Więc o to moje relacje po przeczytaniu pierwszej z książek. Powiem szczerze pierwsze strony książki lekko mnie trąciły, pomyślałam sobie, Boże co to będzie jakiś tani wampiryczny erotyk? Ta lalka mnie powaliła, potem jakoś tłumaczenia jej zastosowań i trochę zeszła moja opinia, że nic z tego nie będzie, a po scenie jak on się biedny sepleni padłam ze śmiechu i już czytałam jednym tchem. Dalej scena w gabinecie dentystyczny też niezła, ogólnie cała akcja nagrana jak ona nie wiem, że ma do czynienia z wampirami, uniki picia krwi z tymi butelkami Conorem i Ian cudo. Jak zjednała sobie szkotów tymi tekstami o ich spódniczkach, ach uwielbiam to, bo pewnie byłoby ze mną podobnie. Wstawianie zęba gdzie czytają sobie w myślach i tekst ząb czy seks? Och, cudeńko
Roman jako mnich, która nie zaznał uciech cielesnych tylko seks wampiryczny i że niby nie tknął swego haremu liczącego wtedy 11 kobiet włączając Francuzkę Simone, ależ phagnę bahdzo, on musi mnie chcieć phagnieć.
Piękny akcencik
Zwroty akcji z Ivanem Petrovskym i potem włączenie ojca dziewczyny nadają akcji i tempa książce, która się pochłania jednym tchem. Bardzo polubiłam Shannę i Romana, więc oczywiście luknęłam do tego co będzie dalej, do tego, że będą mieć dziecko, i że będzie ono lewitować... Już się nie mogę tego doczekać
Trochę mi to przypomina pisaninę Garwood, Przepraszam, ale nie wiem czemu. Może dlatego, że bohaterka jest też silnym charakterem, nie gnie się pod bohaterem, ma swoje zdanie, dalej mamy tych szkotów, a potem jak na odsiecz ona rusza z innymi wampirami, jakoś mi się tak to gdzieś koło tego kręci.
Jak poślubić wampira milionera wciągnęło mnie to na tyle, że skończyłam w jeden dzień i rozpoczęłam kolejną książkę
Wampiry w wielkim mieście.
Książka bardzo mi się podobała i będę dalej czytać kolejne losy bohaterów.