Przypomniałam sobie, że kiedyś czytałam jeszcze dwie inne recenzje do Nory Roberts na Esensji. Nie są zabawne, raczej denerwujące, bo są kolejnym przykładem pisania, o czymś, o czym się nie ma pojęcia.
http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=3658
W tej reecenzji z 2006 roku mamy błąd już w nagłówku. Wg niego seria składa aie z trzech części
. Recenzentowi nawet nie chciało się zajrzeć na wikipedię.
http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=4238
Wobec tej recenzji jestem bardziej wyrozumiała, bo książka poprostu się nie spodobała. Ale i tu mamy błędy np.:
<span style="font-style: italic">Najbardziej irytuje główna bohaterka – widać, że autorka bardzo ją lubi i koniecznie chce, aby pani porucznik była we wszystkim „naj”. Eve jest więc najpiękniejsza, najbardziej inteligentna i najwrażliwsza, a co gorsza, także najbardziej doświadczona przez los i najdzielniej sobie z traumą radząca. To ostatnie prowadzi między innymi do kuriozalnego fragmentu, w którym milioner Roarke gorliwie zapewnia ukochaną, że przecierpiała znacznie więcej niż dręczony w dzieciństwie zbrodniarz.</span>
Hmm, przez chwilę nie miałam pewności czy Anna Kańtoch i ja czytałyśmy tę samą książkę. W mojej książce Eve prawie zawsze jest niumalowana, z podsinionymi oczami, żle ubrana i uczesana. Z traumą radzi sobie różnie, ale najczęściej wymaga pomocy. Wrażliwość często u niej kuleje, przynajmniej jej okazywanie, a super inteligentna nie jest, bo inaczej nie potrzebowałaby Roarka i innych do pomocy. Fragmentu ze zbrodniarzem nie pamietam.
Odbiór książki może być różny, ale bez przesady.
PS Ponieważ pojawiły się recenzje mniej humorystyczne zmieniłam nazwę działu. Ale nadal tutaj zamieszczamy i te zabawne