tu jeszcze jeden fragment - po prostu nie moge ze smiechu
a mialam sie uczyc
<span style="font-style: italic">Na tablicy schludnie wisiały młotki, piły i inne narzędzia. Gapiłam się na nie, zastanawiając się, czy Wyatt umie się nimi wszystkimi po-sługiwać. Mężczyźni i ich zabawki. Ha!
– Ja też mam młotek – pochwaliłam się.
– Ależ oczywiście.
Nie cierpię, kiedy traktuje się mnie protekcjonalnie. Wiedziałam, że zdaniem Wyatta mój młotek nie dorastał do pięt jego sprzętowi.
– Jest różowy.
Zastygł w trakcie wysiadania z samochodu i spojrzał na mnie ze zgrozą.
– Toż to perwersja. Tak nie można.
– Och, proszę cię. Nigdzie nie jest napisane, że narzędzia powinny być brzydkie.
– Narzędzia wcale nie są brzydkie. Są mocne i funkcjonalne. Wy-glądają solidnie. Nie powinny być różowe.
– Ale mój jest i na pewno w niczym nie ustępuje twojemu. Może nie jest zbyt duży, ale spełnia swoje zadanie. Domyślam się, że jesteś również przeciwko temu, by kobiety wstępowały do policji, co?
– Oczywiście, że nie, ale co to ma wspólnego z jakimś cholernym różowym młotkiem?
– Większość kobiet jest ładniejsza i mniejsza od mężczyzn, ale to nie znaczy, że nie znają się na rzeczy, prawda?
– Mówimy o młotkach, a nie o ludziach! – Wysiadł z samochodu, zatrzasnął drzwi i podszedł do drzwi z mojej strony.
Otworzyłam drzwi i powiedziałam podniesionym głosem, by Wyatt mnie usłyszał:
– Uważam, że twoja niechęć do narzędzia, które jest nie tylko ład-ne, ale i funkcjonalne... Mm... – Zgromiłam go wzrokiem, kiedy zasło-nił mi usta dłonią.
</span>