aż miło, tylko że nie przynosi zysków bo zamożne dzieci studiują na uczelniach państwowych, tych renomowanych a te biedniejsze ściskają na studia zaoczne na prywatnych
ale zasada działa, nie?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
No bo tam co drugi ranczer zbija fortune hodujac te bydło pod specjalna cud miód wołowine ekologiczna dla Japończyków. I te japońskie delegacje krążą po Jacobsville i okolicach nooo
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Czyli Palmer jest opłacana przez tajemnicze lobby wołowe....no niestety mnie jaka biedna i cnotliwa kobiete mopa, ktora nie trafiła na bogatego sffiniaka, nie stac na takowa wolowine...ale wszystko przede mna
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Additionally, to be certified “Kobe”, it must be slaughtered at the right age in Hyogo-ken, have the right amount of marbling, and how a minimum of 5 generations of Taijima lineage on each side.
to się nazywa "kultura konsumpcji", że nawiążę do tematu w czatowaniu
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
a mnie to po namyśle jednak przypomina wiejski chów i proboszcza z U Pana Boga za piecem który napominał gospodynię, żeby świni nie stresować bo mięso potem niedobre
A ja przeczytałam Heart of Stone, bo tak mi się jakoś to dobrze czytało i są tam takie rzeczy, że ta ekologiczna wołowina dla Japończyków to się chowa.
Spoiler:
Po pierwsze rodzice głównej bohaterki to byli dealerzy, którzy wykończyli z premedytacją biednego brata szeryfa Hayesa Carsona, czy czym on tam był. Ciężko mi się połapać, gdzie w okolicach Jacobsville kto ma jurysdykcje. Mniejsza z tym.
Następnie rodzice się rozwiedli matka została alkoholiczką, a ojciec, który się zajmował główną bohaterką przez jakiś czas, założył hmmm powiedzmy park rozrywki/zoo, ciężko powiedzieć, ważne, że były tam afrykańskie zwierzęta. Oczywiście ratując jakieś psotne dziecko, które nie zauważone wśliznęło się na wybieg dla lwów górskich (cokolwiek to jest mountain lion) została przez tego lwa mocno pogryziona. Dziecku się nic nie stało. A ojciec bohaterki jej nie ratował
Poza tym bohaterkę, chyba pierwszy raz to się trafia (przynajmniej mnie), ukąsił grzechotnik. Co więcej sama sobie założyła opaskę uciskową i jeszcze zdołała wyleźć na autostradę, a wszystko to działo się w bardzo upalny dzień.
No i na koniec matka głównej bohaterki zostaje torturowana, a po tym zastrzelona przez ojca i jego wspólnika, którzy chcieli wyłudzić od niej pieniądze. Całe szczęście bohaterka, pogryziona przez grzechotnika przebywa wtedy w szpitalu.
Ach no i bohater nie lubi kobiet, bo gdy był w wojsku i został ranny w Europie, uwaga uwaga od szarpnela, to jego narzeczona widząc jego rany od niego zwiała.
Tyle i wiele innych atrakcji czeka na czytelnika w książce Heart od Stone. Swoją drogą to jak to czytałam, to pomyślałam, że bohater jest tak władczy, że z pewnością taką grzeczniutką Keely by stłamsił. Dziwne to, bo oni wszyscy są władczy, ale takie wrażenie odniosłam po raz pierwszy.
A najfajniejsze jest to, że w mojej angielskiej książce w odezwie do narodu Diana opowiedziała swoją własną przygodę z grzechotnikiem.
Co do Diany to wszystko się dobrze skończyło, a jej dzielny pies ją uratował i zagryzł grzechotnika, który miał 5 stóp długości i był gruby jak męskie udo, z tego co pamiętam z opisu