Nie, no jasne. Scen nie ma, bohaterowie raczej zachowują angielską flegmę
- a jednak, jak ktoś pisał, jest trochę erotyzmu, wzajemnego zauroczenia, poczucia, że tak - to ta miłość już-na-zawsze. W Civil Contract ona kocha tak na smutno, bez nadziei, on najpierw ją toleruje, potem po prostu lubi. Dochodzi na ostatniej stronie do wniosku, że wciąż kocha romantycznie i namiętnie tę swoją pierwszą miłość, ale pokochał-polubił też bohaterkę i nawet przyjemnie mu się z nią żyje. Taka praktyczna strona małżeństwa z rozsądku. Dlatego doceniam książkę jako powieść, ale nie jako romans. Nawet nie jest zabawna, jak inne
Heyer napisała kilka książek o małżeństwach z rozsądku, którzy zaczynają się darzyć uczuciem już po ślubie, ale są zupełnie w innym stylu: The Convenient Marriage, Friday's Child czy April Lady. Nie są to moje ulubione, ale i tak stawiam je na swojej liście wyżej niż CC