Teraz jest 1 października 2024, o 13:24

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 30 listopada 2011, o 21:13

interesujące :hyhy: poluję na tę książkę,ale na razie bezskutecznie
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 30 listopada 2011, o 21:14

fajna jest :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 30 listopada 2011, o 21:15

ja wiem,już od dłuższego czasu znajduje się na mojej liście do przeczytania
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 30 listopada 2011, o 21:20

Poluj na nią Ewo, bo warto :mrgreen:
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć, o co chodzi, więc musi sam się wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
Ruchome obrazki Terry Pratchett

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 9 grudnia 2011, o 02:13

- Saro, czy coś ci się stało? Chciałbym wiedzieć, co się z tobą dzieje.
— Nic się nie dzieje — odparła drżącym głosem.
Do diabła, nie opuszczę tego pokoju, dopóki nie powie mi, co się stało, przyrzekł sobie w duchu.
— Życzę ci dobrej podróży, Nathanie. Do widzenia.
— Odpływam dopiero jutro rano.
— Ach tak?
— Może wreszcie skończysz z tym ciągłym „ach tak”? — zawołał. — Saro, nie chcę, do cholery, żebyś była wobec mnie taka chłodna, nie mogę tego znieść, do diabła!
Odwróciła się i popatrzyła na niego wściekłym wzrokiem.
— Nathanie, tysiące razy prosiłam cię, żebyś nie klął tak okropnie w mojej obecności, ponieważ ja nie mogę tego znieść. Ty jednak wcale nie przestałeś tego robić.
— To nie to samo — odparł zadowolony, że Sara wreszcie znowu pokazała swój temperament.
Sara nie pojmowała, dlaczego ma taka radosną minę. Tego człowieka naprawdę nie można było zrozumieć. Najwyraźniej za dużo dni spędził pod gorącym słońcem!
— Odnoszę wrażenie, Nathanie, że twoje przekleństwa sprawiają ci duże zadowolenie, wiec postanowiłam również używać takich grzesznych słów. Chciałabym zobaczyć, czy ci się spodoba, jeśli będę mówiła takim samym prostackim językiem jak ty.
Jego głośny śmiech wypełnił cały pokój. Kiedy uspokoił się trochę, powiedział:
— Jedynymi drastycznymi słowami, które znasz, są „cholera” i „do diabła”, ponieważ w twojej obecności zawsze powstrzymuję się od przekleństw.
Potrząsnęła głową.
— Kiedy rozmawiasz z twoją załogą, mówisz jeszcze zupełnie inne rzeczy.
Ponownie się roześmiał. Rozbawiła go myśl, że ta delikatna osóbka mogłaby kląć jak marynarz. Nie potrafił sobie wyobrazić, by użyła choćby jednego mocniejszego słowa. Nie leżało to w jej naturze.
Dyskusję przerwał Matthew, który z korytarza zawołał:
— Nora czeka na was w salonie!
— Idź już — powiedziała Sara. — Ja będę zaraz gotowa, dołączę do was.
Ruszył w kierunku drzwi, ale Sara, chcąc mieć ostatnie słowo, zawołała za nim słodziutkim głosem:
— Nathanie, to popołudnie jest cholernie upalne, prawda?
— Cholernie słusznie — potwierdził i poszedł. Postanowił nie pokazywać Sarze, jak bardzo mu się to nie podoba. Dopóki jednak pozwalał jej na używanie takiego języka tylko w ich wspólnej rozmowie, nie jest jeszcze tak źle. Był przekonany, że Sara nie zdobędzie się na to, by kląć w towarzystwie. Kilka minut później miał okazję się przekonać, jak błędnie oceniał swoja żonę. Obok Nory na obitej brokatem sofie siedział gość. Matthew stał przy oknie. Nathan skinął mu lekko głową, a potem ruszył w stronę Nory.
— Nathanie, mój drogi, chciałam przedstawić wam wielebnego Oskara Pickeringa. — Odwróciła się do swego gościa i dodała: — Mąż mojej siostrzenicy jest markizem St. James. Nathan omal się głośno nie roześmiał. Okazja była zbyt dobra, by jej nie wykorzystać.
— Jesteście człowiekiem Kościoła? — zapytał z uśmiechem. Nora nigdy jeszcze nie widziała Nathana w tak życzliwym nastroju. Sprawiał wrażenie niezwykle uprzejmego, kiedy potrząsał ręką wielebnego. A ona obawiała się, że zareaguje tak samo niechętnie, jak Matthew.
Sara weszła do salonu w momencie, kiedy Nathan siadał na fotelu stojącym naprzeciw sofy. Wyciągnął swoje długie nogi i wyszczerzył zęby.
— Oskar dostał właśnie nominacje na namiestnika tej miejscowości — wyjaśniła Nora.
— Czy od dawna się znacie? — zapytał Nathan, zanim jeszcze ujrzał Sarę w drzwiach.
- Nie, spotkaliśmy się właśnie po raz pierwszy, ale poprosiłem waszą ciotkę, żeby zwracała się do mnie po imieniu odpowiedział mister Pickering.
Sara podeszła do niego i grzecznie się ukłoniła. Nowy namiestnik był chudym, sprawiającym surowe wrażenie mężczyzną. Na nosie miał okrągłe okulary, a do czarnej marynarki i bryczesów założył biały, krochmalony krawat. Popatrzył protekcjonalnie na Sarę przez błyszczące okulary, a potem rzucił lekceważące spojrzenie Nathanowi. Sara od razu poczuła, że nie cierpi tego człowieka.
— Kochanie — zaczęła Nora. — Czy mogę ci...
Nathan przerwał jej szybko:
— On ma na imię Oskar, Saro, i jest tu nowym namiestnikiem. — Celowo przemilczał, że jest również wielebnym.
— Oskarze, ta ładna, młoda lady to moja siostrzenica żona Nathana — dokończyła prezentacji Nora. Pickering skinął głowa i wskazał fotel obok Nathana.
— Cieszę się, że was poznałem, lady Saro.
Sara uśmiechnęła się uprzejmie. Okulary najwyraźniej zgniatają mu nos, pomyślała słysząc, jak mówi.
