przez Adrastea » 24 maja 2012, o 17:03
Przeczytałam wreszcie Mrocznego kochanka. Wreszcie, bo na początku nie chciał mi się ściągnąć, później po przeczytaniu gdzieś połowy nie chciało mi się podłączyć czytnika, żeby się naładował, gdy padł. Na początku czytanie szło mi opornie, czytałam, ale nie ciągnęło mnie do książki, jak to było w przypadku innej serii. Jeślibym się nie uparła i nie chciała dokończyć książki, to pewnie jeśli zostawiłabym ją po pierwszych 40 stronach to bym do niej więcej nie zajrzała. Nie odrzucała mnie, ale tez nie przyciągała. Z początku strasznie raził mnie styl pisania Ward. To nie było pisanie Sparksowe, to było inne pisanie. Denerwowały mnie te, że z jednej strony wszystko tak szybko idzie, a z drugiej tak się wlecze, bo choć akcja była szybka, to kartki szły wolno. Pamiętam jak przy Sparks patrzyłam, a tu już 128 strona i myślałam, boże kiedy ja to już przeczytałam. Tutaj zaś patrzyłam, kiedy wreszcie będzie ta 100 strona, bo wszystko szło woolnoo.
I tu stał się cud.(albo coś koło tego) Zaczęłam w pewnym momencie inaczej patrzeć na tą książkę. Nie powiem już od której strony to się zaczęło, bo sama nie wiem dokładnie, ale nie raziło mnie już tak zachowanie Bractwa, zaczęłam interesować się losami bohaterów. Chciałam wiedzieć co będzie dalej. Polubiłam ich wszystkich, dłużej to trwało niż w przypadku szkotów i innych, ale wreszcie ich zaakceptowałam i polubiłam. Nawet Zbihra (on chociaż taki zły, to i tak wydaje mi się, że ma w sobie pokłady czułości i miłości. P.S. czy ja w tej chwili doszczętnie zwariowałam). Nie mogłam ścierpieć z początku ich imion, później się do nich przyzwyczaiłam. Na pewno będę czytała następne części, bo choć większość tego tekstu jest na nie, to przez dłuższe przebywanie z nimi stwierdzam, że nie mogłabym bez nich normalnie funkcjonować. Oni już przesiąknęli mnie. Myślę co będzie dalej, chcę wiedzieć jak się potoczą ich losy, bo choć nie są to książki łatwe i szybkie dla mnie w czytaniu, to jednak mają w sobie tę magię, która przyciąga do nich. Bardzo też oddziaływają na wyobraźnie i psychikę, bo widziałam i czułam to co działo się w stodole lub podczas ślubu albo przemiany. A tak już kompletnie nawiasem: będzie jakąś część o Marissie, czy będzie dalej jej historia wplatana w inne książki jak to było w tej?