Wydaje mi się, że to kwestia interpretacji. Jeśli Holmes mówi, że trzeba umieć wykorzystać swoją cielesność, to mówi to dlatego, że brak umiejętności jej wykorzystania to oznaka słabości, słabości intelektualnej. Jeśli intelekt rządzi ciałem to nie ma problemu z jego wykorzystaniem, nie zależnie od tego czy to ciało jest atrakcyjne czy nie. Poza tym pewna wstydliwość ciała, pruderia to znowu słabość. Wykorzystana przez Irenę w scenie pierwszego spotkania. Scena gdy Holmes zrzuca prześcieradło to scena, poza tym, że komiczna, w której pokazuje, że nie ważne czy jest prawiczkiem, ciało jest mu posłuszne, nie pozwala by go zawstydzało. Za chwilę tę władzę Irena mu odbierze ale tylko na chwilę.
Ostatnia scena, Irena na kolanach - znowu kwestia interpretacji. Dla mnie ona może i jest na kolanach, ale to Holmes ją ratuje, odwala cała robotę. Czy dlatego, że okazała uległość? A może dlatego, że całkiem dobrze go urobiła, na tyle, że to on się ugiął i zrobił coś czego by w innych okolicznościach nie zrobił.
Można też spojrzeć na to jeszcze inaczej. Irena i Holmes balansują na granicy społecznej akceptowalności, właściwie ona już ją przekroczyła, on się zastanawia. Oboje są świadomi, że pod względem intelektualnym, moralnym, światopoglądowym są ponad resztą społeczeństwa. Pławią się w poczuciu swojego geniuszu i wyjątkowości, ale jednocześnie są bardzo samotni. I jest to trochę samotność emocjonalna. Ale bardziej intelektualna, bo potrzebują kogoś do gry. Kogoś kto rozumie i kogoś kto stanowi wyzwanie, bodziec do działania, kto zapewnia orgazm intelektualny.
A jeszcze wracając do seksualności - wydaje mi się, że daje większe pole do zastanowienia się niż w innych produkcjach. Raz, że mimo wysunięcia jej na pierwszy plan, wcale nie jest najważniejsza. Jest punktem wyjścia. Orientacja seksualna bohaterów w najlepszym razie jest elastyczna. Irena to, teoretycznie, zdeklarowana lesbijka, która nie ma nic przeciwko seksowi z facetem (czyli bi?). I teraz pytanie, czy może robić to mechanicznie z każdym? Czy z Holmesem byłby jakiś wyjątek? Czy jej fascynacja jest seksualna, intelektualna, a może to i to? Dalej Holmes - aseksualny? Prawiczek? Niby coś go łączy z Watsonem, ale Irena też na niego działa? Wiec jak go zaszufladkować? A może o szufladkowanie tu idzie. Żeby nie szufladkować?
Mam wrażenie, że twórcy chcieli pokazać, albo ja tak to sobie tłumaczę, że seksualność, orientacja seksualna itd. są ważne i nie są ważne. Że dużo ważniejsze jest jak poradzimy sobie, gdy spotkamy na swojej drodze kogoś kto "jest z naszej bajki" albo i nie jest. I wcale nie musi to mieć wymiaru romantycznego, a jeśli już nie musi to być banalne.
@ CSI - wg mnie tam brak niuansów, albo na niuanse trzeba się wysilić, właśnie dlatego, że całość relacji Grisoma i dominy sprowadza się do tego czy właśnie ze sobą spali czy nie. W "Sherlocku" nie ma to znaczenia, bo gdyby nawet ze sobą spali, to zamieniliby to w kolejny element gry, nie byłoby to zakończenie historii, dopełnienie. Póki H. i I. żyją tak długo mogą grać, tak długo są "w ruchu", podczas gdy informacja o tym, że Grisom kocha Sarę raz na dobre ustaliła stosunki miedzy nim a dominą (boszzz, nie pamiętam jej imienia). Także wpływ ich relacji na otoczenie jest dość oczywisty, podczas gdy w "S" jest to trochę mniej oczywiste.
Ja CSI bardzo lubię, nawet ten wątek bardzo mi się podobał, ale przez porównanie raczej wychodzi mi blado. Po prostu nie pobudza mnie do zastanawiania się i na pewno nie porusza wielu innych spraw, które aż wylewają się przy interpretacji "Sherlocka". Jest on dla mnie bardziej wielowymiarowy, interpretacyjnie ciekawszy. Właściwie co widz, to odmienna opinia