"Someone to Watch Over Me"
Londyn, pierwsza połowa XIX wieku.
Vivien Rose Duvall
Bohaterka jest młoda, ładna, bezbronna - właśnie ktoś ją próbował zamordować - samotna i nie pamięta, kim jest. Wszyscy dookoła zdają się dokładnie znać jej tożsamość, choć opinia jej towarzysząca nie jest zbyt pochlebna. Kobieta ma być słynną kurtyzaną, która zmienia kochanków jak rękawiczki, nie liczy się z niczyją opinią i wszystko przelicza na pieniądze, jakie może otrzymać za swoje towarzystwo oraz poszukiwanie nowych wrażeń, jakich mają dostarczać coraz to nowe zdobycze. Także bohater jest pewien swej wiedzy, choć w miarę upływu czasu pojawiają się wątpliwości. Jak nieczuła i pozbawiona skrupułów Vivien - takie imię nosi kurtyzana - może być uratowaną z zimnych wód Tamizy dziewczyną? Miłą, uprzejmą, wyrozumiałą, kochającą książki i spokój?
Grant Morgan
Bohater ciut nietypowy w romansie historycznym, typowy dla autorki. Jako dziecko stracił rodzinę, wychowywał się w sierocińcu, później na ulicy. Nie mogąc uratować młodszego brata, postanawia ratować innych. W tym celu zostaje agentem Bow Street, czyli członkiem pierwszej profesjonalnej policji w Londynie. Kawaler skupiony na swojej pracy, nie myśli o rodzinie ani dzieciach. Jego działania jako stróża prawa znajdują uznanie społeczeństwa. W pewnych momentach opowieści o bohaterskich czynach i cudownie rozwiązanych zagadkach zaczynają być przesadzone. Widać bohaterowie są w cenie od zawsze. Poważny, skupiony, balansujący na granicy ogólnie przyjętych zasad. Sam o sobie twierdzi, że nie jest dużo lepszy od złoczyńców, których ściga, po prostu znajduje się po drugiej strony tej samej złej monety.
Akcja rozpoczyna się, gdy główny bohater zostaje wezwany w sprawie 'topielca'. Jakież jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że potencjalna ofiara nadal żyje, a na dodatek jest to osoba, którą Morgan zna. I nie jest to znajomość wspominana pozytywnie. Para poznała się na jednym z balów i to spotkanie było źródłem wielkich emocji. Grant z miejsca zwrócił uwagę na niezwykłą urodę panny Duvall, jednak po krótkiej rozmowie jego wyobrażenia i fantazje na jej temat szybko się rozwiały. Zniechęcony szybko się oddalił, tym samym ignorując pewną siebie kobietę. Urażona duma nie pozwala bohaterce zostawić tego wydarzenia bez echa i niedługo później po mieście zaczynają krążyć plotki, jakoby to ona odprawiła jego przez wzgląd na brak tytułu i zajęcie. Ponownie do głosu dochodzi nadszarpnięte ego, tym razem pana policjanta... Wbrew swym zasadom obmyśla plan, według którego zaciągnie pozostającą pod jego opieką Vivien do łóżka, a potem ją wyrzuci, zaś o całym wydarzeniu dowiedzą się ludzie. Najwidoczniej marzy mu się zemsta.
Przyznam się szczerze, że do tej książki zbierałam się długo, a może i dłużej. Za każdym razem coś stawało na przeszkodzie. A to opinie nie takie, a to coś innego przykuło moją uwagę. W końcu, chyba w niezbyt oczekiwanym dla mnie samej momencie, zasiadłam do lektury. Mimo wielu wad, o których wspominałam już kilkakrotnie, także tych, które ja sama mam zwyczaj wypominać, czytało się dobrze. Tak dobrze, że jak zaczęłam, tak skończyłam. Ale... Wszystko było pięknie do 70%. Historia, tempo, atmosfera, mimo towarzyszącego temu wszystkiemu chichotowi, ładnie się ze sobą komponowały. Do momentu rozwiązania tajemnicy Jaka ja jestem przewidywalna. Później zaczęłam się nudzić. I omijałam wzrokiem opisy ubrań, budynków, pogody. Skupiłam się na dialogach i konkretnym działaniach. Swoją drogą, czy ktoś zwrócił uwagę, jak szczegółowo przedstawiany jest wygląd postaci, zwłaszcza suknie czy fryzury? Ja aż byłam zaskoczona. Odzwyczajona jestem, bo ostatnimi czasy nie kojarzę nawet podawania przez autorów/autorki koloru włosów i oczu.
Relacje między bohaterami charakteryzują się pewną dawką złości i zawodu. On zły na nią, bo nie jest taka, jaka powinna być. Byłoby łatwiej doprowadzić do końca swój plan, gdyby pozostała nieczuła i zepsuta. W myślach nazywa ją 'dziwką'. Z jednej strony gardzi panną Duvall, z drugiej pożąda. Jest też zły na siebie, bo daje się złapać na niewinność, omamić nową osobowością. Ona jest zawiedziona nim. Bo kłamał na temat ich relacji, bo planował ją skrzywdzić, bo sumienie pojawiło się dopiero, gdy prawda wyszła na jaw. A w tym wszystkim całość pozostaje lekka i łatwa do przyswojenia. Ja bym się spodziewała, nie wiem, czy w przeszłości nawet nie obawiała, dramatozy jak "stąd do tamtąd". Tymczasem jest to zupełnie inna para kaloszy.
Jeśli ktoś szuka rozrywki na leniwe popołudnie, może bez obaw sięgnąć. Nie należy się nastawiać na życiowe objawienia czy mądrości. W końcu romans ma być zabawą, wyższych lub niższych lotów. Czasem wywołującą śmiech, czasem łzy, czasem złość, innym razem radość. HEA ma, uśmiech wywołuje. Zadanie wykonane jest. Tylko trochę szkoda, że końcówka wydawała się naciągana, ponieważ już nie skupia tak uwagi czytelnika. Dziwnym trafem życzyłam sobie, by już się skończyło. I może nie jest to najlepsza propozycja pani Kleypas, ale też nie najgorsza.