przez Lena 872 » 25 czerwca 2008, o 00:23
Piotr Rubik i Agata Paskudzka są już oficjalnie małżeństwem i bawią się właśnie na swoim weselu we Wrocławiu. Uroczystość, która miała odbyć się w katedrze na wrocławskim Ostrowie Tumskim, odbyła się w małym i cichym kościółku na obrzeżach miasta.
Goście zjechali do pensjonatu im. Jana Pawła II (tam dyrygent urządził imprezę) znacznie wcześniej. Takie było bowiem zalecenie młodej pary. Wszystko po to, żeby przewieźć ich autokarami w inne miejsce. Od rana w okolicy katedry i pensjonatu kręcili się paparazzi - donosi nasz informator.
Dziesiątki ludzi wsadzono do busów, które z zawrotną prędkością pędziły po rozkopanym mieście tak szybko, że fotografom trudno było je dogonić. Po kilkunastu minutach fotografowie wiedzieli już, że ślub odbędzie się w kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej w dzielnicy Kozanów. Na miejscu czekało już kilkunastu rosłych ochroniarzy. Widać było, że to nie bramkarzyki, ale profesjonaliści - relacjonuje źródło Lansika. Już pod kościołem zapowiedzieli fotografom, że nie mają po co jechać pod dom weselny, bo para młoda nie będzie zbliżała się do okien!
Goryle dostali od młodych kolejne trudne zadanie - musieli opróżnić kościół! Tak, nikt postronny nie mógł być w kościele, nie mógł się modlić, ani patrzeć na uroczystość. Ze świątyni wyciągano staruszki, które z pewnością nie spodziewały się, że człowiek, który przez muzykę wzruszał je do łez, wyrzuca je teraz z kościoła. Inni ludzie przeciskali się, żeby zobaczyć coś przez dziurkę od klucza.
Agata Paskudzka wystąpiła w sukni ecru z długim welonem. Rubik pokazał się w turkusowym fraku. Kiedzy nadszedł czas zakładania obrączek, kompozytor ucałował dłoń swojej wybranki, potem jak na filmie podniósł welon i pocałował swoją żonę - opowiada nasz informator. Wśród gości zabrakło wielkich osobistości. Wiadomo jedynie, że do Wrocławia przybył Robert Leszczyński (co on ma wspólnego z Rubikiem??). Nie zabrakło rzecz jasna solistów i innych współpracowników Pana Piotra. Białowłosy dyrygent dał im jednak wolne, bo wbrew plotkom nie było występów orkiestry Mistrza. Ślub odbył się w błyskawicznym tempie.
Po raz pierwszy w historii w polskim show-biznesie zastosowano metodę "na parasolkę" - ochroniarzy wyposażono w duże, czarno-białe parasolki, które po otwarciu skutecznie zasłaniały młodą parę. Sposób sprawdził się zwłaszcza w momencie wsiadania i wysiadania z samochodów (Rubik i Paskudzka przyjechali oddzielnymi samochodami). Jednak jeden z paparazzich znalazł sposób na przechytrzenie goryli i wdrapał się na drzewo.
Rubik z dobrodusznego dyrygenta zmienił się w człowieka, który kazał wyrzucić z kościoła Bogu ducha winnych ludzi (świątynię można wynająć za pieniądze jak dyskotekę?). Pod pensjonatem, w którym zorganizował wesele kłębił się tłum fanów. Duża część z nich była zawiedziona i zdegustawana postawą swojego Mistrza. Nie zabrakło okrzyków typu "żenada", "żenua", "żal", a także "nie kupię już żadnej płyty", "Rubik ma nas w dupie".
MASAKRA