Tylko się cieszyć, że nasze forum nie jest miejscem spotkania kilku tysięcy osób
Ostatnio byłam świadkiem dwóch niezbyt przyjemnych sytuacji. Dwie różne osoby przy okazji różnych tytułów.
Pierwsza. Czytelniczka oceniła książkę nisko i napisała, że nie przeczyta to końca, bo historia nie bardzo jej leży i wydaje jej się, że autorka zapożyczyła słowa pewnej piosenki (Cała zwrotka, może mniej - żadnej adnotacji o źródle pochodzenia.).
Na to rozległy się protesty, że osoba pisząca recenzję/komentarz się nie zna, nie powinna się wypowiadać i takie tam. Koniec końców zrobiło się 'brzydko', a jedna osoba została oskarżona o to, że:
"te wszystkie pornosy, które ogląda, wyżarły jej mózg". Przepychanka słowna i oskarżenia z przedszkola. Żenujące i przykre.
Druga. Recenzja do jednej książki, która uznawana jest przez niektórych za ciężką w odbiorze i chwilami męczącą. Pani zachwycona i tak dalej. Na to pada pytanie, że skoro ta historia jej się podobała, to seria, której nie miała ochoty czytać (Bodajże powodem odmowy jest motyw zawarty w tej recenzowanej powieści, ale w wersji bardzo 'light'...), powinna być duża łatwiej przyswajalna. I kto zgadnie jaka była odpowiedź? Mniej więcej coś w stylu, że jako członkini pewnej grupy, pytająca (oraz osoby, które ma w znajomych) nie ma prawa pisać komentarzy u tej konkretnej czytelniczki... Burza na morzu. Znowu o mało do rękoczynów nie doszło
Najwidoczniej nie należy wystawiać złych ocen, jeśli cała reszta była zachwycona. Nie wolno też zadawać pytań czemu ktoś brak zainteresowania argumentuje motywem (Porównania tak naprawdę nie ma, ale ludzie bywają uparci.), który w ogóle jej nie przeszkadza w innej książce.
Swoją drogą, przypomina mi się powiedzenie, które mój tata często powtarza:
"Po co się kłócić, skoro można się pobić"