przez Janka » 17 maja 2012, o 22:37
Dokończyłam rano Jedynkę. Fajna, fajna, fajna. Prawie do końca fajna. Prawie, bo na końcu było trochę melodramatu, czyli tego, co w filmach lubię, w harlequinach toleruję, a w innych książkach już niekoniecznie.
Właściwie, jak skończyłam część pierwszą , to pomyślałam, że dalszych wcale nie muszę. Swojego ulubionego wampira już znalazłam, to nie mam czego w następnych tomach szukać. Ale ten drugi tak se lażał. I tak mimochodem do niego zajrzałam. I całkowicie niechcący zaczęłam czytać. I nagle, pach i byłam wciągnięta. I teraz nie pozostało mi już nic innego, jak czytać dalej.
Roman musiał zostać moim ulubionym wampirem, bo jest niesamowicie podobny do mojego własnego faceta. Obaj mają świra na punkcie pomagania innym. Staną na głowie, żeby spełnić marzenia swojej kobiety. Potrafią tak zmanipulować swoje kobiety, żeby spełniły ich marzenia. Mają duże to, co ich kobiety lubią duże (np. ramionka, ale nie tylko). Jak się zakochają, to im obu nie przeszkadza, że ich wybranki takie nieidealne (np. żywe, albo bez wielkich cycków).
Mój własny jest lepszy, bo ma oczka w lepszym kolorze, funkcjonuje całą dobę i jest zawsze ciepły.
Roman za to fajny, bo ma dłuższe włosy, niż mój, oraz nie boi się zapytać o drogę.
Pozytywną stroną posiadania wampira byłoby także to, że jakby mnie wkoorwił, to wystarczyłby kołek i odkurzacz. A pozbyć się śmiertelnika nie jest już tak łatwo. Nawet jak się ma kawałek ogródka i łopatę. Gliny się zaraz czepiają i węszą. I ogólnie jest trudniej.
No, ale cóż. Nie zawsze się ma pełnię szczęścia.