Parę słów wstępu. Judd ożenił się z Christabel, bo umarli jej rodzice, a on wspólnie z jej ojcem był właścicielem jednego rancza i to ponoć miało ułatwić zarządzanie. Choć ja nie rozumiem tego argumentu. Oczywiście całe małżeństwo było czystą formalnością, konsumpcji brak, bo przecież wiadoma rzecz ona była dla niego za młoda. Przy najbliższych jej urodzinach, chyba 21 mieli unieważnić małżeństwo, a ona miała sama zacząć rządzić swoją częścią.
Jeśli zaś chodzi o moje zarzuty do Judda, to moim zdaniem on był gorsi niż bohaterowi innych książek, w swej wredocie wznosił ponad przeciętność.
Po pierwsze był żonaty, uważał się za wspaniałego opiekuna bohaterki i jej wybawcę, a woził się i obejmował z rudą wredną małpą (przyszłą małżonką Casha), która przy każdej okazji się tym chwaliła przed główną bohaterką - Christabel. Nie tłumaczy jej moim zdaniem fakt iż ona nie widziała, że on jest żonaty.
Do tego on sam się przyznaje, że był rudą wiedźmą zauroczony! Zwykle to na koniec się tłumaczą, że oni tak naprawdę tylko udawali, a ten się przyznaje! Na imprezki służbowe ją woził, przed kolegami się chwalił modelką/aktorką.
Co więcej kupił rudej pierścionek, bo go zaciągnęła do jubilera, a ranczo miało kłopoty finansowe, a jego własna osobista żona nie miała jednego przyzwoitego ubrania, a dżinsy miała trzyletnie.
Co tam dla niego kilka(naście/dziesiąt) tysięcy dolarów. Oczywiście tamta się chwaliła pierścionkiem biednej Christabel.
Ponadto zapomniał o urodzinach bohaterki, a zawsze świętowali, bo był z pipą na imprezie w robocie.
Dalej... żeby od biednej aktorki odczepił się jakiś nachalny reżyser czy ktoś tam obmyślił, że skutecznym sposobem będzie się z nią całować w stajni, co oczywiście Christabel zobaczyła. Jakby tego było mało, to ruda już wtedy wiedziała, że on żonaty. Oczywiście Cash jakoś inaczej na końcu rozwiązał sprawę niechcianych zalotów reżyser, tzn, chyba go troche obił, tudzież zastraszył pozwem o molestowanie. Ja pytam, czy Judd Dunn, STRAŻNIK TEKSASU, nie mógł wpaść na podobny pomysł???!!!
No i na koniec, bohaterka w ciąży, 9. miesiąc, a on stwierdza, że ona nie może no bo przecież lada chwila może urodzić, ale on poleci na niesłychanie ważną premierę rudej w Nowym Jorku. Ona oczywiście w międzyczasie rodzi, a go nie ma!!!
Ach i zapomniałam, że ona osłoniła go własnym ciałem przed kulką, no i prawie że umarła.
Tak więc nie cierpię Judda oraz rudej Tippy, której jak już pisałam moim zdaniem nie da się zrehabilitować i zrobić z niej pozytywnej bohaterki. Żałosne wyrzuty sumienia oraz użycie drogiego sweterka do zatamowania krwotoku postrzelonej bohaterki dla mnie są bez znaczenia.