Każdy jest jaki jest. Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować. Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.
Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli.
Każdy jest jaki jest. Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować. Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.
Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli.
ano proszę: Popatrzył. Nie była naga. Był zawiedziony. Stała zanurzona w strumyku do pasa, ubrana w cienką tunikę. Nieprzezroczysta tkanina opinała się na wydatniejszych częściach ciała. Włosy miała rozpuszczone, wspaniała masa brązowych i złotych włosów, mokrych tylko na koniuszkach. Śmiała się, pluskała dookoła i była pięknem nie z tej ziemi. Lekko oszołomiony Rolf dotknął nabrzmiewającego uwypuklenia, którym była jego męskość. Dala nurka pod wodę i wypłynęła parskając. Jej tunika przylegała do ciała, nie pozostawiając nic wyobraźni. Pełny biust, wąska talia i gdy wchodziła na kamień, zerknął na jej ponętne biodra i pośladki. Sutki jej były twarde i ściśnięte. Ponownie dała nurka. Oddech jego stał się chrapliwy i nierównomierny. Przeklinał się za przyjście tu. Przypomniał sobie, że ona jest siostrą jego żony. Przypomniał sobie o swych przysięgach Bogu. Był twardy aż do bólu. Dotknął się ponownie przez tunikę i rajtuzy i prawie jęknął. Nigdy przedtem nie był tak twardy, tak bliski szczytu. Wynurzyła się. Zebrała mokre, grube kosmyki włosów z twarzy. Wskoczyła na głaz wystawiając twarz do słońca, oczy zamknięte, ciało wygięte, piersi wypięte do góry jak dary dla bogów. Drżał. Wsunął rękę pod rajtuzy, złapał swą męskość i ścisnął. Odgarniała duże kosmyki włosów z twarzy, potrząsając głową jak mokry szczeniak. Niewinność tego gestu tylko zwiększyła jego potrzebę. Krew dudniła mu w uszach. Wzrok jego padł na to, co ukazywały jej rozszerzone nogi. Ręka jego przesunęła się do góry. Powinienem odejść, pomyślał, wiedząc, że tego nie uczyni. Chciał dotknąć jej cudownych pośladków, złapać je mocno, ścisnąć, tak jak ściskał sam siebie. Jęknął, aż sam się tego przestraszył i po jej zachowaniu zorientował się, że ona równieŜ to usłyszała. To nie miało znaczenia. Nie mogło mieć. Jego dłoń przesuwała się do góry i na dół po całej długości, już nie ospale lecz coraz szybciej, był już tak blisko... potrzebne to mu, potrzebna mu jest teraz... Zerwała się na nogi, rozejrzała dookoła, zobaczyła jego oraz to, co robi. Przez moment ich spojrzenia się skrzyżowały. Gdy zamknął oczy nadal ją widział, zaskoczoną, dyszącą. Puścił to, co trzymał w ręku, po czym szybkim, coraz szybszym ruchem dokończył dzieła z okrzykiem na ustach. Serce mu nadal waliło, gdy otworzył oczy, pewien, że już jej nie zobaczy. Ale ona była tam nadal. Stała teraz na drugim brzegu strumienia, oczy szeroko otwarte, usta rozchylone, drżąca, z rękami zakrywającymi biust. Patrzyła. Naciągnął rajtuzy.
Wtedy nie chciałam czytać przez wzgląd na przekonanie, że zawartość będzie 'BE' i miałam cykora. Teraz po prostu naprawdę nie mam ochoty. Jak inaczej wytłumaczyć, że mnie wcale nie ciągnie Tylko po to, by mieć własne zdanie? Serio Włożę na półkę "może kiedyś, gdy wiatr zawieje" i może kiedyś zawieje