gmosia napisał(a):A w ogóle, to możecie mnie nazwać zarozumialcem, ale najbardziej podobają mi się moje własne dzieci - z zachwytem
przyjrzał się Celestynie. - Zdrowe to, przy kości, pycho czerwone, oczki żywe, całość dobrze odżywiona, aż błyszczy.
Szósta klepka - MM
Jadzia napisał(a):gmosia napisał(a):A w ogóle, to możecie mnie nazwać zarozumialcem, ale najbardziej podobają mi się moje własne dzieci - z zachwytem
przyjrzał się Celestynie. - Zdrowe to, przy kości, pycho czerwone, oczki żywe, całość dobrze odżywiona, aż błyszczy.
Szósta klepka - MM
Jak mniemam, jest dobrze?
Zmrużył oczy, bo promienie padały mu prosto w twarz.
Ktoś stał na schodach. Markiz podjechał bliżej i rozpoznał Elberta.
Ale co on tam robił? I po co do diabła mu te buty? Lyon dostrzegł z
tuzin par ustawionych na schodach. Jego własne buty.
Zeskoczył z konia, klepnął go po zadzie, na znak, że może udać się do
stajni, po czym krzyknął do byłego służącego Christiny:
- Elbert? Co robisz z moimi butami?
- To rozkaz pani, lordzie - odparł Elbert. - Nie przypuszczałem, że
jeden człowiek może mieć tyle butów - dodał.
- Zajmuje się tym już od godziny.
- Elbert? Po co to robisz? - przerwał mu Lyon poirytowanym tonem. -
I w ogóle, co robisz w Lyonwood? Christina cię zaprosiła?
- Wynajęła, sir - oświadczył Elbert. - Mam pomagać Brownowi. Czy
pan wie, jak bardzo pani się o mnie martwiła? Wiedziała, że nie dam
sobie rady z tą starą sową. Pana żona ma wielkie serce.
Owszem, Christina miała wielkie serce. Wiedziała, że Elbert nigdzie
nie znajdzie pracy. Był po prostu za stary i za słaby.
- Jestem pewien, że doskonale dasz sobie rade, Elbercie - rzucił do
służącego. - Cieszę się, że tu jesteś.
- Dziękuję, lordzie - odparł służący.
Lyon dostrzegł w drzwiach Browna. Zarządca wydawał się
przygnębiony.
- Dzień dobry, lordzie - przywitał się. - To dobrze, że już pan wrócił -
dodał.
- Czy widział pan swoje buty, sir?
- Nie jestem ślepy, człowieku. Oczywiście, że je widziałem.
Czy zechciałbyś mi wyjaśnić, co tu się dzieje?
- To polecenie pańskiej żony - poinformował Brown.
- Byłej żony - skrzekliwie wtrącił Elbert.
Lyon głęboko nabrał powietrza.
- O czym ty mówisz? - zaadresował pytanie do Browna, ufając, że
wyjaśnienia młodszego służącego będą miały więcej sensu niż
gderliwa mowa starca, który na dodatek podśmiewał się z niego za
plecami.
- Rozwiódł się pan, sir.
- Co?
Brown zasmucił się.
- Wiedziałem, że nie przyjmie pan spokojnie tych wieści. Rozwiódł
się pan.
- Został pan odrzucony, lordzie, odtrącony, zapomniany, wyrzucony z
serca...
- Pojąłem, Elbercie - mruknął z rezygnacją Lyon.
- Wiem, co oznacza słowo rozwód.
Ruszył do domu. Stary służący poczłapał za nim.
- To są słowa pani. Rozwodzi się z panem tak, jak to się robi w jej
kraju. Powiedziała, że to naturalna sprawa pozbyć się męża. Musi pan
znaleźć sobie jakieś inne miejsce do zamieszkania.
- Co? - Lyon osłupiał. Miał wrażenie, że się przesłyszał.
Popatrzył na Browna i zrozumiał, że nie.
- Został pan wyrzucony, odtrącony...
- Na Boga, Elbercie, skończ z tą litanią – nakazał markiz. Odwrócił się
do zarządcy. - A co mają oznaczać te buty?
- Pański odjazd, sir - wyjaśnił służący. Starał się nie patrzeć na
zszokowanego pana.
- Zaraz, zaraz, powiedzmy sobie jasno - mruknął Lyon. - Moja żona
uważa, że dom należy do niej?
- I oczywiście pańska matka - dorzucił Brown. – Zatrzymuje ją przy
sobie.
Brown zagryzł dolną wargę. Lyon pomyślał, że służący
prawdopodobnie dławi się ze śmiechu.
- Oczywiście - warknął.
Elbert ponownie chciał być pomocny.
- Takie są zwyczaje tara, skąd pochodzi pani – wyjaśnił
niespodziewanie radosnym głosem.
- Gdzie jest moja żona? - spytał Lyon, ignorując starca.
Nie czekając na odpowiedź wbiegł po schodach i skierował się do
sypialni. Nagle poraziła go pewna myśl.
- Czy obcięła włosy? - zapytał ostro.
- Tak - odkrzyknął Elbert, zanim Brown zdążył otworzyć usta. - Taki
zwyczaj - powtórzył starzec. - Po ścięciu włosów dla niej jest pan już
trupem, sir. Został pan odrzucony, odtrącony...
- Zrozumiałem! - krzyknął markiz. - Brown, wnieś do środka moje
buty. Elbert, idź gdzieś i sobie usiądź.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości