Ależ to jest kupa
próbowałam przebrnąć przez
urzeczoną i nie mogłam. Początek nudny wiadomo - bez fajerwerków - balowe sezony w Londynie to jak dla mnie najnudniejsze tło dla romansów. Później akcja na statku jedyne co mnie się podobało z tej książki to postać jej kuzyna Thomasa jeśli ktoś wie że jest o nim jakaś dalsze część niech napisze. Ona i bej, który jak zwykle jest bardziej kochany i milusi niż sam pluszak jak zwykle nie spełnia się w roli orientalnego szejka - standard. Ona wskakuje mu po 2 stronach od poznania do łóżka Po jego przyrzeczeniach co to on dla niej nie zrobi i jak to się wielce zakochał wyrzuciłam książkę kopniakiem. Bzdurna, małostkowa nudna , flakowata, jedyne czego jest warta to podtarcia się nią.
Ja nie wiem że te autorki tak boją się przedstawić orientalnego szejka jako egotycznego faceta z typową dla tej krainy urodą, nie blondyn o złotorudych włoskach na klacie, cudzoziemskim pochodzeniem, innymi tradycjami i przekonaniami, który się nie wyrzeka całej swojej religii i tego kim jest dla jej
zmysłowych ust i pięknych oczu Już rycerze średniowieczni są bardziej męscy niż ci wszyscy Arabowie razem wzięci eh do czego to doszło