przez Lilia ❀ » 29 sierpnia 2008, o 16:00
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">ABBA, małpy i Paryż</span>
Nadchodzący weekend z pewnością minie pod znakiem ABBY. Odrobinę gwiezdnych klimatów zapewnią "Małpy w kosmosie", a niebo pokryją ckliwe chmury znad Paryża.
W końcu i do nas dociera musicalowy hit, który przebojem w ostatnich tygodniach zdobywa serca widowni na całym świecie. "Mamma Mia!" z gwiazdorską obsadą najpierw jednak odniosło sukces na nowojorskiej scenie. Musical przeniosły na ekran trzy kobiety - producentka Judy Craymer, scenarzystka Catherine Johnson i reżyserka Phyllida Lloyd, które go też pierwotnie stworzyły.
To inspirowana piosenkami ABBY historia dziewczyny, która mieszka z matką na greckiej wyspie i niedługo wychodzi za mąż. Niestety nigdy nie poznała swojego ojca, a co gorsza matka nie jest do końca pewna, kto nim mógłby być. Kobieta zaprasza więc na ślub trzech potencjalnych kandydatów, którzy poprowadzą dziewczynę do ołtarza.
Film wypełnia muzyka i greckie słońce. Twórcom udało się uniknąć kiczu - pomijając ten świadomie wykorzystywany - i nadmiernej ckliwości. Gdy konkretna scena zaczyna się do tej niebezpiecznej granicy zbliżać, od razu przełamywana jest komicznymi, parodystycznymi wstawkami.
To przede wszystkim koncert trzech kobiet z Meryl Streep na czele, w której oczach dojrzeć można lśniące statuetki Oscara za ten występ, albo przynajmniej nadzieje na nominacje. Jednak rytmu dotrzymują jej Julie Walters i Christine Baranski. W trójkę tworzą naprawdę wybuchowy zespół "Dynamitek". Panowie na ich tle bledną, choć udało się zabłysnąć Colinowi Firthowi, a Pierce Brosnam jak zwykle pięknie się prezentuje. I jak każdy dobry gatunek wina, świetnie smakuje, ale zdecydowanie nie powinien śpiewać. Młodsi aktorzy nie nadążają za starymi wygami, ale w ich przypadku i tak bardziej liczyły się zdolności taneczno - wokalne, a tych trudno im odmówić. Jakiekolwiek zresztą grymasy niezadowolenia giną z chwilą popisowego numeru Meryl i spółki na napisach końcowych.
Cedric Klapisch po dwóch częściach "Smaku życia", ponownie łączy siły z aktorem Romain Duris i przedstawia "Niebo nad Paryżem".
Pierre ma swój świat, swoje szaleństwa, pragnienie bycia kochanym i... jest Francuzem. Kiedy jego życie gwałtownie się zmienia, ucieka w rytm swojego miasta - Paryża. Na nowo odkrywa urok paryskich zaułków, niepozornych kawiarenek, które tak wiele mówią, parków i mieszkańców Miasta nad Sekwaną. Niespodziewanie zaczyna dzielić z przypadkowymi ludźmi radości i kłopoty. To dzięki nim odnajdzie siebie i pozna prawdziwy smak życia.
Klapisch podobnie jak w przypadku "Smaku życia" reżyseruje film na podstawie własnego scenariusza. Swoją wędrówkę po współczesnym Paryżu rozpisał na prawie trzydzieści postaci. Przewodnikiem w mozaice różnych gorzko-słodkich opowieści jest chory Pierre. Romain Duris wystąpił obok Juliete Binoche, która gra jego siostrę oraz Fabrice 'a Lucchiniego ("Bliscy nieznajomi", "Zakochany Paryż").
Twórcy "Shreka" postanowili tym razem przenieść się z zielonych Ogrów i gadających osłów na małpy, które wysyłają w międzygalaktyczną podróż. Z pewnością nie należy się tu spodziewać wzruszającej historii w stylu Disneyowskiej animacji "WALL-E", raczej odpowiedniej dawki gagów, akcji, parodii najbardziej znanych dzieł science fiction z "Odyseją kosmiczną 2001" Stanleya Kubricka na czele i słownych kalamburów kierowanych do rodziców młodszej części widowni.
Ham III to wyjątkowo inteligentny szympans, pochodzący z rodu dzielnych zdobywców kosmosu. Gdy ambitny senator wpada na pomysł wysłania sondy Horizon w poszukiwaniu inteligentnych istot we wszechświecie, Ham III znajdzie się pośród specjalnie wyszkolonych astro-małp, wybranych do wykonania tej niebezpiecznej misji. W jej trakcie trafi wraz z innymi człekokształtnymi kosmonautami, Tytanem i Luną, na niezwykłą planetę, którą włada szurnięty tyran.
W polskiej wersji filmu "Małpy w kosmosie" głosu postaciom użyczyli m.in. Marcin Hycnar. Andrzej Grabowski, Jacek Fedorowicz, Kamila Baar czy Krystyna Czubówna.
A na deser debiut reżyserski Jaime Marques Olarreaga z Hiszpanii.
"Złodzieje" to historia chłopaka, który po wyjściu z sierocińca, zostaje całkiem sam na ulicy. Zaczyna kraść, bo to jedyna rzecz, jakiej nauczyła Alexa matka, zanim nie trafiła do więzienia. Spotyka pewnego dnia Sarę, panienkę z dobrego domu, która też kradnie, ale z nudów. Alex zaczyna dziewczynę uczyć, jak "profesjonalnie" kraść. Między nimi zaczyna się niebezpieczna gra, w której mogą stracić bardzo wiele. Para postanawia zorganizować skok życia.
Czy "subtelne połączenie poezji kradzieży kieszonkowej i powoli rozwijającego się tajemniczego romansu", jak określił to jeden z krytyków "Variety", Jonathan Holland, trafi do polskiego widza, przekonamy się niedługo.