Teraz jest 21 listopada 2024, o 21:05

...i recenzje spoza forum

INFORMACJAJak dodać recenzję?POMOC
Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 8 września 2008, o 20:26

czyli jednak murzyn Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 8 września 2008, o 20:33

nie murzyn, bo są dialogi i opisy postaci Nory......

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 8 września 2008, o 21:08

Problem w tym, że u niej to tylko kostium i rekwizyty. Nie wystarczy napisać, że bohater jest wampirem, trzeba jeszcze przekonać o tym czytelnika. U niej to są wciąż te same postaci (nawet wygląd, imiona i uprawiane zawody się powtarzają albo są bardzo podobne). Tak samo się zachowują, tak samo mówią i mają te same problemy.

Magiczne serie uważam za dość słabe głównie z tego powodu, że autorka nie pracuje własnie nad magiczną stroną całości. Nie ma porzadnego pomysłu jak coś opracować. W "Braciach krwi" przeszła samą siebie, tak łopatologicznie przedstawiła cały problem.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 9 września 2008, o 00:34

czyli murzyn umie czytać Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 9 września 2008, o 13:05

Ech, szkoda, że tak jest, bo lubię ogólnie (ostatnio to odkryłam) wampiry, wilkołaki i inne takie, a niektóre książki Nory także lubię, więc miałam nadzieję, że da radę połączyć te dwie, ale jak widzę, nie ma takiej opcji.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6798
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez mewa » 9 września 2008, o 13:10

może następne części będą lepsze.....

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 9 września 2008, o 13:16

E, tam, i tak nie kupię. Nawet jakbym miała teraz kasę, której nie mam, a nawet to co będę miała to mogę już uznać za wydane, to nie kupowałabym jakiegoś gniota (bo wychodzi na to, że to nic innego nie jest) dla samego nazwiska, tylko coś fajniejszego i pewnie po angielsku, bo tamten rynek ma większą ofertę Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 30 września 2008, o 23:42

Recenzja przy której miałam ochotę walić głową w biurko. Nie koniecznie moją Obrazek

Źródło: jedyna i niepowtarzalna biblionetka.pl, link: http://biblionetka.pl/ks.asp?id=20060

Autor recenzji: Art_man

Tytuł recenzji: "Ni to romans, ni kryminał"





<span style="font-weight: bold">"Martwy aż do zmroku" Charlaine Harris</span>





Książkę tę przypadkiem zauważyłem na półce w księgarni. Tytuł wyglądał zachęcająco, dodatkowo wspomagany przez fragment pochwalnej recenzji z "The New York Timesa". Nie namyślając się długo, kupiłem rzeczoną książkę z nadzieją, że coś nowego w świecie wampirów się pojawiło. Musiała jednak poczekać na swoją kolej, gdyż wcześniej chciałem skończyć „Braci Karamazow”. Być może ta lektura ma wpływ na poniższą opinię.



Wszystko zaczyna się spokojnie. Pierwszy rozdział - wprowadzający - jest ciekawy, z jednym wyjątkiem, który u mnie zaważył na odbiorze całości. Język powieści jest kiepski. Oczywiście nie oczekiwałem języka Dostojewskiego, ale autorka posługuje się, moim zdaniem, językiem, który utrudnia odbiór dzieła. Jest trochę dziecinny, powoduje, że mamy uczucie, jakby to była zmyślona historia. Ja oczekuję od książki, że przekona mnie do tego, że opowieść jest prawdziwa. „Styl Charlaine Harris ma wdzięk i lekkość, które przypominają najlepsze dokonania Anne Rice” – to jest zdanie przytoczone na okładce książki, pochodzące z "The New York Timesa"*. Jeżeli autorowi chodziło o "Wywiad z wampirem", "Wampira Lestata" czy "Opowieść o złodzieju ciał", to trzeba stanowczo zaprotestować przeciw takiemu porównaniu. Powieści Anne Rice mają to do siebie, że przykuwają uwagę czytelnika i oferują mu niezapomniane wrażenia. Styl, dzięki któremu wyżej wymienione powieści są znakomite, opiera się na tym, że świat starych wampirów jest opisywany językiem literackim. Anne używa mnóstwa środków stylistycznych; u Charlaine tego nie uświadczymy, jej język razi prostotą.



W kwestii konstrukcji powieści mam zastrzeżenie do użycia narratora pierwszoosobowego. Historia jest opowiadana przez główną bohaterkę, tylko nie wiadomo komu i nie wiadomo, gdzie i jak. Gdy Anne Rice używała tej formy, wiadomo było, co i jak. Na początku zawsze było wprowadzenie. Tak samo u Dostojewskiego w „Braciach Karamazowa” czy „Biesach” mamy narrację pierwszoosobową, ale wiemy, po co ktoś opowiada historię. Tutaj, niestety, brak tej informacji wywołał u mnie zdziwienie i spotęgował odczucie braku autentyczności opowieści.



Kolejną rzeczą, która spowodowała odczucie sztuczności, było nieudane połączenie świata wampirów i ludzi. Wygląda to jak połączenie kwadratu z kołem, większość rzeczy nie pasuje do siebie.



Sama historia jest... właściwie nie wiem, jaka. Początkowo mamy wątek kryminalny, który chyba miał być główną osią fabuły, ale momentalnie łączy się z romansem i ten drugi staje się bardziej rozwijanym. Ostatecznie dostajemy nie w pełni rozwinięty wątek miłości wampira i człowieka, dodatkowo urozmaicony zdolnościami telepatycznymi głównej bohaterki (bo to ona zakochuje się w wiekowym wampirze) oraz kompletnie pominięty wątek główny, który składa się tylko z początku i zakończenia.



Bohaterowie są. W zasadzie nie potrafię o nich dużo powiedzieć, gdyż większość akcji zamyka się w obrębie dylematów głównej bohaterki, która zastanawia się, jak kochać wampira, oraz innych osób, które jej pragną. Mimo iż posiada niezwykłą umiejętność telepatii, którą uważa za upośledzenie, historia ta nie jest rozwinięta. Mamy tylko ogólne opisy postaci, bez żadnego uzasadnienia ich charakterów i czynów.



Podsumowując: niestety, stwierdzam, że nie jest to książka, która mogłaby coś ożywić. Wątek miłości człowiek-wampir i przystawania światów wampirzego i ludzkiego może być ciekawy, ale tutaj, niestety, jego możliwości nie zostały wykorzystane. Książkę czyta się ze średnią przyjemnością, chociaż prosty język sprawia, że nie ślęczy się nad nią za długo. Panna Harris musi, niestety, popracować mocno i znaleźć swój styl, gdyż tutaj miałem wrażenie, że do końca nie jest pewna, jak ma pisać. Przeczytać mogą osoby, które czytają wszystko o tej tematyce, jednak nie sądzę, żeby znalazły dużo ciekawych rzeczy dla siebie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 30 września 2008, o 23:49

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 30 września 2008, o 23:49

wow, normlanie recenzent czyta Dostojewskiego, jestem pod wrażeniem......... Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek



a czemu nie wspomniał o Joycie? Woolf?no i może tak jak ten ostatni o d Roberts o Gaimnie?



czy on czyta tylko Dostojewskiego i Rice? jeśli tak to biedny człowiek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 30 września 2008, o 23:53

grunt to się porządnie zbłaźnić Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 30 września 2008, o 23:55

no wiesz co? ktoś kto czyta Dostojewskiego nie może się zbłaźnić Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 30 września 2008, o 23:57

nie gdyż jest PRAWDZIWYM CZYTELNIKIEM Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 października 2008, o 00:01

idę się wyśmiać Obrazek

ale w sumie nie było najgorzej, bo nie zakrzyknął ów ambitny czytelnik w połowie wielkim głosem "tfu tfu, toz to romans jest mocny, a kysz" Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 1 października 2008, o 00:16

Mnie rozbawiła jeszcze ta panna Harris. Ona ma 57 lat, męża i dorosłe dzieci. Nawet mu się na wikipedii nie chciało sprawdzić.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 1 października 2008, o 00:58

A ciekawe, czy przyszło mu do głowy jakoś odnieść się do oryginału, gdyż język po polsku nie zawsze równa się językowi w oryginale, jak to powszechnie wiadomo.

I rzeczywiście, słowo "romans" nie padło ani razu.... Cóż....

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 1 października 2008, o 09:56

Obrazek i sprawił nam przogromną radość, chwała mu za to Obrazek

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 1 października 2008, o 15:03

Bądźmy szczerzy, jak ktoś czyta listeraturę "ambitną" to się uważa za prawdziwego czytelnika i oczywiście wie co jest "dobre"...

Ja z zasady nie czytałam ksiązek nagrodzonych i lektur, bo uważałam, ze są strasznie nudne. Na chwilę zmieniłam zdanie, gdy do Nike był nominowany Narrenturm Sapkowskiego, ale nawet nie przeszedł wstępnej selekcji, wiec coś w tym jest... Próbowałam cztać różne wybitne dzieła ale były naprawdę ciężkostrawne...

Więc jeśli ktoś się przyzwyczaił do ciężkich dań, to coś lzejszego połknie i nie poczuje. . .

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 1 października 2008, o 18:29

No nie do końca, mam całkiem sporo znajomych, któzy czytają tak zwaną ambitną literaturę, a jednocześnie sięgają z przyjemnością po coś lżejszego, i nie traktuję romansów, powieści detyktywistycznych i fantastyki(bo to głównie czytają) jako zapchajdziury czy czegoś pośledniejszego gatunku, pozatym od groma dzieła "ambitnych" zwyczajnie nie nadaje się do czytania (nie mówie tu o klasyce literatury, ale o tym co często obecnie jest nagradzane i uważane za literaturę wyższą), te książki są nudne i często o niczym. Nie czytam polskich romansów, bo nie lubię Obrazek, ale osobiście uważam, że już dawno jakis ator z kręgu polskiej fantasy powinien dostać Nike, bo są to często książki na bardzo wysokim poziomie, o języku jakim są pisane nawet nie wspomnę. I wymęczone filozoficzne przemyślnia o niczym do pięt im się nie umywają. Choć gdzieś tam ostatnio czytałam, że ceni się dość wysoko nawet poza kręgiem fanów fantastyki prozę Jacka Dukaja (ja osobiście go nie lubię). Ale żeby ktoś powiedział coś dobrego o romansach to jeszcze nie słyszałam.



Wydaje mi się, że najlepszym dowodem na to czy ksiązka jest coś warta jest ilość osób, która ją przeczytała. Większość książek, która należy do klasyki światowej to tak prawdę mówiąć literatura popularna pisana dla czytelników choć zdarzają sie i takie, które były pisane dla samego pisania.



I jeszcze jedno często osoby, które wypowiadają sie z pozycji PRAWDZIWEGO CZYTELNIKA nie raczyły sięgnąć po omawianą książkę, tylko od razu kierując się przynależnością gatunkową, wydają sądy. Ciekawe co PRAWDZIWI CZYTELNICY czytają do poduszki?

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 1 października 2008, o 19:29

Co do fantastyki masz rację, ja prawdę mówiąc mam znajomych albo czytających ambitne, np. nagrody Nike, albo uznane, popularne, np. Pratchett, Roberts itp...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 1 października 2008, o 19:36

snobizmu intelektualnego nie znoszę Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 1 października 2008, o 20:12

Madlenita, i znasz mnie, która czyta prawie wszystko: i Dostojewskiego, i Harris, i Micińskiego, i Sapkowskiego, i Prachetta, i Faulknera i Roberts itd. Ale nie czuję, że jestem z tego powodu lepsza od innych ludzi. Najwyżej mogę powiedzieć, że dzięki szerokim zainteresowaniom literackim mogę rozmawiać na wiele tematów.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 października 2008, o 20:17

i łatwiej wyłapać bufonadę intelektualną Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 1 października 2008, o 20:38

Ale powiedzmy sobie szczerze - tak naprawdę wszystko to, co teraz czytujemy jako klasykę - dajmy na to Sienkiewicz chociażby, to przecież w swoich czasach to pisali dla masowego czytelnika...

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 1 października 2008, o 20:45

Sienkiewicz to był taką Iloną Łepkowską literatury swoich czasów. Pisał z odcinka na odcnek (gazetowy dla jasności), pod dużą presją fanów Obrazek

A na amazon. com kiedyś jego książki zostały polecone jako przykład dobrego romansu historycznego z Europy Wschodniej.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do O dziale Nasze Recenzje...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość