Teraz jest 1 października 2024, o 11:23

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 28 stycznia 2012, o 21:16

-Chyba zabłądziłam. Nie wie pan jak stąd wyjść?
Zatrzymał się i uśmiechnął.
-Miałem nadzieję, że spotkam kogoś takiego jak ty.
Akurat. Źródło pożywienia. Pieprzony krwiopijca
Emma szerzej rozstawiła nogi, by nie stracić równowag gdy zaatakuje. Za plecami zacisnęła dłoń na kołku.
To dobrze.
-Wspaniale! – Rozwiązał pasek w płaszczu.
Dobry Boże, ona nie ma na sobie spodni.
- Ta-dam! – Zamaszystym ruchem rozchylił poły płaszcza.
Cholera! Nie ma na sobie absolutnie nic! To się nazywa pech – chciała zapolować na wampira, a spotkała ekshibicjonistę.
- I co ty na to? – Dumnie demonstrował swoje klejnoty. – Niezły, co?
- Przepraszam na moment. – Wypuściła z dłoni kołek, za to sięgnęła po komórkę przymocowaną do paska. Zadzwoni po policję, niech go zgarną, zanim przyprawi jakąś biedną staruszkę o zawał serca.
- O rany, możesz nim robić zdjęcia? – wykrzyknął z zachwytem. – Świetny pomysł! Wrzucisz je do Internetu? Poczekaj, lepiej się ustawię. – Stanął bokiem, żeby erekcja była lepiej widoczna.
- Super. Wytrzymaj jeszcze chwilę. – Otworzyła klapkę telefonu i wtedy ciemny cień zasłonił jej widok.
Natychmiast sięgnęła za siebie.
Fałszywy alarm. Wypuściła kołek z dłoni. To nie wampir, ale i tak jej serce biło jak szalone, bo przed nią stał mężczyzna w kicie.
Sparks Kerrelyn – Wampiry wolą szatynk
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 28 stycznia 2012, o 21:33

uwielbiam ten fragment..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 28 stycznia 2012, o 23:28

Chyba kiedyś w zgadywankach go dawałaś Aniołku, prawda? :) Bo znam, a nie czytałam :hyhy:

Coś ode mnie:


Nagle poczuł, że chce jej bronić, ale zaraz
otrząsnął się z tego śmiesznego, nierealnego pomysłu.
Do diabła, przecież ta kobieta chce mu zlecić morderstwo.
Długą chwilę patrzyli sobie w oczy, aż wreszcie Caine jeszcze raz powtórzył
swoje pytanie:
– No więc? Kogo mam dla pani zabić?
Wzięła głęboki oddech.
– Mnie.

– Przenajświętsza Panienko – szepnął Mnich. – Droga pani, chyba nie
mówi pani poważnie?
– Mówię bardzo poważnie, mój dobry człowieku. Myślisz, że zaryzykowałabym
przyjście tutaj, gdybym nie traktowała tego poważnie? – Odpowiadając
Mnichowi, przybyła nadal patrzyła prosto na Caine’a.
– Chyba jest pani szalona – stwierdził Caine.
– Nie – odparła. – Gdybym była szalona, wszystko byłoby łatwiejsze.
– No tak – mruknął Caine. Próbował utrzymać swoją irytację na wodzy,
ale pragnienie, by na nią krzyczeć, było tak silne, że niemal się dławił.
– Kiedy miałbym wykonać to... to...
– Zlecenie?
– Tak. Zlecenie. Kiedy?
– Teraz.
– Teraz?
– Jeżeli to panu odpowiada, milordzie.
– Jeżeli mi odpowiada?
– Och, przepraszam – szepnęła. – Nie chciałam pana zdenerwować.
– Dlaczego pani myśli, że jestem zdenerwowany?
– Bo pan na mnie krzyczy.
Caine zdał sobie sprawę, że dziewczyna ma rację. Krzyczał. Wziął głęboki
oddech. Po raz pierwszy od dłuższego czasu stracił panowanie nad
sobą. Tłumaczył sobie, że każdy normalny człowiek byłby wstrząśnięty
słysząc tak zdumiewające żądanie. A przecież ta łagodna kobieta wydawała
mu się bardzo szczera, prosząc go o tak niezwykłą przysługę. Na
Boga, jest taka delikatna. I ma piegi na nosie. Ze względu na swoje szaleństwo
powinna być zamknięta na siedem spustów w domu i otoczona
czułą opieką kochającej rodziny. A przecież stała tutaj, w tej nędznej tawernie,
i spokojnie rozmawiała o tym, że chce być zamordowana.
– Widzę, jaki to dla pana wstrząs – powiedziała. – Naprawdę przepraszam.
Czy zabił pan już kiedyś kobietę? – Jej głos był przepełniony sympatią.
Chyba rzeczywiście mu współczuła.
– Nie, jeszcze nigdy nie zabiłem kobiety. – Caine zazgrzytał zębami. –
Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? – Chciał, by jego słowa
zabrzmiały sarkastycznie, i żeby wzięła je sobie do serca.
– Słusznie. – Uśmiechnęła się. – Ale to nie będzie aż takie trudne, bo
przecież panu pomogę.
– Chce mi pani pomóc? – wykrztusił.
– Oczywiście.
– Chyba pani zwariowała.
– Nie – zaprzeczyła. – Jednak naprawdę bardzo mi na tym zależy. Zlecenie
musi być wykonane natychmiast. Czy mógłby pan dopić koniak?

