Teraz jest 24 listopada 2024, o 06:03

Romans historyczny

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 22 października 2011, o 22:26

w tym przypadku zdecydowanie :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 22 października 2011, o 23:49

Czuję się cudnie czysta, nieskażona smallowatością, palmerowością, a jak się dłużej zastanowić to nawet baloghowością czy inną carlylowością czy putneyowością :look_down:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 22 października 2011, o 23:50

Za to quinnowatością do szpiku kości ;)
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 22 października 2011, o 23:52

Zdecydowanie :mrgreen: Chociaż ostatnia jej ksiązka jaką przeczytałam to było o księciu Wyndham pierwsza część ;)
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 22 października 2011, o 23:53

Ale wiesz, czym skorupka za młodu...
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 22 października 2011, o 23:53

Tak, zdecydowanie ;) Quinn w połączeniu z Quick i Garwood pozwoliły na zdefiniowanie jadziowości :rotfl:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 23 października 2011, o 00:01

A ja tak sobie dzisiaj przypomniałam o dwóch książkach, które czytałam kieeedyś dawno - w sensie, że muszę je sobie przypomnieć.
Wiem, że bardzo mi się spodobały, i pamiętam jak bardzo żałowałam, że nie ma więcej książek (w każdym razie po polsku) tych autorek.
Otóż bo ponieważ ;) każda autorka ma tylko po jednej książce wydanej w Polsce.
A są to: Heath Lorraine Ta jedna łza
oraz Hayworth Lynne Jesienny płomień

Czytała któraś te książki? Nie mogę sobie przypomnieć powodów mojej aprobaty dla nich :P ale wiem, że nie przeszłam koło nich obojętnie i co dziwne - zapamiętałam, chociaż nie są to żadne moje ulubione Laurensy, Garwoodki czy Doddki. :)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 23 października 2011, o 12:53

Jadziu, toć ostatnio podjęłaś próby obłaskawiania Putney :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 23 października 2011, o 13:16

To jedna tylko była książka, bo mi wpadła w łapki ;) jak znowu coś znajdę to się pewnie znowu wezmę, ale żeby szukać specjalnie to nie zamierzam :P
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 23 października 2011, o 17:49

tajemna napisał(a):A ja tak sobie dzisiaj przypomniałam o dwóch książkach, które czytałam kieeedyś dawno - w sensie, że muszę je sobie przypomnieć.
Wiem, że bardzo mi się spodobały, i pamiętam jak bardzo żałowałam, że nie ma więcej książek (w każdym razie po polsku) tych autorek.
Otóż bo ponieważ ;) każda autorka ma tylko po jednej książce wydanej w Polsce.
A są to: Heath Lorraine Ta jedna łza
oraz Hayworth Lynne Jesienny płomień

Czytała któraś te książki? Nie mogę sobie przypomnieć powodów mojej aprobaty dla nich :P ale wiem, że nie przeszłam koło nich obojętnie i co dziwne - zapamiętałam, chociaż nie są to żadne moje ulubione Laurensy, Garwoodki czy Doddki. :)


czytałam Ta jedna łza,świetna książka,z odpowiednim nagromadzeniem emocji
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 23 października 2011, o 19:15

i ja to czytałam, chyba nawet polecankowo, raczej na pewno polecankowo ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 23 października 2011, o 19:28

Też to czytałam, ale ledwie pamiętam.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2011, o 19:31

Ja też czytałam, i wiele innych tej autorki ;)

Ale Hayworth nie znam.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 23 października 2011, o 19:35

wiemy, Agrest że czytałaś :) i niektórzy z nas przez ciebie tez czytali :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 23 października 2011, o 19:36

To, co czytałam dzięki Agrest, jakoś lepiej pamiętam.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 23 października 2011, o 19:38

Bo to lepsze było... Ale zadając aralk nie miałam za bardzo wyboru, bo u nas tylko ta jedna niestety wyszła, jak już tajemna zdążyła zauważyć :(
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 23 października 2011, o 19:47

Agrest napisał(a):Bo to lepsze było... Ale zadając aralk nie miałam za bardzo wyboru, bo u nas tylko ta jedna niestety wyszła, jak już tajemna zdążyła zauważyć :(


A szkoda, bo bardzo chciałabym przeczytać inne jej książki :smutny:
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 23 października 2011, o 21:58

po naszemu faktycznie ni ma :(

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 11 listopada 2011, o 02:13

Nie czytałam nigdy romansów historycznych, bo kojarzyły mi się z okrucieństwem, nędzą i nieszczęściem. Za każdym razem, gdy mi w ręce jakiś wpadał, rzucały mi się w nich w oczy jakieś straszne sceny. Mówię np. o Miłosnej edukacji B. Small, w której przeczytałam tylko początek, a wystarczyło, zeby mnie odstraszyć od historyków na dwa lata. Gdzieś indziej było coś o arystokracie, który na widok brudnej zaniedbanej dziewczyny pomyślał w te słowa: „chyba ją zaraz przelecę“. I co postanowił, to zrobił. A ona zaszła w ciążę, za co jej ojciec chciał ją zabić.
Same tragedie i dramaty, a jak nie tragedie, to idiotyzmy.

Równiutko rok temu zrobiłam wyjątek dla jednego historycznego harlequina. To była Dama w tarapatach - Margaret McPhee. Było świetne. Mocno przygodowe. Prawdziwa rozrywka przy czytaniu. Podobało mi się całe.

Niedawno wpadł mi w ręce następny historyk. Tym razem Julii Quinn. Baaardzo lekki. Czyta się łatwo i przyjemnie. Jestem zaskoczona, nie wiedziałam, że takie słodkie historyki też są.
I w związku z nim mam pytanie. Dlaczego młode dziewczyny musiały mieć pozwolenie na tańczenie walca? Dlaczego akurat walca? Co z tym walcem jest nie tak?

Proszę, napiszcie mi, o co w tym chodzi, żebym nie umarła w niewiedzy.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 11 listopada 2011, o 02:45

chodzi pewnie o bliskość ciał :-)
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 11 listopada 2011, o 03:01

A może w jakimś innym historyku było to konkretnie wyjaśnione?
Bo takich tańców, z bliskością ciał, to jest więcej, dlaczego akurat ten walc?
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 11 listopada 2011, o 03:39

w dużym skrócie:
XVIII-wieczne tańce towarzyskie wśród szlachetniej urodzonych to wpływ renesansowo-barokowego tańca dworskiego - chociaż u nas to raczej "magnacki" typ, jako że Polska szlachecka nie orbitowała wokół królewskiego dworu, w odróżnieniu od innych krajów Europy. Wracając do tematu - tu mamy przede wszystkim francuską szkołę (polecam swoją drogą film "Król tańczy" ;)
Jedna zabawna sprawa: tańce dworskie od XVw. opierają się na ludowych tańcach zwyczajowych, żey nie powiedzieć: rytualnych (nasze ludowe) - tańczenie w skomplikowanym, grupowym układzie, panie po jednej, panowie po drugiej, itd. - patrz: nasz polonez ma wszak takie korzenie. przykładem dobrym jest także menuet, co z ludu, to na dwory :D ten sam kierunek mamy pod koniec XVIIIw., tutaj, może w wyniku wzmacniającej się kultury mieszczańskiej i stawianie na bardziej indywidualne relacje, a nie scentralizowany system hierarchiczny - co było uznane za wulgarne "tulenie się do siebie" prostaków, wędruje na salony (bo jest ciekawsze i... :)
dlaczego walc - co ciekawe: walc, czyli taniec w sam raz dla dwojga bliskich sobie ludzi, pozwalający na intymniejszy kontakt, tak jak i romantyzm w tej naszej "romantycznej" wersji, ma niemieckie korzenie :heh: Francja co prawda nadal się liczy, ale jednak niemieckie wpływy kulturalne w Europie są olbrzymie, tak jak i niemieckojęzyczne mieszczaństwo. a że Brytania rządzi, to i opór mocny (nie wspominając o rywalizacji Wiedeń - Paryż ... ;)
Ot, od cholery różnych czynników, a taniec, jak i muzyka, fajnym jest narzędziem do ilustrowania przemian społeczno-gospodarzczych (to przechodzenie z pozycji otwartej do zamkniętej...) :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 11 listopada 2011, o 03:50

z ust mi to wyjęłaś, frin :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 11 listopada 2011, o 04:25

A to pozwolenie to rozumiem, że należało od mamusi uzyskać i że obowiązywało w stosunku do każdego partnera? To znaczy, nie trzeba się było za każdym razem mamusi pytać?
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 10852
Dołączył(a): 18 października 2011, o 17:09
Ulubiona autorka/autor: Dżuli Stefa Dżulja MeryDżoł Gejlen Maja Kristin...

Post przez tajemna » 11 listopada 2011, o 08:55

Pozwolenie zwykle trzeba było otrzymać od jednej z protektorek Almack's (klub z salą balową, w którym urządzano bale mające na celu spęd panienek szukających męża - takie targowisko matrymonialne). Były to panie-matrony, filary szlacheckiej społeczności.
Czy to fakt czy tylko wymysł na potrzeby książki szczerze mówiąc nie wiem, bo z romansów historycznych ta moja wiedza. Nie sprawdzałam tego w wiarygodnych źródłach bo ich mało, na dodatek po angielsku. Ale ten motyw pojawia się w wielu romansach wielu różnych autorek, więc może coś w tym jest? Pewnie znajdą się tu kobietki, które wiedzą na pewno. ;)
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie"
Sol


"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji."
Wilczyca Karolina Kaim

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość