przez ewa.p » 5 czerwca 2012, o 19:56
przeczytałam wczoraj w nocy Czyż ona nie jest słodka.Do drugiej siedziałam.Lubię książki,przy których można pośmiać się i powzruszać.Ta do nich należy.A do tego ciekawa bohaterka,która początkowo jest mało sympatyczna,albo przynajmniej taka się wydaje;pogmatwane uczucia nie tylko damsko-męskie,ale również w relacji siostra-siostra,córka-ojciec,czy mąż-żona.Świetnie i sie czytało.Akcja była wciągająca,w odpowiednich chwilach czułam skurcze serca,śmiałam się i płakałam.I wszystko byłoby na szóstkę z plusem gdyby nie ten niepotrzebny epilog.Po co?Komu to było potrzebne?Czy naprawdę nie mogło skończyc się mniej bajkowo?Rozumiem ślub,wybaczenie win,odbudowę przyjaźni czy nawet pogodzenie się sióstr.Ale dziecko Sugar Beth?Za dużo,zdecydowanie.Oj,przedobrzyła autorka,zdecydowanie.Szkoda,że sie nie powstrzymała,książka by na tym tylko skorzystała.
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.