Na początku zapowiadało się całkiem przyjemnie: diabelski charakterek Honey i nieprzystępny Eric. Myślałam, że to wokół ich rodzącego uczucia będzie się toczył główny wątek książki. Troszkę się więc zdziwiłam, że autorka 'połączyła' ze sobą Honey i Dasha. Coś mi zgrzytnęło przez chwilę, ale w końcu się przekonałam do tej wizji. Ledwo się przekonałam, a tu kolejne BUM!. Dash ginie w dramatycznych okolicznościach, a Honey zostaje sama, zdruzgotana i nie potrafiąca pogodzić się z tym co się stało. Wtedy już wiedziałam do czego to wszystko zmierza, więc wcale mnie nie zdziwiło, że po raz kolejny pojawia się w jej życiu Eric, który również ma za sobą traumatyczne przeżycia. Później nastąpiły kolejne traumatyczne przeżycia, w roli głównej z dziadkiem pedofilem, 'czyhającym' na córki Erica - i tego już było dla mnie naprawdę za wiele.
Mimo, że książka napisana rewelacyjnie, jak każda SEP, zostało mi po niej dość gorzkie wspomnienie. I nie osładza go nawet cudny epilog.