— Wysłałem wiadomość z zapowiedzią mojej wizyty — powiedział Pickering — ale podczas spaceru codziennie tedy przechodzę i nie mogłem się oprzeć, kiedy zauważyłem w domu ruch. Moja ciekawość zwyciężyła. Zobaczyłem kilka ciemnych typów na waszej werandzie, łady Noro, i chciałem wydać waszej służbie polecenie, aby ich przepędziła. Nie powinno się zadawać z takim pospólstwem — dodał karcąco. Przy tej ostatniej uwadze rzucił Matthew znaczące spojrzenie. Sara była oburzona zachowaniem tego człowieka. Nie uznał nawet za stosowne podnieść się przy powitaniu. By ukryć swoje wzburzenie, wzięła ze stołu wachlarz, rozłożyła go i zaczęła się wachlować.
— Nikt nie będzie stąd wypędzany — warknął Nathan.
— Ci ludzie należą do załogi statku markiza — próbowała załagodzić sytuację Nora.
Sara wstała i podeszła do Matthew, by mu pokazać, że jest razem z nim. Matthew wyraził swoje podziękowanie lekkim ruchem reki. W tym momencie Nathan zaczął swoja grę.
— Moja żona bardzo skarżyła się na upał — powiedział z przewrotnym uśmieszkiem i popatrzył na Sarę.
— Jak ty to wyraziłaś, kochanie?
— Nie pamiętam już — wyjąkała. Jednak zadowolona mina męża obudziła w niej ducha przekory. — Ach, oczywiście, teraz sobie to przypomniałam. Powiedziałam, że dziś jest cholernie gorąco. Czy pan też tak uważa, mister Pickering?
Wielebnemu okulary zsunęły się na koniec nosa. Osłupiały patrzył na Sarę. Sara uśmiechnęła się niewinnie i niezmieszana kontynuowała:
— Ten przeklęty upał wywołuje u mnie zawsze piekielny ból głowy.
Jej kochany mąż miał już wyraźnie dość, ale Sarze to jeszcze nie wystarczyło. W tym momencie rzeczywiście opętał ja diabeł. Modliła się jednak, by Nora zrozumiała, dlaczego tak haniebnie się zachowuje. Westchnęła głęboko i wychyliła się przez okno.
— Dziś jest naprawdę zasrany dzień.
Nathan podskoczył w fotelu i zapytał, jakby jej nie zrozumiał: — Co powiedziałaś?
Powtórzyła:
— Dziś jest naprawdę zasrany dzień.
— Dość! — wrzasnął Nathan.
Matthew opadł na krzesło, a Nora ukrywała swój śmiech napadem kaszlu. Mister Pickering zerwał się i zaczął przemierzać pokój dużymi krokami, uderzając w dłoń książeczką, którą miał przy sobie.
— Czy musi pan już nas opuszczać, panie Pickering? — zapytała Sara i schowała roześmianą twarz za wachlarzem.
— Niestety muszę — wyjąkał gość.
— Śpieszy się wam? — zagadnęła Sara i podążyła za nim do holu. — Pędzicie tak, jak gdyby was ktoś kopnął w...
Nie miała szansy wypowiedzieć tego słowa, bo Nathan zatkał jej usta swoja wielka dłonią. Odepchnęła jego rękę.
— Chciałam tylko powiedzieć... „plecy”
— Saro, na Boga, co cię opętało? — zawołała Nora.
— Proszę cię, ciociu, wybacz mi. Mam nadzieje, że cię zbytnio nie rozgniewałam. Nathan, jak się zdaje, lubi taki jędrny język i chciałam mu się tylko przypodobać — wyznała. — Być może jednak powinnam była mieć większy wzgląd na namiestnika. Jeżeli chcesz, to pobiegnę za nim i poproszę go o wybaczenie.
Nora potrząsnęła głową.
— Nie lubię tego człowieka.
Obie damy nie zwracały najmniejszej uwagi na Nathana, który stał przed nimi. Sara zdawała sobie wprawdzie sprawę, że jej ukochany w każdej chwili może się na nią rzucić, ale odpędziła od siebie strach i chrząknąwszy zapytała ciotkę:
— Dlaczego mister Pickering trzymał w ręku książkę? Czy pożyczyłaś mu coś do czytania, ciociu Noro?
Wątpię, byś to kiedykolwiek odzyskała. Nie wygląda on na człowieka godnego zaufania.
— To nie była zwykła książka — powiedziała Nora.
— To była Biblia. Wielkie nieba, powinnam była wcześniej ci to wyjaśnić.
— Co powinnaś mi wyjaśnić? — zapytała Nora. — Nie chcesz chyba powiedzieć, że ten arogancki typ stale nosi ze sobą Biblię. Jeżeli to nie jest hipokryzja...
— Saro, większość duchownych zawsze ma przy sobie Biblię.
Do Sary docierało to powoli.
— Duchowny? Noro, powiedziałaś przecież, że on jest nowym namiestnikiem!
— Tak, kochanie, jest nim również, ale jednocześnie jest wielebnym ojcem w naszym kościele. Chciał nas zaprosić na niedzielną mszę.
— O mój Boże! — westchnęła Sara i zamknęła oczy.
Nikt się nie odzywał. Nathan obserwował swoja żonę. Sara robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy, a Nora z największym wysiłkiem powstrzymywała się, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Wreszcie Matthew przerwał to milczenie.
— Nie martwcie się, Saro, on jest prawdziwym zasrańcem.
— Trzymaj język za zębami — warknął Nathan i popchnął Sarę w kierunku sofy
— Mogę sobie wyobrazić, jaki temat wybierze do swojego niedzielnego kazania — zachichotała Nora i wytarła płynące po policzkach łzy. — O Boże, omal nie umarłam ze śmiechu, kiedy ty...
— Nie widzę w tym nic śmiesznego — zbeształ ja Nathan. Wiedziałeś o tym? — zapytała Sara.
- O czym? — zapytał niewinnie Nathan.
— Że mister Pickering jest duchownym?
Skinął powoli głową.
— To wszystko twoja wina! — krzyknęła Sara. — Nigdy bym się tak niestosownie nie zachowała, gdybyś mnie do tego nie zmusił. Czy teraz przynajmniej wiesz, dlaczego chcę, żebyś skończył z przekleństwami?
Nathan położył rękę na jej ramieniu.
— Noro, chciałbym przeprosić za niewyparzony język mojej żony — zwrócił się do starszej damy. — Czy możecie mi teraz wyjaśnić, jak dojść do wodospadu? Sara weźmie dziś pierwszą lekcję pływania. Jeżeli powie chociaż jedno nieprzystojne słowo, utopię ją, przysięgam.


Kocham ten fragment. Nawet nie czytam teraz tej książki, ale przypomniało mi się samo. ;)
(oczywiście to Podarunek Garwood Julie)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 9 grudnia 2011, o 17:27

świetny fragment :rotfl:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 9 grudnia 2011, o 17:33

:lol: Oni przez całą książkę mają takie numery, ale pewnie czytałaś? :)
Dzisiaj uderzyłam się w róg biurka... jako że zwykle nie przeklinam to puściłam niezłą jak na moje możliwości wiązankę i od razu przed oczami stanęła mi ta scena.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 9 grudnia 2011, o 17:35

właśnie nie czytałam,strasznie trudno o tę autorkę w bibliotece
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 9 grudnia 2011, o 20:17

Patrząc na Twoją biblionetkę to czytałaś dwie z tego cyklu, Szmaragd i Lwicę.
Jak będziesz miała okazję to przeczytaj pozostałe dwie, moim zdaniem warto.:)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 9 grudnia 2011, o 20:21

Lwicę nawet dwukrotnie(drugi raz jako Sekret),przeczytam jak tylko spotkam
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 9 grudnia 2011, o 20:59

Czytając Lwicę zawsze pieję ze śmiechu :D Chyba najlepsza część tego cyklu :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 3014
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: T.A. White

