Teraz jest 23 listopada 2024, o 17:57

Irytuje nas...

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 15 czerwca 2012, o 23:40

Ja się zastanawiam czy one w ogóle takowej korekcie zostają poddane czy może tylko po rączkach tłumacza przechodzą. :roll: Czasem mnie tak coś irytuje, że sama sobie kreślę, oczywiście w Swojej książce :bezradny:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 16 czerwca 2012, o 00:14

Czytnika nie popiszę ;) A ja tym razem nie tylko o tłumaczeniu wspominam, choć także, ale i o oryginale... Co autor/tłumacz napisze, idzie bez poprawek? :zalamka: Chwilami ma się takie wrażenie, ale to pewnie efekt lenistwa i oszczędności - wygląda jako tako, wydajemy. Tylko to jest czasem złe, na pewno nie znośne :?
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 kwietnia 2012, o 07:51
Lokalizacja: Gród nad Motławą
Ulubiona autorka/autor: Roberts\Krentz\Quinn\Brown\Howard

Post przez Marinka » 16 czerwca 2012, o 09:55

Irytuje mnie mieszanie pojęć. ?W Miedzianej plaży którą akurat czytam u głównej bohaterki występują skomplikowane układy rodzinne. No i tu powód mojej irytacji - syn jej macochy- parę razy podkraślono ,że jest jej przyrodnim bratem ,z którym nie łączą jej więzy krwi .A z definicji : przyrodnie rodzeństwo to takie które ma wspólnego jednego z rodzicówOn jest jej przybranym bratem.
Już nie raz zauważyłam takie pomieszanie ale tu denerwuje mnie poprzez to podkreślenie o braku powiązań więzami krwi,a w dodatku bohaterka ma prawdziwe przyrodnie rodzeństwo siostry.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 16 czerwca 2012, o 11:26

Oj tak, mieszanie pojęć może być bardzo denerwujące.

Ja nie lubię czytać o kwadratowych i owalnych brylantach, ani o brylantach w kształcie serduszka.
Brylant jest nazwą dokładnie zdefiniowanego szlifu. Jak się na niego patrzy z góry, to najbardziej przypomina koło.
Kwadratowy brylant to jest to samo, nad czym już Leonardo da Vinci łamał sobie głowę i nic mu nie wynikło. A nasi tłumacze robią kwadraturę koła przy każdej sposobności.

Drodzy tłumacze (harlequinów), ten kamień, o którym piszecie, nazywa się diament.
Tyle samo liter, co brylant, na jedno by Wam wyszło.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 16 czerwca 2012, o 12:38

Jankę popieram bo i mnie to niemożebnie wręcz irytuje :roll:
Ja się tylko obawiam, że i autorom się to potrafi pipitolić :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 16 czerwca 2012, o 15:26

A ja nawet nie wiedziałam :hyhy:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2012, o 21:46

a ja dawno się nie zetknęłam z brylantem...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 16 czerwca 2012, o 21:58

myślałam że to jest tak że brylant to oszlifowany diament, a diament to rodzaj kamienia szlachetnego. Ale nie znam się i nie mam zamiaru się spierać jak to jest z tymi szlifami.
Czyli jeśli mamy diament oszlifowany np na kwadratowo czy w kształcie łezki to jest to diament oszlifowany w taki kształt a nie brylant? Ciekawe ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 czerwca 2012, o 23:07

myślałam że to jest tak że brylant to oszlifowany diament, a diament to rodzaj kamienia szlachetnego.


Bo tak się potocznie mówi i mnie też tak uczono. Ba, w celu weryfikacji tego twierdzenia o uczeniu zajrzałam do mojego ulubionego źródła wiedzy z lat dziecinnych Oxford Encyklopedia Szkolna, a tam:

Diamenty
[...] Dopiero po przecięciu i oszlifowaniu nabierają one blasku i połysku. Wówczas nazywane są brylantami. [...]

Notce towarzyszy zdjęcie diamentu-łezki podpisane: Oszlifowany diament (brylant) w kształcie gruszki.

Nie chcę przez to powiedzieć, że dziewczyny nie mają racji, ale że może nie tak trudno nabrać mylnego przekonania o tym rozróżnieniu.


Natomiast po angielsku to wydaje mi się, że autorki nie bardzo nawet muszą cokolwiek rozróżniać, bo na wszystko mówi się diamond, można tylko dodać rodzaj szlifu:
http://www.thediamondbuyingguide.com/
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 16 czerwca 2012, o 23:11

może też być tak że kiedyś każdy oszlifowany diament nazywano brylantem a dopiero niedawno wprowadzono jakieś zmiany. Przecież wszystko się zmienia.
Najlepiej byłoby zapytać specjalistę który jest na czasie, bo niestety wiedzy w książce już wydrukowanej się nie zmieni nawet jak się faktyczne znaczenie słowa modyfikuje.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2012, o 23:25

Agrest napisał(a):Natomiast po angielsku to wydaje mi się, że autorki nie bardzo nawet muszą cokolwiek rozróżniać, bo na wszystko mówi się diamond, można tylko dodać rodzaj szlifu:
http://www.thediamondbuyingguide.com/

Prawda to ^_^ nasz potoczny "brylant" to prawdopodobnie rusycyzm a zarazem zapożyczenie z francuskiego ;) czyli wschodni zapośredniczony import :D

zaraz sprawdzę w słownikach XIXwiecznych...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2012, o 13:17

Jeśli coś się mówi potocznie, to nie znaczy automatycznie, że musi być poprawne.

Jak byłam w przedszkolu, to też się u nas mówiło, że oszlifowany diament to brylant. I bardzo dobrze, czterolatkom taka ilość informacji wystarczy. Jednak od tłumaczy, którzy powinni być dorośli, już trochę więcej należy wymagać.
Jak ktoś tłumaczy książki fachowe, to się do tego przygotowuje. Nikt w książce do matematyki nie przetłumaczy, że coś się "dokłada", tylko dlatego, że w przedszkolu klocki "dokładał", a nie "dodawał".
Tłumacze romansów naprawdę nie mają dużo do nauczenia się przed. Głównie piszą o pojęciach występujących na codzień i ogólnie znanych. To chociaż o kamieniach szlachetnych występujących w pierścionkach zaręczynowych by mogli. Korona by im z głowy nie spadła.
Książki uczą. Nic się na to nie poradzi. Gdy tłumacz będzie pisał głupoty, to czytelnik będzie brał je za dobrą monetę. Niech wampirowi nikt nie każe spać w biurku, a w romansach biurowych mieć seksu na trumnie, bo tłumaczowi nie chciało się sprawdzić, a jedno i drugie było z desek.

Z tymi diamentami i brylantami w niemieckich tłumaczeniach nie ma żadnego problemu. Specjalnie sprawdzałam w tych harlequinach, w których w Polsce były błędy. W innych też nigdy nie było. Czyli oni mogli najpierw zebrać informacje.
I zrobiłam teraz szybko telefoniczne doświadczenie na dwóch Niemcach, studentach. Jeden wiedział dobrze, jaka jest różnica, drugi nie miał pojęcia, o co chodzi. Czyli to nie jest w Niemczech informacja wyssana z mlekiem matki, też należało ją zdobyć.


Jakieś półtora roku temu w blurbach do polskich harlequinów przestano pisać, że akcja toczy się w "okresie regencji". Kamień spadł mi z serca.
Może te kwadratowe i owalne brylanty też kiedyś znikną.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 17 czerwca 2012, o 13:19

:evillaugh: :rotfl: :hahaha: :rotfl: :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 17 czerwca 2012, o 13:35

Jeśli coś się mówi potocznie, to nie znaczy automatycznie, że musi być poprawne.


A nie może być po prostu tak, że fachowy i potoczny termin mają inne zakresy znaczeniowe? Nie takie rzeczy język na klatę przyjmował. To tak jakby prawnik się ciskał, że nie można pracować w firmie, albo prowadzić firmy, bo firma ma swoją legalną definicję - oznaczenie przedsiębiorcy, a trudno przecież prowadzić oznaczenie, albo w nim pracować.

