przez kasiek » 1 stycznia 1970, o 02:00
Jak wszyscy o Kat Martin to ja też. Zaznaczam, że ja lubię tę pisarkę. Ostatnio w moje ręce wpadły jej dwie książki: „Zuchwały anioł” i „Serce i honor”.
Autor: Kat Martin
Tytuł: Zuchwały anioł
Tłumaczenie: Piotr Maksymowicz
Wydawnictwo: bis
Gatunek: romans historyczny
Autor: Kat Martin
Tytuł: Serce i honor
Tłumaczenie: Dorota Jankowska-Lamcha
Wydawnictwo: bis
Gatunek: romans historyczny
Akcja obydwu rozgrywa się w Anglii, pierwsza to mroki średniowiecza, czasy Wilhelma Zdobywcy. Jak w większości książek opisujących te czasy on Norman ona dzielna Saksonka, on chce ona też by chciała ale coś tam nie pasuje, oczywiście w tle mamy jakiegoś podłego brutala. Książkę czyta się całkiem przyjemnie. Jest trochę średniowiecznego brudu, ale bez przesady, w końcu Średniowiecze w tego typu powieściach niczym się od naszych czasów nie różni prócz tego, że damy chodzą w pięknych sukniach, dzielni rycerze walczą na miecze, kąpią się w drewnianych baliach a nie wannach itd. Ale w porównaniu z innymi książkami z realiami nie jest jeszcze tak źle.
Parę słów o głównych bohaterach. Bardziej podoba mi się on. Oczywiście niesamowicie przystojny (czy bohater romansu może być inny?), najlepszy rycerz Wilhelma, swoją drogą nic dziwnego, że udało mu się podbić Anglię, skoro wszyscy jego rycerze byli najlepsi; (wiedzę tę posiadłam, dzięki znacznej liczbie przeczytanych romansów). W trosce o dobro głównej bohaterki i powodowany wyrzutami sumienia, kiedyś nie ustrzegł jej siostry przed gwałtem, decyduje się ją poślubić. Panna na drugie imię powinna mieć Umiłowanie Wolności, bo przez cały czas ględzi o tym, jak to by chciał być wolna, niezależna i robić co jej się tylko podoba. Tak sobie myślę, że parę lat w klasztorze musiało jej się rzucić na mózg. Co robi nasz bohaterka, gdy ten wzór cnót wszelakich jej się oświadcza. Otóż nie godzi się na ślub, takie pojęcie jak pragmatyzm jest jej obce, o zdrowym rozsądku to nawet nie wspomnę, gdy była mała zgwałcono jej siostrę, bo wyciągnęła ja na spacer a wokoło prowadzone były działania wojenne, Roalfe oświadcza jej się tylko dlatego, że nie chce by stała się dziwką powieściowego Czarnego Charakteru. Te doświadczenia niczego jej nie nauczyły. Panna ucieka Całe szczęście nasz dzielny rycerz ja odnajduje. Cnota znowu jest bezpieczna. Nie będę streszczać dalej tej historii, żeby kogoś nie pozbawić przyjemności czytania. Dodam tylko jeszcze, że chociaż Roalfe jest taki wspaniały, to się boi zbliżyć do swojej żony, bo ona jest taka drobna. I tu zrodziło się we mnie pytanie, czyżby on nigdy nie był z kobietą normalnych rozmiarów tylko zawsze jakieś olbrzymki? Oczywis.cie bohaterowie nie moga się porozumieć. Tak sobie myślę, że gdyby tak ze sobą od czasu do czasu porozmawiali, powiedzieli co kogo boli. Ja wiem książka może byłaby krótsza, ale...
Ponadto w książce pojawia się drugi wątek miłosny, może nawet odrobinę ciekawszy od głównego. Dziewczyna przebrana w męskie szatki, istotka nie głupia i z interesującymi pomysłami + całkiem przecietny mężczyzna. Chyab ta para podoba mi się bardziej .
Co ciekawe główny bohater nie jest wszechmocny i ma duże problemu z sąsiadem, nota bene bratem byłej narzeczonej. Tak dobrze odgadliście to nasz czarny charakter, ale nie jedyny. Panna, która lubi chodzić w męskich ciuszkach też przed kimś ucieka. A w tle jest jeszcze była narzeczona, porzucona przez Raolfe 'a.
Kończąc te moje wywody, czytało mi sie to bardzo przyjemnie i leko jak wszystkie ksiazki tej autrki
Druga z książek Kat Martin to „Serce i honor” ponownie mamy do czynienia z Anglią tyle że tym razem jest to wiek XIX. Głowna bohaterka, Krista to kobieta niezależna, ma własną firmę, wydaje gazetę, w której porusza ważne tematy społeczne. Jakby młoda 21letnia dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny nie miała nic innego do zrobienie. Na jej drodze staje Wiking, taki prawdziwy, najprawdziwszy. Pytacie skąd on się wziął. Otóż gdzieś tam jest wyspa, której mieszkańcy nie utrzymują kontaktu ze światem zewnętrznym i żyją sobie jak żyli ich przodkowie jeszcze trzysta i czterysta lat temu. Ale nasz Wiking jest ciekawy świata, buduje łódź, wypływa w morze, łódź rozbija się u brzegów Anglii, on ciężko ranny zostaje uratowany przez jakichś ludzi, którzy sprzedają go do cyrku. Wraz z cyrkiem Leif, bo tak mu było na imię, zwiedził kawał tej pięknej wyspy. Niestety nic nie widział bo nie opuszczał klatki, w której był przetrzymywany ku uciesze gawiedzi. Za towarzysz miał jedynie małpkę. Dobry los sprawił, że Krista spotkała Leifa nie wdając się w szczegóły powiem tylko tyle, ze trafił on do jej domu. I teraz tak za co jestem wdzięczna tej książce. Otóż za nadzieję, Dzięki temu wiem, ze bariery kulturowe, religijne, językowe to mały pikuś. Jak będę chciała to:
1. W kilka miesięcy nauczę się każdego języka.
2. W kilka dni tak nauczę się grać w karty, że dzięki temu uda mi się zgromadzić całkiem spory majątek.
3. Po przeczytaniu podręcznika od/do etykiety i dwu lekcjach będę wiedziała jak się zachować w każdej sytuacji.
4. Jeżeli będzie mi zależało to bez trudu przyswoję sobie kulturę danego kraju w bardzo krótkim czasie. STAĆ MNIE NA TO.
Warto przeczytać obie te ksiażki. Mi czytnie ich sprawiło sporo zabawy.
Przepraszam za wszelkie błędy od interpunkcyjnych zaczynając na składniowych kończąc.
Jest to moja pierwsza recenzja, popełniona z nudów. Byłabym wdzieczna gdyby nikt się nade mną nie znęcał, bo się zmaknę w sobie i nic więcej nie napiszę.