Szmaragd Garwood Julie

Uwielbiam jej grę z nim, od razu mi się humor poprawił jak to czytam :mrgreen:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 29 stycznia 2012, o 00:25

hmmm... a to miało być upozorowane, czy naprawdę miał ją ukatrupić? ;)
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 29 stycznia 2012, o 00:30

Ona udawała. Zrobiła tak dlatego, żeby się nią chciał zaopiekować (wiedziała, że nie zabije kobiety na jej życzenie).
A to dlatego, że musiała być przy nim przez jakiś czas, blisko, żeby go chronić przed zbójami :)

On wierzy, że ona chce żeby ją zabił, oczywiście bierze ją pod swoje skrzydła zamiast zabijać, a ona jest zadowolona, bo udało jej się go trzymać przy sobie w razie ataku na niego.
To tylko jej wybiegi, łka, uskarża się, ciągle mówi że to wszystko jego wina itd.
Non stop się śmieję, uwielbiam :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 29 stycznia 2012, o 00:31

może zajrzę...
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 29 stycznia 2012, o 00:32

Pierwszy tom to Lwica. Ten jest drugi. :)
Przy Lwicy też mnie gardło boli ze śmiechu ;)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 29 stycznia 2012, o 00:51

lwicę czytałam... szmaragd pewnie też, ale nie pamiętam, więc można jeszcze raz :D
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 29 stycznia 2012, o 00:54

Czytam już któryś raz z kolei, ale za każdym razem mnie śmieszy :D
Uwielbiam garwoodowski humor :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 29 stycznia 2012, o 13:01

LiaMort napisał(a):uwielbiam ten fragment..xD :rotfl:

Ja też :rotfl:
[quote="tajemna"]Chyba kiedyś w zgadywankach go dawałaś Aniołku, prawda? :) Bo znam, a nie czytałam :hyhy:
tak dawałam, jeden z moich ulubionych :P

Coś ode mnie:

fajny fragment :smile:
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 stycznia 2012, o 00:09

