Skończyłam
Śmierć w Dallas. Przy poprzedniej części pisałam, że to jedna z najlepszych z cyklu. Teraz po przeczytaniu tej części i
Teraz i na zawsze mogę powiedzieć, że Norze wróciła na swój "norowy" tor, styl, który przyniósł jej sławę.
Najbardziej podobało mi się, oczywiście
, że przez całą książkę byli tylko Eve i Roarke. Mnóstwo Roarke'a
Eve, Roarke i bohaterski sir Galahad, jak w pierwszej części. Prawie zupełnie jak w pierwszej części na zakończenie. Poza tym zakończył się pewien etap w ich związku, który w pierwszej książce był jednym z czynników cementujących ich uczucie: Eve w końcu rozliczyła się z przeszłością. Ale w jaki sposób! Nora niczego jej nie oszczędziła, przywaliła jej obuchem w łeb, ale poradziła sobie. Dzięki Roarkowi, gdyby nie on nie dałaby rady, ale w końcu uporała się z traumą.
Coś mi się zdaje, że uzależnię się od czytania powtórek czytania tej części.
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”