przez Scholastyka » 24 maja 2008, o 17:55
Czasem mam i niekiedy to przyjemna robota, jak na przykład taki fragment:
- Całował ją tak mocno, że gdy skończył, nie mogła złapać tchu i stała nieruchomo z odchyloną do tyłu głową i zamkniętymi oczami.
– Nic nie mów, pozwól tylko się kochać – szepnął. – Resztą zajmiemy się później. –
Złożył pocałunek na delikatnym płatku jej ucha. Oparła się bezsilnie o drzwi, oddychała z trudem. Taka sama gorączka ogarnęła Lachlanna. Dłonie Evy prześliznęły się po jego piersi, po barkach i zatrzymały się na plecach.
Gdy przywierał wargami do jej ust, tulił ją w ramionach, narastało w nim pożądanie. W dotyku jej dłoni i w gorączkowych pocałunkach wyczuwał, że i ją ogarnął ogień namiętności.
Przylgnęła do niego swym mocnym i zwinnym ciałem. To roznamiętniło go jeszcze bardziej; znowu obsypywał ją pocałunkami, głaskał po ramionach, przyciskał do siebie, odnajdując jej pierś pod wilgotną koszulą. Nakrył wrażliwy wzgórek dłonią i pieścił go, aż Evie wyrwało się z ust westchnienie. Ilekroć jej dotykał, ogarniało go zdumienie i lęk.
Przebywając we Francji śnił o niej często i teraz miał wrażenie, że śni znowu – tak rozkoszny był ten kontakt, tak rzeczywisty i doskonały.
Znowu jęknęła, więc obdarzył ją głębokim pocałunkiem. Zsunął pled z jej ramienia i odpiął przytrzymujący go pas. Materiał opadł na podłogę. Teraz Evę osłaniała jedynie cienka lniana koszula.
Wsparta plecami o drzwi, oddawała z zapałem pocałunki i gorączkowo szarpała wilgotną koszulę Lachlanna i sznur, ściągający jego rajtuzy w pasie. Śmiała się przy tym cicho, więc i jego ogarnęła wesołość. Też zaczął chichotać. Wyznawszy w końcu jej miłość, czuł taką lekkość na duszy, jakiej nigdy dotąd nie doświadczył. Już dawno temu oddał swe serce Evie – wiedział, iż stało się to na długo przed nocą Beltany.
W tym gniazdku miłości wszystkie ich problemy wydawały się niesłychanie dalekie. Istniała tylko chwila obecna, jedynie ona była rzeczywista i właściwa.
Muskając wargami policzek i ucho Evy, usiłował zdjąć z niej koszulę. To samo robiła ona. Podczas pieszczot i pocałunków szarpali na sobie odzież niczym opętani, więc gdy w końcu pozbyli się mokrych ubrań i butów, odczuli prawdziwą ulgę. Eva stała naga, ciepła i chętna w jego objęciach, otaczając go ramionami; całe ciało Lachlanna rwało się do niej ze zdwojonym pożądaniem.
Była wciąż mokra od deszczu. Jej włosy zwijały się w kędziory pod jego palcami, gdy ujmował w dłonie jej twarz, aby złożyć na niej pocałunek. Potem przesunął dłońmi po jej ciele, do bioder i z powrotem. Rozkoszował się dotykiem kremowej skóry. Czując na ustach i szyi lekkie, lecz gorące pocałunki, westchnął przeciągle i mocniej przygarnął dziewczynę do siebie. Jej dłonie ześliznęły się po jego plecach i spoczęły u nasady kręgosłupa. Poczuł, że twardnieje i jeszcze silniej przywarł do niej. Łapiąc z trudem powietrze tuliła się do niego, aż pomyślał, że niewiele mu brakuje, aby ostatecznie utracić rozsądek i panowanie nad sobą.
Drżąc z namiętności nakrył dłonią jej pierś i poczuł, jak twardnieje pod jego dotykiem. Musnął ustami szyję Evy, cały czas drażniąc palcami sutek, potem zaczął ssać go delikatnie. Dziewczyna jęknęła cicho i natrafiła palcami na tak wrażliwe miejsce za jego uchem, że poczuł, jak coś skręca się w jego wnętrzu, a wszystkie mięśnie stwardniały.
