Skończyłam "Prawdziwe morderstwa. Aurora Teagarden" u jestem mile zaskoczona
Jeżeli lubicie pobawić się w detektywa ,powinniście być zadowolone. Trup ściele się gęsto ,morderstwa są kopią takich samych ,które zdarzyły się kilkadziesiąt lat temu ,dużo potencjalnych winnych i sympatyczna bohaterka ,którą łatwo polubić .Do tego dwóch adoratorów ( gdzieś już to było
) ,odrobina humoru i mamy udany kryminał.
Na okładce jest zapowiedz ,kolejnej części ,która ma wyjść jesienią.
"Kości niezgody"Dwa wesela - w tym jedno byłego chłopaka - i pogrzeb członkini Prawdziwych Morderstw sprawiają ,że przez kilka miesięcy Aurora "Roe" ma bardzo dużo na głowie,choć w jej życiu osobistym wydaje sie panować zastój. Po pogrzebie Jane Engle Rose dowiaduje się ,że nieboszczka zostawiła jej pokaźny spadek oraz ... wyznaczyła ją do rozwikłania zagadki pewnego zabójstwa.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.