Przygodę z autorką zaczynałam od
"Ginerwry" – w zasadzie to był jeden z pierwszych przeze mnie przeczytanych romansów. Ta powieść w pamięci zapisała mi się przede wszystkim, dlatego że nie mogłam zrozumieć, dlaczego ma taki tytuł, a nie inny. Zresztą odtąd datuje mój nawyk sprawdzania, jak brzmi oryginalny tytuł. Świetnie bawiłam się, kiedy bohaterka próbowała wmawiała mu te rycerskie ideały i jak nie za bardzo wiedział, jak sobie z tym poradzić. Później gdzieś tak po drodze się dowiedziałam, że
Quick to
Jayne Ann Krentz. Przeczytałam tej pani wszystko, co znalazłam w bibliotece i większości nie pamiętam już, o czym była, czyli można czytać ponownie. W tej chwili krok po kroku kupuję wszystko tej pani, co trafi w moje ręce i jest po okazyjnej cenie. Trochę już tego się uzbierało. Niedawno w końcu udało mi się uzupełnić cykl
"Lavinia Lake i Tobias March" i nawet miałam okazję nareszcie przeczytać – rewelacyjnie przy tym się bawiłam i wyjątkowo przyjemnie spędziłam czas; podoba mi się tytuł:
"Za późno na ślub" w kontekście treści, okazał się całkiem zaskakujący i niebanalny. Jak dotychczas cokolwiek przeczytałam Krentz, przypadło mi bardziej lub mniej do gustu, lecz nie wywołało u mnie jakichkolwiek niechęci, jak to zdarzało się przy innych autorkach. Ja ją po prostu lubię. I zawsze mi poprawia samopoczucie.
Chciałabym się jeszcze wypowiedzieć w kwestii
"Skandalu" – wprawdzie bohaterka ma naiwne pojęcie o miłości, co jednak nie zmienia faktu, że postępuje całkiem rozsądnie, np. gdy ma do czynienia z szantażystą. Ogólnie rzecz ujmując, całe tej gadanie traktuję jako jej małe dziwactwo, bo to czyny za nią przemawiają. Zresztą i tak postawiła na swoim. Do tej pory nie miałam okazji jeszcze tej powieści przeczytać po polsku i zapewne prędzej ponownie przeczytam w oryginale niż po polsku.
Tak w ogóle na tę stronę trafiłam przez przypadek, gdyż właśnie szukałam czegoś o Krentz.