Wziął ją na ręce i zaniósł do swego łoża, gdzie przez tak długi czas sypiała samotnie. Wsunął się za zasłonę, złożył dziewczynę na wypchanym wrzosem sienniku i osunął się na kolana.
Nad łóżkiem unosiła się upajająca woń wrzosu. Lata całe minęły od czasu, kiedy spał tutaj; a teraz była z nim Eva. Nareszcie odczuł, że jest w domu – ciałem i duszą.
Leżała na wznak, wyciągnięta, uwodzicielska, rozkosznie zaokrąglona, ciepła i tak ponętna, że stwardniał jeszcze bardziej od samego patrzenia na nią. Rubinowy blask ognia przesączał się przez tkaninę, sprawiając, że dziewczyna jarzyła się niczym drogocenny kamień. Pochylił się, by ją pocałować, wytyczając ustami ścieżkę poprzez szyję do zagłębienia między piersiami, otoczył wargami najpierw jeden sutek, potem drugi, aż zachłysnęła się głośno i przyciągnęła go do siebie.
Położył się obok niej, przesunął leniwie dłonią po jej udzie i ucałował tam, gdzie serce biło najgłośniej: w szyję i pierś. Kiedy pogładził palcami jej brzuch i dotknął miękkiego gniazdka między nogami, wygięła się w łuk, wzięła głęboki oddech i przylgnęła do niego.
Zagłębił się w jej gorącej wilgoci, dotknął malutkiego pączka, sprawiając, że krzyknęła i zaczęła szybciej oddychać. Wiła się w jego ramionach, wyczuł dokładnie chwilę, kiedy ogarnął ją płomień. Czuł ten płomień w sobie, ale trzymał się w ryzach, dając jej rozkosz wargami, dłońmi, czubkami palców, dopóki znowu nie krzyknęła i nie objęła go jeszcze silniej.
Dłonie Evy przesuwały się po jego plecach, biodrach, brzuchu, palce odnalazły i pieściły jego twardy członek. Miał wrażenie, jakby przeszyła go błyskawica. Jego ciało napięło się instynktownie, był aż nazbyt chętny i gotowy, ale odsunął się lekko. Nie spieszył się, pieścił ją z nieubłaganą delikatnością, aż zaczęła falować pod nim, a z jej ust wyrwał się okrzyk, cichy niczym szum deszczu.
Chętnie uwodziłby ją dłużej, ale zamiast krwi miał już w żyłach płynny ogień, który zmuszał go do śmielszego działania. Palące niczym żar dłonie Evy znowu zacisnęły się na jego męskości, twardej jak żelazo. Kiedy wsunęła go w swoją pulsującą szczelinę, westchnął głośno, zachwycony. Ledwie był w stanie zebrać myśli, nie mógł już dłużej się hamować.
Zaczerpnął tchu, czując że wślizguje się w głąb jej ciała; przerwał cienką błonę tak szybko, że nie zdążył nawet pomyśleć, iż powinien uprzedzić Evę szeptem lub pieszczotą. Wydała cichy jęk bólu, który zmienił się w westchnienie rozkoszy. Delikatnym, zmysłowym poruszeniem bioder wciągnęła go głębiej w siebie.
Zadrżała pod nim, jej ciało stopiło się z jego ciałem. Nie wiedział, gdzie kończy się on, a zaczyna ona. Całując jej usta, jej język, czuł jak narasta w nim moc, przypominająca płomień, jak go przepełnia, dopóki nie eksplodował, niezdolny do dalszego powstrzymywania się. Przepełniła go miłość, zacierająca wspomnienie tych lat, gdy ukrywał swoje uczucie do niej. Eva była wszystkim, czego kiedykolwiek pragnął, wszystkim, czego pragnął teraz.
Fale namiętności opadły, wróciła mu przytomność umysłu i świadomość, że nie jest już z nią jednością. Westchnął i przygarnął do siebie ukochaną.
- Evo, moja Evo – wyszeptał w jej rozwichrzone włosy. Pocałował ją, czując wciąż we krwi potęgę ich namiętności. Wtuliła się w jego ramiona.
- Jestem twoja – odparła. – A ty jesteś mój. Myślę, że zawsze tak było.