Łał, jakie cudne te drugie od góry. Miałam kiedyś takie, a do tego śliczny kremowy płaszczyk. I pamiętam jak biegałam w nich na praktyki w szpitalu kolejowym na Brzeskiej. A Brzeska wiadomo na starej Pradze, tej najbardziej niebezpiecznej, gdzie lump na lumpie wtedy jeszcze wystawał po bramach. I zawsze mnie wszyscy znajomi pytali czy nie boję się chodzić tamtędy po zmroku [popołudniowa zmiana kończyła się o 19-tej, a to był listopad], bo przecież na takich obcasach nie da rady uciekać i to po ulicy częściowo jeszcze wybrukowanej kostką. Ale miejscowe lumpy wiedziały, że my jesteśmy ze szpitala i nigdy żaden nie zrobił nam krzywdy, czasami tylko gwizdali na nas albo rzucali niewybredne propozycje. Ach te moje buciki.....