Post przez nana_rlbi » 11 grudnia 2011, o 00:39

“I have something for you,” Holly said handing a large
plastic grocery bag to Ginny.
“Oh, you shouldn't have,” Ginny said. Then she looked in
the bag. “Really, you shouldn't have,” Ginny remarked
sarcastically.
“Come on. You're going on a beach vacation. You'll need
something to read.”
Ginny began removing the paperback books, one at a
time. Desire in the Highlands, Lover's Cove, The One Perfect Love.
There must have been at least fifteen romance novels in the bag.
Ginny quickly put the books back in the bag before someone
came in and saw them. How embarrassing would that be?
“Not my thing, Holly, but thank you for thinking of me,”
Ginny said trying to hand her back the bag.
“You are not going on a nice vacation, sitting on the beach
reading work stuff. You're going to have a fun, relaxing time.
These books are perfect.” There was that word again: perfect.
“I've never really been into romance novels. I would much
prefer history or biography or better yet, gory serial killer stuff.”
“I can't understand why you don't have a boyfriend,"
Holly said with her own measure of sarcasm. "Consider these
books instructional. How to be a damsel to catch the perfect
husband,” Holly smiled.
Dear God, Ginny thought. Is she kidding? Romance novels
instructional? Ginny began to consider that maybe Holly was a
serial killer on the side. No one could actually believe that the
“romance” in romance novels ever happens in real life. She was
going to become part of some adventure where a bare chested
mega hunk would sweep her off her feet and beg for her hand in
marriage? Ginny didn't think so.
“This is one of my favorites,” Holly said as she pulled out
one of the books. “The heroine is saved by her one true love. Oh,
it's so romantic. And the sex parts are really hot!”
“You know what these are, don't you?” Ginny asked
jokingly. “These books are girl porn, pure and simple.”
“Ewwww. What are you talking about? They are romantic
and fun and elegant. They are set a long time ago when life was
simpler. They're about aristocracy and lords and ladies. How is
that 'porn'?”
“It's well documented that men are visual while women
are emotional. These books feed the female imagination with
ideas of far off lands and singularly perfect men. Regular porn
shows men boobs. It's the same thing but appealing to a different
audience.”
“You really are insane, Ginny!” Holly looked close to
slapping Ginny. “These books show you that life can be as
wonderful as you hope.”
Ginny stared at Holly intently. For the first time, she
considered the possibility that maybe Holly's life wasn't as
perfect as she led everyone to believe. Maybe Holly needed the
escape that these books provided, because her life was as tedious
as the rest of theirs.
“Take them with you. You'll see they're easy to read and
enjoyable. I know you won't be disappointed,” Holly said as she
left the lunch room.
Ginny would be polite, bring them home and forget about
them. Holly would only hear that “Oh no, I forgot to bring
them.” She took a few out and stared at the covers. Do men like
this really exist? Not the Fabio types who pose for the covers. She
wondered if any of these guys ever quibbled about every little
thing you said.


"A Lesson in Passion" Jennifer Connors

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 11 grudnia 2011, o 01:30

uuuuuuuu... fajne... :zalamka:
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2312
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Terry Pratchett, Janet Evanovich

Post przez Asieńka » 11 grudnia 2011, o 10:57

I jest Fabio :rotfl:
"Znasz przypowieść o żabie w śmietanie? Jak dwie żaby wpadły do dzbanka ze śmietaną? Jedna, myśląc racjonalnie, szybko zrozumiała, że opór jest bezcelowy i że losu nie da się oszukać. A może jest jakieś życie pozagrobowe, więc po co się niepotrzebnie wysilać i na próżno pocieszać płonnymi nadziejami? Złożyła łapki i poszła na dno. A druga była na pewno durna, albo niewierząca. I zaczęła się szamotać. Wydawałoby się, po co się szarpać, jeśli wszystko przesądzone? Szamotała się i szamotała... Aż ubiła śmietanę na masło. I wylazła z dzbanka. Uczcijmy pamięć jej towarzyszki, przedwcześnie poległej w imię postępu filozofii i racjonalnego myślenia."
***
Pod stołem siedział Greebo i mył się językiem. Od czasu do czasu mu się odbijało.
Wampiry wstawały z martwych, z grobów i z krypt, ale nigdy nie zdołały tego dokonać z kota.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 14 grudnia 2011, o 00:49

Wyrzucała z siebie słowa błyskotliwymi garściami, jakby rozsypywała konfetti.
Pokochaj mnie Lisa Kleypas

Bardzo podoba mi się to zdanie. ;)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 14 grudnia 2011, o 15:38

Jasmine wyszła na balkon,
trzymając na rękach półrocznego synka.
Na ich widok rozległy się gromkie wiwaty
zebranego w dole tłumu. Tarik stanął
o pół kroku za żoną, objął ją w pasie
iszepnął jej do ucha:
- Naród cię kocha.
- Wiem - odpowiedziała z uśmiechem.
- Wiem również, że ty mnie kochasz,
Tariku al eha Jasmine. - Nasz syn będzie miał gorące serce,
bo został zrodzony z gorącej miłości - powiedział
Tarik.
- Cicho!... uciszyła go Jasmine,
rumieniąc się lekko. Przypomniała
sobie, jak kochali się z Tarikiem na
greckiej wyspie, w dniu, kiedy ją
odnalazł. To właśnie owego dnia został
poczęty malutki, śliczny Zakir - ich syn.
Tłum wiwatował radośnie.


Singh Nalini - Rycerz pustyni
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 14 grudnia 2011, o 22:55

- Farbuje sobie włosy? - powtórzyła zdumiona Poppy. - Ale dlaczego? Przecież nie jest stara.
- Naprawdę nie wiem. Nie chciała nam tego wyjaśnić. Niektóre kobiety na swoje nieszczęście zaczynają siwieć bardzo wcześnie, może jest jedną z nich.
- Biedactwo - powiedziała Poppy. - Musi być strasznie zawstydzona. Bardzo się starała, by utrzymać to w tajemnicy.
- Tak, biedactwo - wtrącił Leo bez współczucia. W jego oczach błyszczała złośliwa satysfakcja. - Opowiedz nam, co się stało, Win.
- Londyński dostawca, który przygotowuje dla niej farbę, musiał pomylić proporcje, bo gdy ją tego ranka nałożyła, rezultat był... cóż, niepokojący.
- Włosy jej wypadły? - zapytał Leo. - Jest całkiem łysa?
- Ależ skąd. Po prostu teraz jej włosy zrobiły się... zielone.
Leo miał taką minę, jakby właśnie nadeszły święta.
- Jaki to odcień zielonego?
- Leo, proszę cię. Nie możesz jej z tego powodu dokuczać. To było dla niej bardzo ciężkie doświadczenie. Zrobiłyśmy dla niej mieszankę z wodą utlenioną, by zmyć to paskudztwo, ale nie wiem, czy zadziałała. Amelia właśnie miała pomóc jej spłukać ten środek. Niezależnie od efektów, nie wolno ci nawet się na ten temat zająknąć.
- Chcesz powiedzieć, że dziś wieczorem Marks zasiądzie do kolacji z fryzurą pod kolor szparagów, a ja nie będę mógł się odezwać? - Prychnął. - Nie jestem aż tak silny.
- Proszę cię, Leo - szepnęła Poppy, dotykając jego ramienia. - Gdyby chodziło o jedną z twoich sióstr, nie kpiłbyś.
- Myślisz, że ta mała sekutnica ulitowałaby się nade mną w podobnej sytuacji? - Wywrócił oczami, gdy zobaczył ich miny. - Dobrze, dobrze, spróbuję nie drwić z niej. Ale nie mogę nic obiecać.
Bez pośpiechu ruszył w kierunku domu. Nie zwiódł tym jednak żadnej z sióstr.
- Jak dużo czasu minie, zanim ją odnajdzie? - zapytała Poppy.
- Dwie, może trzy minuty - odparła Win. Obie głośno westchnęły.
Leo odnalazł swego arcywroga w sadzie za domem po dokładnie dwóch minutach i czterdziestu siedmiu sekundach. Panna Marks siedziała na niskiej kamiennej ławce z pochylonymi ramionami i złączonymi łokciami. Głowę owinęła ciasnym turbanem, który dokładnie zakrywał włosy.
Na widok przygnębienia guwernantki każdy inny poczułby litość. Ale Leo nie miał takich oporów. Od pierwszego dnia ich znajomości panna Marks nigdy nie przepuściła okazji, by go dręczyć, obrażać i upokarzać. Gdy kilkakrotnie próbował powiedzieć jej coś miłego bądź rozweselającego - w ramach eksperymentu, rzecz jasna - z wyrachowaniem błędnie odczytywała jego intencje.
Leo nie wiedział, dlaczego zaczęli znajomość tak fatalnie i skąd brała się ta zdeterminowana nienawiść panny Marks. Nie wiedział też, co gorsza, dlaczego miało to dla niego jakiekolwiek znaczenie. Drażliwa, ograniczona, złośliwa, pełna tajemnic kobieta z zaciśniętymi surowo wargami i zadartym małym nosem... Zasługiwała na zielone włosy i na to, by teraz zostać wykpioną.
W końcu nadszedł czas na zemstę.
Gdy podszedł do niej spacerowym krokiem, Marks uniosła głowę. Światło słońca rozbłysło na szkłach jej okularów.
- Och - powiedziała kwaśno. - Wrócił pan.
Miała taką minę, jakby właśnie odkryła plagę szkodników.
- Witaj, Marks - rzucił radośnie. - Jakoś inaczej dziś wyglądasz. Co to może być?
Spojrzała na niego gniewnie.
- To coś na twojej głowie to jakaś nowa moda? - zapytał z uprzejmym zainteresowaniem.
Zachowała kamienne milczenie. Chwila była wspaniała. On wiedział i Marks wiedziała, że on wie. Na jej policzki wypłynął szkarłatny rumieniec.
- Przywiozłem Poppy z Londynu - kontynuował rozmowę Leo.
W jej oczach mignął niepokój.
- Czy pan Rutledge również przyjechał?
- Nie. Choć podejrzewam, że wkrótce tu będzie. Panna Marks wstała i wygładziła spódnice.
- Muszę porozmawiać z Poppy...
- Będzie na to czas. - Leo zastąpił jej drogę. - Zanim jednak wrócimy do domu, powinniśmy odświeżyć znajomość. Jak się miewasz, Marks? Wydarzyło się u ciebie w ostatnim czasie coś ciekawego?
- Zachowuje się pan jak dziesięcioletni smarkacz - odparła zapalczywie. - Zawsze gotów, by drwić z cudzego nieszczęścia. Niedojrzały, podły...
- Jestem pewien, że nie jest tak źle - powiedział uprzejmie. - Pozwól mi rzucić okiem, to powiem ci, czy...
- Proszę trzymać się ode mnie z daleka! - warknęła, próbując go wyminąć.
Leo z łatwością znów zastąpił jej drogę i roześmiał się cicho, gdy spróbowała go odepchnąć.
- Tak chcesz mnie przekonać, bym cię puścił? Masz siłę motylka. Nakrycie głowy ci się przekrzywiło... pomogę ci...
- Proszę mnie nie dotykać!
Szarpali się przez chwilę, jedno z nich dla żartu, drugie na serio i walecznie.
- Tylko jedno spojrzenie - prosił Leo. Jęknął, gdy wbiła mu ostry łokieć w brzuch. Chwycił koniec materiału i poluzował nieco turban. - Proszę. Wszystko, czego pragnę od życia, to zobaczyć twoje... - Znów się na niego zamachnęła, ale udało mu się pociągnąć za brzeg nakrycia głowy. - ...włosy całe w...
Urwał, gdy materiał opadł, a spod niego wymknęły się włosy w niczym nieprzypominające szparagów.

Pokochaj mnie Lisa Kleypas

Uwielbiam takie akcje :rotfl: :rotfl:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 15 grudnia 2011, o 13:18

kocham ten fragment..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 15 grudnia 2011, o 14:15

Ja też :hyhy:
Takie kwiatki też uwielbiam:

Daphne, zjawisko w srebrzysto-blękitnym jedwabiu, zajmowała
brzeg otomany lady Bridgerton pokrytej zielonym
adamaszkiem, a jej twarz zdobił jeszcze jeden z tych promiennych,
bardzo promiennych uśmiechów.
To mógłby być piękny widok, gdyby Daphne nie otaczało
co najmniej pół tuzina mężczyzn, z których jeden dosłownie
klęczał na kolanie, a w jego ustach szalała nawałnica poezji.
Sądząc z kwiecistego stylu recytacji, Simon miał pełne
prawo oczekiwać, że za chwilę w ustach tego durnia zakwitnie
krzew różany.
Cała scena, zdecydował, była nad wyraz nieprzyjemna.
Skupił wzrok na Daphne, która kierowała swój wspaniały
uśmiech do bufona deklamującego peany, i czekał, aż
dziewczyna da znak, że zauważyła jego przybycie.
Nie dała.
Simon opuścił wzrok na swoją pustą dłoń i zauważył, że
zaciska się w pięść. Powoli omiótł spojrzeniem cały pokój,
nie mogąc się zdecydować, na twarzy którego z tych fagasów
zrobić z niej użytek.
Daphne znowu się uśmiechnęła, i znowu nie do niego.
Tego poety idioty. Koniecznie na twarzy tego poety idioty.
Simon przechylił głowę nieco w bok, badając wzrokiem
twarz młodego amanta. Czy jego pięść będzie pasowała lepiej
do prawego czy raczej do lewego oka? Nie, to byłoby zbyt
agresywne. Może odpowiedniejszy byłby hak w podbródek?
W najgorszym wypadku pomógłby się natrętowi zamknąć.


Książę i ja Quinn Julii :-P
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Avatar użytkownika
 
Posty: 2312
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Terry Pratchett, Janet Evanovich

Post przez Asieńka » 15 grudnia 2011, o 22:36

Na dodatek przejawiał tę samą denerwującą cechę, którą miał każdy
czarny charakter w hollywoodzkich filmach. Zamiast przejść do rzeczy i
zastrzelić głównego bohatera, musiał mówić tak długo o swoich planach, aż ktoś
go zdąży obezwładnić. On po prostu nie potrafił się streszczać.

Miszczuk Katarzyna Berenika - Ja, Anielica
"Znasz przypowieść o żabie w śmietanie? Jak dwie żaby wpadły do dzbanka ze śmietaną? Jedna, myśląc racjonalnie, szybko zrozumiała, że opór jest bezcelowy i że losu nie da się oszukać. A może jest jakieś życie pozagrobowe, więc po co się niepotrzebnie wysilać i na próżno pocieszać płonnymi nadziejami? Złożyła łapki i poszła na dno. A druga była na pewno durna, albo niewierząca. I zaczęła się szamotać. Wydawałoby się, po co się szarpać, jeśli wszystko przesądzone? Szamotała się i szamotała... Aż ubiła śmietanę na masło. I wylazła z dzbanka. Uczcijmy pamięć jej towarzyszki, przedwcześnie poległej w imię postępu filozofii i racjonalnego myślenia."
***
Pod stołem siedział Greebo i mył się językiem. Od czasu do czasu mu się odbijało.
Wampiry wstawały z martwych, z grobów i z krypt, ale nigdy nie zdołały tego dokonać z kota.

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 16 grudnia 2011, o 09:06

fajny fragment Asieńka


Och,tak. Na Panią Kronik, tak. Teraz bardziej niż kiedykolwiek... Uniosła
ku niemu uśmiechniętą twarz, wzięła go za rękę i przyłożyła ją sobie do brzucha.
Będziesz cudownym ojcem.
Osunął się na ziemię, zemdlony.
Gdy otwarł oczy, zobaczył nad sobą rozświetloną miłością twarz Belli. Otaczali go liczni
domownicy, ale jemu Bella przysłaniała cały świat.
Hej, hej powiedziała łagodnie.
Wyciągnął rękę i dotknął jej twarzy. Bał się, że zaraz się rozbeczy jak jakiś...
„A zresztą, co mu tam".
Uśmiechnął się do Belli, a łzy zaczęły mu płynąć po policzkach.
Mam nadzieję, że to będzie mała samiczka, która będzie bardzo podobna...
Glos mu się załamał. A potem rozkleił się do końca i szlochał jak baba. Na oczach
wszystkich braci. Przy Butchu. Przy Beth. Przy Mary. Pewnie przeraził Bellę wybuchem swojej
słabości, ale nic nie mógł na to poradzić. Po raz pierwszy w życiu czuł się.. wybrańcem losu.
Szczęściarzem. Ta chwila, niepowtarzalna chwila, złota chwila wielkiej błogości, kiedy w
wianuszku braci leżał plackiem u nóg najdroższej Belli, która nosi pod sercem jego młode... To był
najpiękniejszy dzień jego życia.
Kiedy wreszcie przestał się beznadziejnie mazać, Rankohr przykląkł przy nim, szczerząc się
od ucha do ucha, aż mu trzeszczały jego foremne policzki.
Zbieglimy się wokół ciebie, bo żeś rąbnął bańką w ziemię, hej ho, hejja
ho zanucił.
Czy będę mógł uczyć sztuk walki waszego szkraba?
Wyciągnął rękę, a Zbihr nią potrząsnął. Teraz przykucnął nad nim Ghrom.
Gratulacje, bracie. Niech Pani Kronik błogosławi tobie, twej krwiczce i waszemu maleństwu.
Gratulacje od Vrhednego i Butcha odebrał już na siedząco, ocierając łzy. Boże, rozkleił
się jak jakiś mazgaj. Na szczęście wszyscy wyglądali, jakby im to wcale nie przeszkadzało.
Rozejrzał się za Furiathem... Bliźniak też był przy nim.
Przez te dwa miesiące, odkąd Furiath nocował u reduktora, jego włosy zdążyły mu
odrosnąć już na długość uszu, a blizna po cięciu dawno znikła z twarzy. Ale oczy miał smutne i
bez wyrazu. A teraz były smutniejsze niż kiedykolwiek.
Furiath wystąpił do przodu i wszyscy umilkli.
Cieszę się, że będę stryjkiem powiedział
cicho. Cieszę się twoim szczęściem, Z. I twoim również... Bello.
Zbihr chwycił dłoń bliźniaka i ścisnął ją tak, że mało nie zgruchotał mu kości.
Będziesz wspaniałym stryjem.
A może mógłbyś być też gwardhem? zaproponowała Bella.
Furiath skłonił głowę.


J.R. Ward - Bractwo Czarnego Sztyletu 3. Wieczna Miłość
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 6862
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:21

Post przez Alias » 16 grudnia 2011, o 10:45

Leo lifted his head and looked down at her. “Marks,” he said, his voice uneven, “you are
not a perfect woman.”
“I’m aware of that,” she said.
“You have an evil temper, you’re as blind as a mole, you’re a deplorable poet, and
frankly, your French accent could use some work.” Supporting himself on his elbows,
Leo took her face in his hands. “But when I put those things together with the rest of you,
it makes you into the most perfectly imperfect woman I’ve ever known.”
Absurdly pleased, she smiled up into his face.

Lisa Kleypas Married by morning

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 16 grudnia 2011, o 11:50

cały Leo :-P
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 40188
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 19 grudnia 2011, o 10:52

Ten mężczyzna panią napastuje? - Szkot nie dawał za wygraną. W spojrzeniu intensywnie zielonych oczu Emma dostrzegła inteligencję i jeszcze coś, czego nie umiała nazwać. Ciekawość? Zdawał się czegoś szukać.
- Sama dam sobie radę, dziękuję. - Uniosła podbródek.
Ekshibicjonista zarechotał.
- O tak, skarbie, zajmij się mną!
Skrzywiła się. Fatalny dobór słów. Ekran jej komórki zgasł, więc włączyła go i wcisnęła dziewiątkę.
Mężczyzna w kilcie podszedł do ekshibicjonisty.
- Radzę, żebyś zostawił panią w spokoju.
- Byłem tu pierwszy - warknął ekshibicjonista. - Spadaj, koleś.
Emma stłumiła jęk. Jeszcze tego brakowało. Pijany Szkot i ekshibicjonista zaraz się o nią pokłócą. Wcisnęła jedynkę.
- Och, bardzo mi przykro, że się wtrąciłem, zwłaszcza że ty zachowujesz dobre maniery. - Uniósł brew. -Paradujesz po parku z obwisłym ptakiem na wierzchu.
- Nie jest obwisły! Twardy jak skała! - Spuścił wzrok.
- A przynajmniej był, póki nam nie przeszkodziłeś. - Jego dłoń powędrowała w dół. - Nie martw się, skarbie, ani się obejrzysz, a będę w pełni sił.
- Nie musisz się spieszyć, jeśli o mnie chodzi. -Schowała telefon. Nie zadzwoni po policję. Gdyby musiała tu zostać i zeznawać, z polowania nici. - Muszę już iść. Zapomniałam nakarmić kota. - Pewnie dlatego, że nie miała go wcale.
- Poczekaj! - Zawołał za nią ekshibicjonista. - Nie zrobiłaś zdjęcia!
- Nie, ale zapewniam cię, że ten widok utrwalił się w mojej pamięci.
Mężczyzna w kilcie się roześmiał.
- Spadaj, człowieku. Nikt nie chce oglądać twojego małego paszka.
- Małego? Jak śmiesz! Idę o zakład, że jest większy nii twój.
Szkot splótł ręce na piersi i stanął w rozkroku.
- No to przegrałeś.
- Tak? Udowodnij!
- Panowie, proszę! - Emma pojednawczo uniosła ręce.
- Naprawdę nie muszę oglądać... - Zagryzła usta i opuściła dłonie. Co się niby stanie, gdy Szkot zadrze kilt? Robił to już dziś; nie ma prawa mu zabraniać, to wolny kraj.
Spojrzała na Szkota. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu, w oczach czaiły się figlarne iskierki. O nie! Podejrzewał, że ona chce zobaczyć jego męskość! Poczerwieniała.
- Na co czekasz, Szkocie? - Ekshibicjonista promieniał, pewny zwycięstwa. - Ślicznotka będzie sędzią -oznajmił.
Cofnęła się i pokręciła głową.
- Nie mam odpowiednich kwalifikacji. Ani ochoty.
- Nie martw się, skarbie, jestem przygotowany. - Wyjął z kieszeni płaszcza mały okrągły srebrzysty przedmiot. -Musisz tylko nam zmierzyć i powiedzieć, który ma dłuższego.
Szkot uniósł brew.
- Nosisz przy sobie miarkę?
- Oczywiście. - Ekshibicjonista się napuszył. - Prowadzę pamiętnik i dbam o dokładny zapis. - Oparł dłonie na biodrach. - To dla mnie bardzo ważna sprawa.
- Świetnie - mruknęła Emma. - No cóż, panowie było... ciekawie, ale na mnie już czas. Sami sobie zmierzcie. - Odwróciła się i ruszyła do drzewa, za którym zostawiła torbę z kołkami.
- Nie! - wrzasnął ekshibicjonista, rzucając się za nią.
Została świetnie wyszkolona i wiedziała, kiedy nastąpi atak, odgadywała to po ruchu powietrza za plecami. Odskoczyła i przybrała ulubioną pozę. Zareagowała błyskawicznie, jak zawsze, ale Szkot był szybszy. W ułamku sekundy sięgnął za siebie, wyjął miecz i oparł ostrze na szyi ekshibicjonisty.
Emma znieruchomiała, ekshibicjonista wybałuszył oczy ze strachu.
- Mówiłem ci, że mój jest większy - warknął Szkot. -Jeszcze krok w jej stronę, a skrócę cię o głowę.
- Nie rób mi krzywdy. - Przerażony mężczyzna cofał się, zapinając płaszcz, podczas gdy Szkot szedł za nim i wciąż trzymał ostrze przy jego grdyce.
- Radzę, żebyś od tej pory pamiętał o majtkach. A teraz wynoś się.

Sparks Kerrelyn
Wampiry wolą szatynki
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 19 grudnia 2011, o 16:41

świetne to jest :hyhy:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość