ewajoanna23 napisał(a):Jeżeli mam być szczera to lepsze harlequiny czytałam.
Też często mam ochotę powiedzieć to w przypadku tzw. polskiej literatury kobiecej. I często wydają się być niedopracowane i przemyślane do końca - po prostu rozłażą się w szwach. I często bywają pisane według jednego schematu: najpierw zdradzający mąż, który ją opuszcza, ona rozpacza - niekiedy długo pod względem ilości stron - potem spotyka kogoś... ewentualnie sporadycznie pojawia się jakieś urozmaicenie.
Jakiś czas temu w ręku miałam "Agencję złamanych serc" Matuszkiewicz - pomysł całkiem przyzwoity na tyle, że z tego mogłaby wyjść niezła historia, ale wykonanie jest nużące i tak pomyślałam, że to przypomina moje nieszczęsne, niedopracowane notatki.
Tak czy inaczej, trudno w tym gatunku znaleźć coś ciekawego.
Janka napisał(a):Przeczytałam niedawno Zielony trabant i przyznaję rację Kawie - odradzam.
Jeśli się nie mylę, sugerowano mi, że to jest lepsze od tego, co ja czytałam.