Okres regencji również mi nie przeszkadza, widać jestem skazana na etykietkę ignoranta.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2012, o 13:41

Ja bym raczej etykietkę ignoranta przykleiła tym tłumaczom, którym nie przeszkadza, że mieszają pojęcia.
Czytelnicy są tu niewinni. My tylko czytamy i uczymy się od nich źle.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 17 czerwca 2012, o 14:11

Kiedy ja właśnie chciałam w tym swoim przykładzie pokazać, że to jest użycie, nawet jeśli błędne, to powszechne od lat i ja nie winię kogoś za to, że nie sprawdził czegoś, co wydawało mu się dobrze znane, bo tak wiele razy słyszał czy czytał. Ok, encyklopedia szkolna z 1993 się nie liczy, ale mam np słownik 10 tomowy PAN/Wiedza Powszechna z 1958, gdzie jako pierwszy przykład użycia słowa brylant pojawia się zdanie:

Diamentom szlifowanym, czyli brylantom, nadaje się kształty takie, aby jak najwięcej światła, padającego na płaszczyznę zewnętrzną, odbijało się wewnątrz klejnotu od ścian bocznych i wychodziło na zewnątrz wywołując silny blask i i grę barw.

Cytat, jak mniemam, z jakiejś książki do/o chemii (PLEŚ. Chem. 294).

Jasne, są też źródła, które podają ścisłe definicje, ale chodziło mi o to, że te mylące też istnieją i nietrudno tym "ignorantem" zostać.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2012, o 14:23

Definicje się zmieniają. Kiedyś grzyby były zaliczane do roślin, już nie są. Bakterie też.
Kiedyś istniało pojęcie kamień półszlachetny, teraz znikło.
Zmieniają się nazwy państw lub ich granice.
Wiem, że nie da się wiedzieć wszystkiego i nikt nie wie. Ale i tak marzy mi się, że tłumacze będą się przygotowywać do swej pracy. Tłumacząc fachową literaturę muszą być na bieżąco z zagadnieniami. To dlaczego przy romansach nie mogą?
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2012, o 16:56

Ale funkcja - my mamy wcale-nie-tylko-potoczny (niestety, Agreście, cytat pochodzi z wydania "stalinowskiego", a panowała i panuje moda na rugowanie - kolejny rusycyzm - słów wschodniego pochodzenia - obłęd) "brylant". Kwestia stylu - w literaturze przedwojennej pojawiał się brylant całkiem często w innym znaczeniu i kontekście niż diament, rozróżnienie było oczywiste...

Hm, okres regencji też znajduje swe zastosowanie i ma sens - co jest w nim złego na dłuższą metę?

Bądź jak z lwicą u Garwood - można się ciskać (ja się ciskałam) ale znaleźć alternatywę... czy jest sens szukać, skoro kontekstowo brzmi dobrze? ;)
ps.co innego kukurydza w X wieku w Europie...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 52
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:20

Post przez aku » 17 czerwca 2012, o 17:50

[quote="Janka"]JJakieś półtora roku temu w blurbach do polskich harlequinów przestano pisać, że akcja toczy się w "okresie regencji". Kamień spadł mi z serca.[/quote]

Ale co jest złego w pisaniu o okresie regencji, bo nie pojmuję?

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 17 czerwca 2012, o 19:28

Janka napisał(a):Wiem, że nie da się wiedzieć wszystkiego i nikt nie wie. Ale i tak marzy mi się, że tłumacze będą się przygotowywać do swej pracy. Tłumacząc fachową literaturę muszą być na bieżąco z zagadnieniami. To dlaczego przy romansach nie mogą?
Mogą ale im się nie chce, a mnie się nie chce przypominać dlaczego :]

Bądź jak z lwicą u Garwood - można się ciskać (ja się ciskałam) ale znaleźć alternatywę... czy jest sens szukać, skoro kontekstowo brzmi dobrze?
ale co? to co mnie uwierało? :hyhy:

