisania dobrej sceny erotycznej.
“Where is he? Bridgerton!" he bellowed. Three chestnut heads swiveled in his direction.
Simon stomped across the grass, murder in his eyes. "I meant the idiot Bridgerton."
"That, I believe," Anthony said mildly, tilting his chin toward Colin, "would refer to you.”

Julia Quinn, The Duke and I

Avatar użytkownika
 
Posty: 30751
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 26 lutego 2013, o 21:28

z tym,że dobra scena erotyczna to niekoniecznie gołe zadki czy odsłonięty biust.Czasami wystarczy opisać emocje,które wzbudza dotyk czy spojrzenie i już miękną kolana.Z drugiej strony ta sama Laurens ,która przynudza chwilami w miłosnych scenach ma jednak parę takich scen,które absolutnie nie nudzą.No i warto wspomnieć Bertrice Small,która też potrafi tak opisać erotyczna scenę,że się gorąco robi
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 26 lutego 2013, o 21:53

To ja też dorzucę swoje trzy grosze, choć nic nowego w sumie do powiedzenia nie mam. Nie lubię takich "technicznych" scen. Kto komu co włożył, jak głęboko, nie o to chodzi moim zdaniem w scenie erotycznej, tylko jakie to włożenie/dotknięcie/pocałunek/spojrzenie nawet wywołało emocje. Oczywiście nie mówię, że nie powinno być w ogóle napisane co się dzieje w sensie fizycznym, jak najdalsza jestem od tego, ale sam opis czynności nie wystarcza.

I zgodzę się też z przedmówczyniami, że ciężko jest po polsku ze słownictwem - albo infantylnie, albo wulgarnie, albo medycznie... Alternatywą jest w sumie unikanie tych wszystkich określeń i wyboru między penisem a kutasem, czy sromem a cipą, ale takie zdanie chyba dość często spotykane "wszedł w nią" to tak strasznie brzmi... Takie nie tyle uogólnienie, co wielkie niedopowiedzenie. Ale i z tego można coś wyciągnąć i niektóre autorki tak robią, i wychodzi że fizyczne "wejście" prowadzi do duchowego połączenia ;)

Również to co już było wspominane - mało jest polskiej literatury stricte romansowej, a co za tym idzie stricte romansowych scen erotycznych, więc zadanie szukania słownictwa spada na tłumaczy. Ech, ale a propos czysto polskich scen, pamiętam z jaką fascynacją czytałam w wieku lat 13 czy 14 (matko, jaka małolata ze mnie była) scenki w opowiadaniach Sapkowskiego czy jakieś tam fragmenty Bratnego czy kogo innego ;) Dzisiaj pewnie przy ich czytaniu byłabym bliższa posikania ze śmiechu niż wypieków na policzkach, bo coś mi się widzi, że może być tak, że oni się mocno o grafomanię ocierali :hyhy:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 26 lutego 2013, o 22:02

Aha, już wiem, co mnie odrzuca - patetyczność i wzniosłe metafory ;) (Choć to nie znaczy, że nie może być trochę poetycko i o połączeniu dusz ;) Ale co za dużo, to niezdrowo ;) )
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 26 lutego 2013, o 22:08

Agrest napisał(a):Aha, już wiem, co mnie odrzuca - patetyczność i wzniosłe metafory ;) (Choć to nie znaczy, że nie może być trochę poetycko i o połączeniu dusz ;) Ale co za dużo, to niezdrowo ;) )


Racja :)
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 30751
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 26 lutego 2013, o 22:10

mnie jeszcze prócz patosu-jego wyposażenie,zwykle niespotykanych rozmiarów :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 lutego 2013, o 23:05

O, no właśnie. A potem jest jeszcze śmieszniej, jak pan o takim niespotykanie wielkim przyrodzeniu używa prezerwatywę. Taką zwykłą, typową prezerwatywę. I ona mu na dokładkę pasuje.
Jeszcze ani razu nie trafiłam na scenę, w której taki pan potrzebowałby rozmiaru XXL.

Panie pisarki prawdopodobnie nie spotkały na żywo, tego o czym piszą, a wyobraźni im zabrakło.
Obrazek

 
Posty: 52
Dołączył(a): 25 marca 2011, o 10:24
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer, Iris Johansen, Ursula Le Guin

Post przez joannalukowska » 27 lutego 2013, o 08:20

A swoją drogą ciekawy mógłby być romans, w który on ma taką urodę, że jest mały - w tym jakże ważnym dla facetów aspekcie męskości. Bo to i ciekawe psychologicznie by być mogło, i technicznie - czyli jak powinien się kochać, w jakiej pozycji, żeby dziewczynie dogodzić.
Zresztą, jak już sobie tak szczerze rozmawiamy, większość kobiet i tak ma - jak czytałam:) - orgazm łechtaczkowy, nie ten pochwowy, czy jak go zwał. Więc penetracja gigantycznym członkiem wcale nie jest wymagana. A miziać można i małym kutasikiem. Zresztą osobiście wcale bym nie chciała, żeby mnie orał jakiś mutant. Może to nieźle wygląda w pornosach i opisach - członek do kolan - ale gdzie to się zmieści w normalnej kobiecie? Mnie rozepchnęły ciąże - ale już bez przesady. Anatomii nie przeskoczę. A jakie to może być przykre i bolesne - opisy można znaleźć w Ojcu Chrzestnym. Sony miał wielkiego zaganiacza i żonę pouszkadzał. Dopiero jak poznał - imienia nie pomnę - pannę, zwaną rozklapichą czy jakoś tak - oboje mieli seks życia. Więc duże wcale nie musi być fajne.
pozdrawiam serdecznie
Joanna Łukowska
moich utworów szukaj na:
www.rw2010.pl

Avatar użytkownika
 
Posty: 6427
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 27 lutego 2013, o 10:18

Robin Schone, w jednym z nieopublikowanych w Polsce opowiadań, stworzyła bohatera, który jest częściowo wykastrowany. A na dokładkę i on i ona byli po 50-tce :)

Co do nie dużych facetów, to specjalistką od panów średniej, przeciętnej budowy jest Jayne Ann Krentz/Amanda Quick. W jednym współcześniaku pojawiła się bohaterka, która panicznie się bała dużych mężczyzn. Strach był tak wielki, że dostała ataku paniki na własnym przyjęciu zaręczynowym (z dużym panem) i uciekła. Z radością przyjęła więc gł. bohatera, który był przeciętnego wzrostu, budowy ciała itd.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości