<span style="font-weight: bold">SABRINA JEFFRIES</span>
amerykańska pisarka [obecnie mieszka w Pn.Karolinie, chociaz trochę świata zwiedziła jako córka misjonarzy], która jako S.J. swoją pierwszą książkę wydała w 1998r.
W temacie "cykle, serie" jest juz zestawienie jej serii
Jak dotąd popełniła 4 cykle oraz parę opowiadań w antologiach...
Pisze dobrze, przynajmniej w trzech pierwszych seriach bardzo umiejetnie dawkuje przygodowość romansową z dużą dozą emocji, może trochę melodramatycznie niekiedy, ale bez nużącego sentymentalizmu raczej... jeżeli Sabriny pisarstwo mozna opisać jako podobne do Quick lub Quinn [a nawet chwilami Balogh] to najdalej jest jej do pisarek takich jak Kat Martin z jednej i Judith McNaught z drugiej, ponieważ a) bohaterowie mają duzo autodystansu, b) humor całkiem inteligentny, chociaz nieco cierpki oraz c) faceci, chociaz w teorii samce alfa i potrafią byc totalnymi głąbami, ale w sumie to w porządku ludzie są bez skłonnosci do psychopatycznego torturowania bohaterek... i przede wszsytkim d) bohaterki...
Dobrze budowana akcja, ewentualne dziury nie psują całosci, warsztat tez ok [bardzo sprawnie budowane postacie... z niewielką przewagą na korzyść żeńskiej ekipy... to opowieści o kobietach, które wiedzą, czego chca od życia, i niekoniecznie jest to "po prostu mąż"...] i zadziwiająca umiejetnosć stosowania stereotypów i schematów romansowych z całkiem udanym efektem ogólnym...co do wierności historycznej - całkiem ok.
U nas wydawanie rozpoczęto od trylogii "The Royal Brotherhood", chronologicznie trzeciej
[lata2004-2005]. Z mojej perspektywy kwintesencją Jeffries w Jeffries jest piecioczęściowa seria Swanlea i dlatego cieszę, się, że zamierzają ją wydać.
Ale do rzeczy konkretnych:
Trylogia Lordowska czyli Lord Trilogy
[tez planowane wydanie - bardzo sympatyczna]
składa się z trzech części, a każda opowiada o jednym z grupki przyjaciół, czyli
- Gideona Horna, pirackiego kapitana wpadającego na genialny plan przejęcia statku z kobietami płynącymi do Nowej Południowej Walii... szczwany plan to był... zabawnie i wzruszająco;
- Jordana Willisa, hrabiego Blackmore [brata wybranki kapitana], uwodziciela o "kamiennym sercu"... do czasu oczywiście... w książce o nim występuje skromna, słodka i niewinna córka rektora czyli Emily Fairchild oraz uwodzicielska córka szkockiego hrabiego Lady Emma... zbieżność imion nieprzypadkowa... maskarady, intrygi itd itp czyli całkiem całkiem fajna zabawa;
- Iana Lennarda, który uzyje swych szpiegowskich zdolności, aby wytropić plotkarza-kolumnistę wyciągającego na swiatło dzienne [na łamach gazet, drań jeden] informacje na temat planującego stosowny ozenek wicehrabiego...
Dobre tempo, szybka całkiem akcja, niezłe dialogi, duzo maskarad i poscigów [u Sabriny praktycznie w każdej książce, ktos kogos goni lub udaje] sympatyczni bohaterowie. Lekko i przyjemnie, chociaz i napięcia i wzruszenia tez dawka odpowiednia.
Cykl Swanlea [200-2004]:
Pierwsze trzy to opowieści o siostrach Swanlea [i stąd nazwa cyklu...], Lady Rosalind, Lady Helena i Lady Juliet, starych z musu pannach opiekujących się chorującym ojcem, hrabim Swanlea, ledwo wiążących koniec z końcem...
I tu pojawiają się prawdopodobny spadkobierca hrabiego Griffith Knighton oraz jego przyjaciel Daniel Brennan, którzy nie do końca są tymi, za których się podają... i to dopiero początek...maskarada, porwania, poscigi, zemsta po latach, bliźniacy kłamiący w żywe oczy...a dalej szpiedzy, kieszonkowcy, narzeczone z Ameryki... żywo i barwnie, chociaż ja szczególnie polecam pierwsze 3 części, i to chronologicznie czytane. dwie pozostałe... z większą dowolnoscią...
O cyklu Royal Brotherhood osoby, które przeczytały, wedzą już trochę: fabuła kręci się wokół trzech przyrodnich braci, bękartów Księcia Regenta, którzy spotykają sie juz jako dorośli mężczyźni i zawirają pakt "wzajemnego wsparcia"
całkiem sympatyczne, bardziej kameralne... ciekawe bohaterki, ciekawe problemy [chocby La Belle Dame Sans Merci i jej mroczny sekret w "To Pleasure a Prince" - bardzo fajnie kolejny raz o "pieknej i bestii"], mniej awanturniczo-przygodowego klimatu w mojej opinii... ogólnie oceniam jako trochę słabsze od poprzednich książek, ale wciąż warte zajrzenia jak najbardziej...
o najnowszej serii [nazwa od szkoły, do której bohaterki uczęszczały, taka "Szkoła dla Dziedziczek"
]się jeszcze nie wypowiem obszerniej... nie czytałam ostatniej części...
"School of Heiresses" dobrze ilustrują sytuację "co dalej z romansem historycznym, a regencyjnym w szczególności?" - bo na ile sposobów mozna sprzedać stary schemat... co pociesza: im dalej w serię tym lepiej, pewnie także dlatego, że Sabrina znów mocniej skręciła w stronę romansu przygodowego [a nawet "romansu drogi"
i na razie na tyle
czekam na spostrzezenia po lekturze "Więzów krwi"