- Zapomnieliśmy chyba o celu dzisiejszego spotkania. Caine wstał i podszedł do
Aleksandry. - Pozwolisz, że zerknę na tę listę?
- Tak, oczywiście.
Caine wrócił ze spisem na swoje miejsce.
- Lista nie jest kompletna - wyjaśniła Aleksandra. - Jest tu dziesięć pozycji, ale
jeśli zechcesz dorzucić jedno lub dwa nazwiska, proszę, zrób to.
- Sądzę, że powinniśmy zacząć bez Gweneih - odezwał się książę. - Caine,
przeczytaj pierwsze nazwisko. Przedyskutujemy kandydaturę.
Caine rozprostował złożoną na pół kartkę, przebiegł wzrokiem notatki i spojrzał
na brata.
- Zaczynaj, synu - nalegał książę.
- Pierwszym kandydatem jest Colin - ogłosi! Caine wpatrując się w brata.
- Tak, ale został skreślony - wtrąciła Aleksandra. - Proszę, czytaj dalej.
-Chwileczkę - przerwa! Caine-- Chciałbym wiedzieć, dlaczego go skreśliłaś.
Aleksandro. Sama umieściłaś go na liście czy ojciec to zasugerował?
- Ja podyktowałem jej Colina - odezwał się książę. - Nie znali się nawet, gdy
zaczęliśmy sporządzać ten spis. Sądziłem, że to nie najgorszy pomysł, ale teraz
widzę - to nie ma sensu. Nie pasują do siebie.
Caine był przeciwnego zdania. Iskry przelatujące między Colinem a Aleksandrą
prawie parzyły, ale żadne za nic w świecie nie chciało przyznać, co jest powodem
tego napięcia.
- Jak doszedłeś do wniosku, że do siebie nie pasują? - spytał ojca Caine.
- Popatrz na nich tylko, synu. To oczywiste. Aleksandra wygląda na
przygnębioną, a odkąd przyszli Colin nie przestał marszczyć czoła. Wyraźnie
widać, że żle się czująw swoim towarzystwie. A to jak wiesz, nie wróży nic
dobrego w małżeństwie.
- Może zmienimy temat, Caine? - odezwał się Colin.
- Colinie. czy musisz być tak nieprzyjemny? - spytała Aleksandra. Gdy nic nie
odpowiedział, zwróciła się do Caine'a:
- Był chory - powiedziała tonem usprawiedliwienia.
Książę popatrzył karcąco na syna.
- To chyba rzeczywiście powód jego zachowania...
- Aleksandro, czy gdyby Colin zgodził się z tobą ożenić, wyszłabyś za niego? -
zapytał Caine.
- Już się zdeklarował. Zresztą i tak nie zostałby przyjęty -odpowiedziała.
- Dlaczego?
- Czy zostawisz już tę sprawę? - wtrącił Colin.
Caine zlekceważył prośbę brata. Aleksandra zastanowiła się chwilę nad
odpowiedzią. Nie miała ochoty na szczegółowe wyjaśnienia.
- Nie przyjęłabym jego propozycji, gdyż odmówiłby korzystania z mojego
dziedzictwa.
- Niech mnie diabli, jeśli tknąłbym twoje pieniądze...
- No, właśnie. Teraz rozumiesz, Caine?
Caine nie rozumiał. Wyraz twarzy brata przekonał go jednak, by nie drążyć
tematu. Colin wyglądał, jakby miał się na kogoś rzucić, a Caine nie zamierzał być
ofiarąjego furii.
- Czy nie można jakoś inaczej rozwiązać tej sytuacji? -ciągnął. - Aleksandra nie
powinna się spieszyć...
- Musi się spieszyć - przerwał mu ojciec.
- Dziękuję ci za troskę, Caine - dodała Aleksandra.
-Czytaj dalej, synu. Jakie jest następne nazwisko na liście?
Caine poddał się. Następna pozycja również była skreślona, przeczytał więc
trzecią:
- Horton. Hrabia Wheaton.
- Spotkałem go kiedyś - powiedział książę. - Wydał mi się dość porządnym
typem.
Caine potakująco kiwnął głową podczas gdy Colin poruszył się niespokojnie.
- Coś nie w porządku, Colinie? - spytał Caine.
- To pijak. Nie nadaje się.
- Pijak? - Książę był zdziwiony. - Nie miałem o tym pojęcia. Skreśl go, Caine -
polecił stanowczo. - Nie oddam jej pijakowi.
- Dziękuję, wuju Henry.
Colin czuł, że za chwilę wybuchnie. Powstrzymywał się resztką sil. Właściwie
sam nie pojmował, dlaczego jest taki zły. Odmówił ślubu z Aleksandrą ale. do stu
piorunów, nie mógł znieść myśli, że dotknie jej ktokolwiek inny.
Jakby było to najnaturalniejsze w świecie, opar! się znów wygodnie i otoczył
Aleksandrę ramieniem. Odruchowo przysunęła się bliżej. Poczuł, że drży i równie
trudno przechodzić jej przez to wszystko jak jemu.
Caine miał rację. Musi się znaleźć jakieś inne wyjście.
Brat przeczytał następne nazwisko:
- Kongsford, hrabia Lockwood. - Gweneth sugerowała Kingsforda - powiedział
książę. -
Ujęły ją jego dobre maniery. Colin potrząsnął głową.
- Może jest uprzejmy, ale ma również reputację sadysty.
- Dobry Boże... - z przerażeniem powtórzył książę. - Sadysty, mówisz? Skreśl
go, Caine.
- Tak. ojcze - zgodzi! się Caine i czytał dalej: - Williams, markiz Coringham.
- Skłaniałem się ku tej kandydaturze - powiedział ojciec z nutą entuzjazmu w
glosie. - To miły człowiek. Znam jego rodzinę od lat. Harry to dobra krew.
Caine z trudem utrzymywał powagę, widząc Colina przecząco kręcącego głową.
- Harry jest kobieciarzem - oświadczył.
- Co ty powiesz?... - książę znów był zaskoczony opinią syna.
- Musimy częściej wychodzić z Gweneth. Byłbym lepiej zorientowany w tych
sprawach, gdybyśmy więcej bywali wśród ludzi. Dobrze więc, on również się nie
nadaje. Nie wydamy Aleksandry za rozpustnika.
Caine, nie spuszczając wzroku z brata, wymienił następne nazwisko:
- Johnson, hrabia Wentzhill. Nie zdążył wymówić do końca tytułu, gdy Colin
energicznie pokręcił głową. I tak było do końca. W każdym z kandydatów
znajdował jakieś wady. Kiedy Caine przeczytał ostatnie nazwisko, na twarzy
księcia, zmęczonym gestem podpierającego czoło, malowało się poczucie klęski.
Caine ledwie powstrzymywał rozbawienie. Brat miał niejaką tmdność z
wyeliminowaniem osoby Morgana Atkinsa, hrabiego Oakmount. wymienionego na
zakończenie. Caine nie mógł się doczekać, jaki tym razem druzgocący argument
wymyśli Colin.
- Poznałam Morgana - odezwała sit; Aleksandra. - Przyszedł do domu Colina w
interesach. Wydawał się bardzo miły.
W jej głosie zabrakło jednak przekonania. Nie umiała już ukryć, jak okropnie się
czuje w tej sytuacji. Miała wrażenie, że nie ma żadnego wpływu na swą
przyszłość. Jak bezwolna marionetka.
- Nie mogę nic powiedzieć o Morganie - stwierdził Caine. -Nigdy go nie
widziałem.
- Ja go poznałem - powiedział ojciec. - Dość mi się podobał. Może
zaprosilibyśmy go na... Dlaczego, na miłość boską znowu kręcisz głową Colinie?
- Właśnie, bracie - podchwycił Caine. - Co zarzucisz Morganowi?
Colin głośno westchnął. Trudno było mu wynaleźć coś przeciw temu
człowiekowi. A Caine nie pomagał mu się skupić. Zaczął się śmiać.
- Nic ma w tym nic śmiesznego - burkną! Colin.
- Ależ owszem - zaprzeczył Caine. - Zastanówmy się. Do tej pory odrzuciliśmy
dziewięciu kandydatów ze względu na pijaństwo, skąpstwo, obżarstwo, zazdrość,
sadyzm, zachłanność, lubieżność. i tak dalej, i bardzo chciałbym usłyszeć, co masz
przeciwko Morganowi. Mam wrażenie, że wyczerpałeś już wszystkie grzechy
główne. Colinie.
- Co ty sugerujesz, Caine? - spytał Colin.
- Żaden z nich nie jest według ciebie odpowiedni.
- Owszem, żaden nie jest odpowiedni. Myślę o szczęściu Aleksandry. Jest
księżniczką. Zasługuje na coś lepszego.
Ta ostatnia uwaga wszystko Caine'owi wyjaśniła. Rozumiał teraz, dlaczego brat
jest w takim podłym nastroju. Oczywiste było, że pragnie Aleksandry, ale
wydawało mu się, że nie jest jej godzien. Och, tak, o to chodziło, pomyślał Caine.
Jako młodszy syn. Colin nie dziedziczył majątku ani tytułu. Obsesja zbudowania
imperium również wynikała z potrzeby potwierdzenia swej wartości. Caine był
dumny z niezależności brata, ale wła<nie ta uparta niezależność mogła sprawić, że
straci Aleksandrę.
Oczywiście można tego uniknąć zmuszając go do małżeństwa.
- Co z tym Morganem? - wrócił do rzeczy książę. - Co masz przeciw niemu?
- Nic - wydusił Colin.
Książę uśmiechnął się kiedy syn otworzył usta, by jednak coś dodać:
- Jeśli Aleksandra chce mieć dzieci z krzywymi nogami.
- Boże, zmiłuj się... - ojciec bezradnie padł na poduszki kanapy.
- Czy Morgan ma krzywe nogi? - spytał Aleksandrę Caine. Był z siebie dumny.
Udato mu się zadać to pytanie bez cienia uśmiechu.
- Muszę wyznać, że nie przyjrzałam się jego nogom, ale jeśb Colin tak twierdzi,
to z pewnością prawda. Czy muszę mieć dzieci?
- Tak - powiedział Colin.
- W takim razie on też się nie nadaje. Nie chcę, by moje dzieci miały krzywe
nogi.
Dyskusja trwała jeszcze godzinę. Caine i książę rzucali kolejne nazwiska
potencjalnych pretendentów do jej ręki. a Colin kolejno wszystkich odrzucał,
każdemu wynajdując jakąś wadę.
Caine świetnie się bawił. Przysunął sobie podnóżek i wygodnie wyciągnął nogi,
wysłuchując miażdżących argumentów brata.
Colin natomiast był coraz bardziej zdenerwowany. Cofnął ramię z pleców
Aleksandry. Siedział teraz pochylony do przodu, z łokciami opartymi na kolanach i
wpatrywał się w wymieniającego dalsze nazwiska ojca
Przedłużająca się narada stawała się dla Aleksandry nie du zniesienia. Usiłowała
zachować maskę spokoju na twarzy, ale coraz bardziej nerwowo ściskała dłonie.
Kiedy pomyślała, że nie wytrzyma już ani jednego nazwiska więcej. Colin oparł
się na kanapie i przykrył ręką jej dłonie. Uścisnęła go, mimo że nie pragnęła, by ją
pocieszał.
- Aleksandro, co chcesz zrobić?
To pytanie zadał Caine. Krępowała się powiedzieć prawdę i przyznać, że ponad
wszystko pragnie wyjść za maż z miłości. Chce takiego małżeństwa, jakie mieli jej
rodzice, lecz to nie jest możliwe.
- Myślałam o wstąpieniu do klasztoru, ale matka przełożona się nie zgodziła.
Na widok łez w jej oczach, mężczyźni nawet się nie uśmiechnęli, słysząc to
nieco zabawne oświadczenie.
- Dlaczego się nie zgodziła? - spytał Caine.
- Nie jestem katoliczką - wyjaśniła. - To poważna przeszkoda.
Teraz pozwolił sobie na uśmiech. Po prostu nie mógł się opanować.
- Nie byłabyś szczęśliwa jako zakonnica.
W tej chwili też nie była szczególnie szczęśliwa, ale uznała, że niegrzecznie
byłoby to wyznać.
- Aleksandra, może porozmawiasz z Gweneth - zaproponował opiekun. - Nie
znasz jeszcze Jadę, prawda? Idź przedstawić się uroczej żonie Caine'a.
Popatrzyła wzrokiem skazańca, któremu zawieszono wyrok. Na jej smutnej
twarzy odmalowała się ulga. Wstała, wciąż bezwiednie ściskając dłoń Colina.
Puściła ją natychmiast i opuściła salon.


Księżniczka Garwood
kocham :rotfl: :rotfl: :rotfl:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 30 stycznia 2012, o 00:11

- Jeśli Aleksandra chce mieć dzieci z krzywymi nogami.
takich argumentów używała moja babcia, tylko chodziło o wielkie głowy

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 stycznia 2012, o 00:20

O majn got :D A poskutkowało przy wyborze kandydata? :hyhy:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 30 stycznia 2012, o 00:21

niestety tak, odpędziła od mojej mamy co wartościowszych :]

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 30 stycznia 2012, o 00:28

Nasuwają mi się na myśl matrony z romansów historycznych.
No ale w historykach i tak najczęściej wychodzi HEA ;)
Nie ma to jak podjąć decyzję samodzielnie - jeśli się człowiek sparzy, to przynajmniej zawdzięcza się to samemu sobie.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 31 stycznia 2012, o 09:42

Weszłam do pokoju gościnnego, zakładając, że podążał za mną, opadłam na kanapę i skrzyżowałam nogi. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, gdy zamykał za nami drzwi.
- Więc?
- Więc, co?
Machnęłam ręką.
- Zacznij klękać. Zobaczymy, jak ci pójdzie.
- Mówisz serio.
Uniosłam brwi. Odpowiedział tym samym, ale w końcu przytaknął, następnie przeszedł pomiędzy kanapami. Opadł na jedno kolano i wyciągnął rękę.
- Jest mi ogromnie przykro z powodu bólu i upokorzenia, które przysporzyłem tobie i twoim...
- Oba kolana.
- Przepraszam?
- Wolałabym widzieć oba kolana na ziemi. To znaczy, jeśli masz zamiar się poniżać, zrób to najlepiej jak potrafisz, prawda?
Morgan przyglądał mi się przez chwilę, jego usta drżały, jakby chciał się uśmiechnąć, ale zgodził się z grobowa powagą. Przyklęknął na oba kolana, spojrzał na mnie tymi granatowymi oczami z miną godną szczeniaka.
- Naprawdę jest mi przykro.
Patrzyłam na niego przez moment, pozwalając mu pokutować, a następnie przytaknęłam:
- OK. "

"Niektóre dziewczyny Gryzą" Chloe Neill
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 4500
Dołączył(a): 16 maja 2011, o 10:32
Lokalizacja: Lublin

Post przez maddalena » 6 lutego 2012, o 16:01

tajemna napisał(a):Chyba kiedyś w zgadywankach go dawałaś Aniołku, prawda? :) Bo znam, a nie czytałam :hyhy:

Coś ode mnie:


Nagle poczuł, że chce jej bronić, ale zaraz
otrząsnął się z tego śmiesznego, nierealnego pomysłu.
Do diabła, przecież ta kobieta chce mu zlecić morderstwo.
Długą chwilę patrzyli sobie w oczy, aż wreszcie Caine jeszcze raz powtórzył
swoje pytanie:
– No więc? Kogo mam dla pani zabić?
Wzięła głęboki oddech.
– Mnie.

– Przenajświętsza Panienko – szepnął Mnich. – Droga pani, chyba nie
mówi pani poważnie?
– Mówię bardzo poważnie, mój dobry człowieku. Myślisz, że zaryzykowałabym
przyjście tutaj, gdybym nie traktowała tego poważnie? – Odpowiadając
Mnichowi, przybyła nadal patrzyła prosto na Caine’a.
– Chyba jest pani szalona – stwierdził Caine.
– Nie – odparła. – Gdybym była szalona, wszystko byłoby łatwiejsze.
– No tak – mruknął Caine. Próbował utrzymać swoją irytację na wodzy,
ale pragnienie, by na nią krzyczeć, było tak silne, że niemal się dławił.
– Kiedy miałbym wykonać to... to...
– Zlecenie?
– Tak. Zlecenie. Kiedy?
– Teraz.
– Teraz?
– Jeżeli to panu odpowiada, milordzie.
– Jeżeli mi odpowiada?
– Och, przepraszam – szepnęła. – Nie chciałam pana zdenerwować.
– Dlaczego pani myśli, że jestem zdenerwowany?
– Bo pan na mnie krzyczy.
Caine zdał sobie sprawę, że dziewczyna ma rację. Krzyczał. Wziął głęboki
oddech. Po raz pierwszy od dłuższego czasu stracił panowanie nad
sobą. Tłumaczył sobie, że każdy normalny człowiek byłby wstrząśnięty
słysząc tak zdumiewające żądanie. A przecież ta łagodna kobieta wydawała
mu się bardzo szczera, prosząc go o tak niezwykłą przysługę. Na
Boga, jest taka delikatna. I ma piegi na nosie. Ze względu na swoje szaleństwo
powinna być zamknięta na siedem spustów w domu i otoczona
czułą opieką kochającej rodziny. A przecież stała tutaj, w tej nędznej tawernie,
i spokojnie rozmawiała o tym, że chce być zamordowana.
– Widzę, jaki to dla pana wstrząs – powiedziała. – Naprawdę przepraszam.
Czy zabił pan już kiedyś kobietę? – Jej głos był przepełniony sympatią.
Chyba rzeczywiście mu współczuła.
– Nie, jeszcze nigdy nie zabiłem kobiety. – Caine zazgrzytał zębami. –
Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? – Chciał, by jego słowa
zabrzmiały sarkastycznie, i żeby wzięła je sobie do serca.
– Słusznie. – Uśmiechnęła się. – Ale to nie będzie aż takie trudne, bo
przecież panu pomogę.
– Chce mi pani pomóc? – wykrztusił.
– Oczywiście.
– Chyba pani zwariowała.
– Nie – zaprzeczyła. – Jednak naprawdę bardzo mi na tym zależy. Zlecenie
musi być wykonane natychmiast. Czy mógłby pan dopić koniak?

Szmaragd Garwood Julie

Uwielbiam jej grę z nim, od razu mi się humor poprawił jak to czytam :mrgreen:



Nie ma co!
Ciekawy fragment, aż rozbudza wyobraźnie.
Oto miłość. Dwoje ludzi spotyka się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie. O'Cangaceiro

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 6 lutego 2012, o 16:08

Popieram nawet się zainteresowałam książka, na listę wpisana
.
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 6 lutego 2012, o 16:33

Aniele to druga część, a pierwsza to Lwica :hyhy:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 6 lutego 2012, o 16:36

I znowu ta Lwica, ja to chyba na prawdę muszę przeczytać :smile:
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 6 lutego 2012, o 17:41

Ja nic nie sugeruję... :happy1: evil1 :D

Znowu zaczęły mówić o laudanum; cóż za okrucieństwo! Żadna nie
podeszła do niego z łyżką albo szklanką, żeby je wypił, ale chlusnęły mu
prosto na nogę, i...
– Aaaaaa!
Paliło chyba jeszcze bardziej niż brandy.
Wreszcie postanowiły, że przestaną go torturować – odwiązały go i
przesunęły na drugą, suchą stronę łóżka.
A potem, hm... Chyba się zdrzemnął. Oby, bo zobaczył, jak po pokoju
skacze ogromny królik, więc jeśli nie śnił... Katastrofa.
Tak naprawdę nie królik był niebezpieczny, lecz marchewka, którą
wymachiwał jak maczugą.
Taką marchewką najadłaby się cała wioska.
Lubi marchewki. Choć nigdy nie lubił pomarańczowego. Ten kolor
zawsze go drażnił. Zwykle pojawiał się nieoczekiwanie, a on nie przepadał za
niespodziankami.
Niebieski. Fantastyczny kolor. Piękny i kojący. Zwłaszcza
jasnoniebieski. Jak niebo. W słoneczny dzień.
Albo oczy Honorii. Zawsze mówiła, że są lawendowe. Nieprawda. Były
zbyt świetliste jak na lawendowy. Lawendowy? Martwy kolor. Prawie tak
samo szary jak liliowy. I stanowczo zbyt pretensjonalny. Kojarzył mu się ze
starszymi paniami w żałobie. Z turbanami na głowach. Nie mógł zrozumieć,
dlaczego w kalendarzu żałobnym lawendowy zaraz po czarnym uchodzi za
odpowiedni kolor. A brązowy? Nie bardziej stosowny?
I dlaczego starsze panie noszą turbany?
Ciekawostka! Chyba nigdy wcześniej nie myślał tak intensywnie o
kolorach. A może powinien, kiedy ojciec lata temu kazał mu się uczyć
malarstwa?! No nie, jaki dziesięciolatek z własnej woli spędziłby cztery
miesiące na malowaniu miski z owocami?


Jak w niebie Julia Quinn

Uśmiałam się i tak mi żal biednego Marcusa :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 6 lutego 2012, o 19:06

fajny jest ten fragment..xD :rotfl: książka również..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 6 lutego 2012, o 20:24

Tak kochana nigdy mnie do niczego nie namawiasz. hmmm
fajne te fragmenty ale się z czasem naczytam.
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 6 lutego 2012, o 21:45

mam na liście do przeczytania(tylko czasu mi brakuje)
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 6 lutego 2012, o 22:00

Ilona Andrews Magia parzy
Wzięłam kilka formularzy z biurka, włożyłam je w usta wampira, kładąc skraj kartek na jego
zębach i pociągnęłam papier za drugą krawędź
- Co ty robisz? - spytał oburzony Ghastek
- Zepsuł mi się dziurkacz.
- Zero szacunku dla nieumarłych.
Westchnęłam, przyglądając się poszarpanym dziurom w formularzach.

:rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości