Królestwo niebieskie czytałam może z dwa lata temu, więc dawno, biorąc pod uwagę moją postępującą sklerozę pewnie wiele pozapominałam, ale wydaje mi się, że Royce'a można nazwać soft-śfinią. Nie ma takiego hardkoru jak u Palmer czy Coulter (co według mnie jest zaletą) -ale nasz dzielny rycerz perfidnie wykorzystuje to, że główna bohaterka jest jego branką i nie bawi się w żadne frywolne zaloty tylko wykłada kawę na ławę...
Śfinia, nieśfinia ale książka tęga i przeczytać warto
Ja bym jeszcze zaleciła w tym temacie:
Uzurpator-McKinney Meagan (mówisz śfinia -oto moja pierwsza myśl)
Siostry-Becnel Rexanne (aż ręka świerzbi
![damnit damnit](./images/smilies/damnit.gif)
)
Ryzykantka-Anne Stuart (mroczne, fajnie napisane)
Pojedynek-Mary Balogh (mój top10)
Kopciuszek-Smith Barbara Dawson (kolejna soft-śfinia)