klasyczny schemat "kochanka-starszego-pana-która-okazuje-się-jego-córką". bo w tle mamy jeszcze krewniaka wkurzonego na potencjalną łowczynię-starszych-panów...
znane? znane!
problem?
- bohater gwałci bohaterkę. dosłownie. wcale nie na końcu ksiązki.
- ...i przez następne 100 stron wypomina, że co z tego, że ona mówiła "nie" skoro jej ciało miało inne zdanie
- i co jak dla mnie najgorsze: bohaterka mówi wciąz "nie" i praktycznie nienawidzi siebie za swoją reakcję, jest zdziwiona, przerażona, i na koniec daje się zmanipulować "On miał na pewno rację, co z tego, że nie mam ochoty, on wie lepiej i moje ciało wie lepiej"... hm, wybaczcie - wolę Palmer - ból, krew i brak podniecenia...
to jest cholernie subtelny temat i potraktowanie go w ten sposób jak zrobiła to Donald jak dla mnie należy do koszmarnej epoki. teraz nawet w literaturze erotycznej nie ma czegoś takiego, że kobieta mówi "nie", a "przecież mysli tak"...
przyznam jedno: bardzo interesująca jako przedmiot badań
pytanie: co gorsze - pokaz dominacji z przytapianiem czy niszczenie psychiki?
tytuł drugi: The Guarded Heart - nie wiem, czy wydana po polsku... oby nie...
w skrócie: dziewczę lat 16 powoduje nieumyślnie [totalny wypadek] śmierć kobiety w ciąży. po 2 latach mąż ofiary i nieoszły ojciec żada zadoścuczynienia: 18latka ma mu urodzić dziecko... tak, dziewczyna zachodzi w ciążę... i dostaje w twarz, gdy o tym męża informuje "lekko" rozemocjonowana, a samą ciążę znosi nienajlepiej [facet dziwi się, bo jego zmarła zona "kwitła w tym błogosławionym stanie"]... a na koniec - wybaczcie spoiler - facet wyraźnie stwierdza, że poczuł do niej gwałtowny pociąg, gdy razem z ojcem przyszła przeprosić go jak miała te 16 lat... rany... wybaczcie, przy tym palmer to jest usosobienie koncepcji związku partnerskiego... bo cały czas mowa o romansach współczesnych...
było mi lekko niedobrze po przeczytaniu...
na blogu
http://www.smartbitchestrashybooks.com
słusznie zaliczono mm zdaniem ten szajs do "oh-man-that’s-horrid"
W SH Wentworth mamy dwójkę dorosłych osób, a "tajemnica tego drugiego" faktycznie nie wychodzi na jaw prawie do samego końca... u Robyn mamy powoli zaczynającą się nienawidzić bohaterkę... gra psychologiczna jest wyrafinowana - aż brak sceny na konie "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina", a czy facet mówi "przepraszam"? ląduje przynajmniej w szpitalu, jak w SH? nie, skądże, po co, wystarczy "kocham się"... jak dla mnie - horror fabularny...
ale przyznaję: dobrze napisane i skonstruowane, w odróżnieniu od wielu tekstów dzisiejszych