Kwestia stylu - w literaturze przedwojennej pojawiał się brylant całkiem często w innym znaczeniu i kontekście niż diament, rozróżnienie było oczywiste...
:evillaugh:
nie no, ciekawe czemu :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2012, o 20:33

a) odrzuć zblazowanie, popatrz po praktycznemu na tę lwicę-kuguarzycę ^_^
b) niniejszym udowadniamy jak bardzo należymy do Europy niezaprzeczalnie Wschodniej :P mnie tam miło...

ja zresztą wszystko rozumiem, znaczy - wasze czepialstwo o słówka - ale po przeprawach z literaturą sprzed 1995 roku stwierdzam, że mamy do czynienia z poważniejszymi problemami niż brylant vel kuguarzyca :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2012, o 22:00

A mnie się wydaje, że ten brylant jest właśnie dowodem istnienia poważniejszych problemów. Jako dobro luksusowe musiał być usunięty ze świadomości społeczeństwa w czasach, gdy było dla każdego po równo. I tak go usunęli, że do dziś nie może porządnie wrócić.

Wiedźma Ple Ple napisał(a):
Janka napisał(a):Wiem, że nie da się wiedzieć wszystkiego i nikt nie wie. Ale i tak marzy mi się, że tłumacze będą się przygotowywać do swej pracy. Tłumacząc fachową literaturę muszą być na bieżąco z zagadnieniami. To dlaczego przy romansach nie mogą?
Mogą ale im się nie chce, a mnie się nie chce przypominać dlaczego :]

Trochę już wymiękłam i doszłam do wniosku, że jednak mogą nie móc, choćby chcieli. Jak się im mało płaci, to muszą iść w ilość i brak im potem czasu na jakość.
A od pań "redaktorek", którym się nie chce nawet sprawdzić, czy nie nadają po raz drugi tego samego tytułu u jakiejś autorki, to już w ogóle nie warto niczego wymagać. Ktoś nimi wstrząsnąć powinien.

aku napisał(a):Ale co jest złego w pisaniu o okresie regencji, bo nie pojmuję?

To, że okresu, który tak by się nazywał, po prostu nie było.
Jest tylko styl regencji w sztuce francuskiej oraz okres regencji w architekturze angielskiej.
Wyrażenie "okres regencji" na określenie rządów jakiegoś konkretnego regenta jest zbyt ogólne, bo w wielu krajach było wielu regentów i przez to wiele okresów regencji się już nazbierało.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 17 czerwca 2012, o 22:05

Ale zważ Janko, że w tym wąskim kręgu naszych zainteresowań okres Regencji był łatwo identyfikowalny :] I co z tego, że wszyscy mieli jakichś regentów, skoro dla romansu historycznego istniał tylko jeden :hyhy:

A mnie się wydaje, że ten brylant jest właśnie dowodem istnienia poważniejszych problemów. Jako dobro luksusowe musiał być usunięty ze świadomości społeczeństwa w czasach, gdy było dla każdego po równo. I tak go usunęli, że do dziś nie może porządnie wrócić.
wot i bingo! :hahaha:

a) odrzuć zblazowanie, popatrz po praktycznemu na tę lwicę-kuguarzycę ^_^
b) niniejszym udowadniamy jak bardzo należymy do Europy niezaprzeczalnie Wschodniej :P mnie tam miło...

a) To akurat po namyśle wybaczam bo Da Capo- im wybaczam nieskończenie wiele ...
b) I ja takoż, wielbię przez to również rozmaite rusycyzmy ... :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2012, o 22:16

Wiedźma Ple Ple napisał(a):Ale zważ Janko, że w tym wąskim kręgu naszych zainteresowań okres Regencji był łatwo identyfikowalny :] I co z tego, że wszyscy mieli jakichś regentów, skoro dla sfery romansu istniał tylko jeden :hyhy:

"Okres regencji" używany potocznie jest OK, ja tylko nie lubię go w blurbach i w książkach.
W gronie romansoholiczek to pojęcie stało się czymś w rodzaju symbolu. Od razu wiadomo, o który kraj i czas chodzi.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 17 czerwca 2012, o 22:18

Więc na okładce romansu jest ok, na okładce czegoś z Bellony miałabym wątpliwości :hyhy:

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość