przez Ajkela » 10 października 2008, o 23:56
Lilia umieściła fragment mojej ukochanej książki Robert „Willa”. Chciałam coś zacytować i takim to sposobem przejrzałam tłumaczenie krążącą po Internecie. Cieszę się, że to nie je czytałam pierwsze. Według mnie po prostu zmasakrowano książkę.
Fragment „Willa” Nora Roberts, przekład Grażyna Jagielska, Wydawnictwo Amber, seria Amber mini:
Chwycił kurtkę, podszedł do drzwi, otworzył je na oścież. I ujrzał Sophię wchodzącą na frontowe schody.
– Nie lubię poirytowanych macho – powiedziała, ledwie zatrzasnęły się za nią drzwi.
– Nie lubię władczych, agresywnych kobiet.
Ich usta formułowały jeszcze ostre słowa, kiedy zawisła na ramionach Tylera, oplotła go w talii nogami.
– Tym razem chcę do łóżka. – Dyszała, rozpinając mu koszulę. – Podłogę wypróbujemy później.
– Chcę cię nagą. – Skubał wargami jej szyję. Zaczął wchodzić na górę. – Nieważne gdzie.
– Boże, jak ty cudownie smakujesz. – Przemknęła wargami po jego twarzy, szyi. – Tak... prosto. – Jęknęła, kiedy przyparł ją do ściany u szczytu schodów. Zagłębiła palce w jego włosach. – To tylko seks, prawda?
– Aha, seks, czy jak mu tam. – Miażdżył jej usta w pocałunku. Używając ściany jako podpory, zaczął ściągać z Sophii sweter. – Boże, ale jesteś zbudowana. – Rzucił sweter na podłogę, przylgnął wargami do wzgórka piersi nad stanikiem. – Nie dojdziemy do łóżka.
Serce się w niej tłukło jak oszalałe.
– W porządku. Następnym razem.
Odniosła wrażenie, że postawił ją na podłodze. Oszołomiona pożądaniem nie bardzo wiedziała, z kim i gdzie się znajduje. Dłonie niecierpliwie targały ubranie, coś się rozdarło. Gorące usta przemykały po skórze. Wszystko się rozmazało. Ponad szumem krwi w uszach słyszała swoje jęki, prośby, żądania, szaloną litanię, słowa – jej, jego.
Była już wilgotna, gotowa, kiedy ją odnalazł. Gwałtowny orgazm przeszył ją na wskroś, ulga jak roztopione złoto, tak silna, tak wyczekana, że całe jej ciało ogarnął bezwład i zaczęła mu leciec przez ręce.
- O nie! – Wsparł ją znów o ścianę i zanim się uciszyła, pieścił dalej. – Chcę żebyś krzyczała. Zrób to jeszcze raz.
Nie mogła mu się oprzeć. Pozwoliła mu brać, wznosić się coraz wyżej aż do chwili, gdy umysł zgasł jak ekran, wypełniony ciemnością.
Patrzyła, jak jego oczy zachodzą mgłą, i wiedziała, że to ona go oślepia. Słyszała jego spazmatyczny oddech i rozkoszowała się myślą, że to ona pozbawia go sił.
- Teraz . – Wsunęła mu ręce we włosy i drżała, drżała na kolejnej cienkiej krawędzi. – Teraz, teraz, teraz.
Kiedy się w niej zanurzył, spełniła się po raz kolejny. Bezlitośnie. Jej paznokcie przeorały nagie, mokre od potu ramiona Tylera. Z ustami na jej wargach brał w siebie jej krótkie, urywane jęki. I podciągnął ją wyżej, żeby dać więcej. Wziąć więcej.
Rozkosz przetoczyła się przez niego, pozostawiając słabość, oszołomienie.
Przytrzymał ją, kiedy oboje osuwali się na podłogę.
Ten sam fragment przekład Anna Kołyszko, krąży po Internecie w wiadomej formie:
Chwycił kurtkę, podszedł do frontowych drzwi, otworzył z impetem. I tam ją zastał, jak gdyby wyszła mu naprzeciw.
— Nie lubię drażliwych macho — powiedziała, kiedy zatrzasnął za nią drzwi.
— A ja nie lubię władczych, agresywnych kobiet.
Skoczyli do siebie.
Rzucił ją na ścianę, zaczął z niej zdzierać sweter. Cisnął na bok i przypiął się do miękkiej wypukłości piersi falującej nad stanikiem.
Zapomniała, gdzie jest, kim jest. Ręce zdzierały ubranie, usta parzyły ciało. Wszystko jej się zamazało. W obłędnym galopie krwi słyszała tylko własne jęki, błagania, żądania, szaloną pieśń zlewającą się z jego oddechem. Słyszała jego dyszący, załamujący się oddech, przejęta, że ma nad nim władzę.
— Teraz. — Wczepiła mu się we włosy, wstrząsnął nią dreszcz. — Teraz, teraz.
Rozkosz przeniknęła jej ciało, ogłuszyła ją, zdruzgotała.
Tyler nie wypuścił jej z objęć, kiedy oboje osunęli się na podłogę.
To teraz orginał:
He grabbed a jacket, strode to the front door and yanked it open.
And there she was, stalking up his steps.
"I don 't have stopped herself. Welcoming the burn, craving it, she let him take, empty her out until her mind was filled with the dark and the feral.
And filled, she tore at him, whipped him past reason. She watched his eyes go opaque and knew it was she who blinded him. Heard his breath heave and tear, and thrilled that she could weaken him.
"Now." Once more she anchored her hands in his hair and shuddered, shuddered as she poised on the next thin edge. "Now, now, now."
When he plunged into her, she came again. Brutally. Her nails dug into the sweat-slicked slope of his shoulders as her hips pistoned. Lightning-fast. With his mouth fused to hers, he swallowed the small, greedy sounds she made. Fed on them as he hitched her up to give more. Take more.
Pleasure careened through him, left him shattered, stupefied.
He managed to hold on to her as both of them slid to the floor.
Po tym fragmencie w książce tłumaczenie G. Jagielska jest prawie dwie strony tekstu, którego nie ma w tłumaczeniu A. Kołyszko. Porównałam jeszcze z dwa fragmenty i brak tekstu. Nie wiem dla jakiego wydawnictwa tłumaczyła Kołyszko. Przypuszczam, że to tłumaczenie było w takiej książce wraz z trzema innymi książkami ale tego nie jestem pewna i stąd pewnie wersja okrojona.
Ja nie znam angielskiego na tyle, żeby porównać, które tłumaczenie jest wierniejsze. Mogę tylko porównać polskie tłumaczenia. Według mnie lepiej przetłumaczyła G . Jagielska.
Jeśli chcecie jeszcze jakie przykłady to mogę podąć. Teraz rozumiem wasz ból z tłumaczami i muszę przyłożyć się do angielskiego, żeby poczytać Roberts i Quinn w oryginale.