Czysta jak łza - Charlaine Harris
Tytuł oryginalny: Shakespeare's Landlord
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Śmietana Rafał
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Rok pierwszego wydania: 1996
Rok pierwszego wydania polskiego: 2011
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Cykle: Lily Bard (tom: 1)
Na wstępie przyznam, że to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Jak lubię wampiry i wszelakie inne stworzenia z książek paranormalnych tak do serii o Sookie Stackhouse nigdy mnie nie ciągnęło, czy to książki czy serialu. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem.
Charlaine Harris to uznane nazwisko, więc nie mogłam jej tak po prostu skreślić. I tu pojawia się Lily Bard na naszym rynku w maju tego roku, której przygody w pięciu tomach zagranicą można było poznać przed powstaniem tych o Sookie. Żadnych wampirów, parazmysłów itp. Sprzątaczka, karateka - brzmi intrygująco prawda?
Lily ma trzydzieści jeden lat. Od czterech lat mieszka i pracuje w sennym miasteczku Shakespeare. Prowadzi jednoosobową firmę sprzątającą, wieczory spędza na siłowni ćwicząc karate. Ponieważ sprząta mieszkania i firmy okolicznych mieszkańców, poznaje ich sekrety, zwyczaje, ale zachowuje je dla siebie. Dba o to, by nie rzucać się w oczy, nie utrzymuje z nikim kontaktów, nie zaprzyjaźnia się. Jej wszystkie dni są takie same. Aż pewnej nocy rutyna zostaje przerwana za sprawą morderstwa Pardona Albee, nielubianego właściciela kamienicy o szumnej nazwie Apartamentów Ogrodowych oraz domku, w którym mieszka Lily. Dziewczyna widziała, jak morderca porzuca zwłoki i znika w jednym z budynków osiedla. Nie chce, by ktoś się nią zainteresował, tym bardziej policja, która nie omieszka sprawdzić jej przeszłości, o której chce zapomnieć, Lily nie ujawnia tego co widziała, lecz sama rozwiązać zagadkę.
W książce narracja jest pierwszoosobowa, okolicę i mieszkańców poznajemy oczami Lily. Na początku książka może nudzić, ponieważ autorka używa bardzo dużo opisów, bardzo dokładnych opisów; możemy choćby narysować dokładną mapę miejsca znalezienia zwłok. Przedstawienie postaci powieści, ich wzajemnych relacji, powiązań trochę namieszały mi w głowie, w końcu nie wiedziałam kto jest kim i z kim. Naprawdę miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Nawet romans bohaterki z właścicielem siłowni i jej mistrzem karate nie zaciekawił mnie. Ciekawie zaczęło się dziać, gdy komendant policji i prowadzący śledztwo w sprawie morderstwa Pardona zainteresował się Lily. Ich spotkania, wymiana zdań, spojrzeń - iskrzyło. Czytanie stało się przyjemnością, nie mogłam oderwać się. A przecież do niczego między nimi nie dochodziło, to były oficjalne spotkania!
Zakończenie satysfakcjonujące. Dlaczego? Bałam się, że Lily będzie bohaterką superkobietą, która łapie złoczyńców i rozwiązuje łamigłówki, a policjanci wyjdą na idiotów, którym winny zostanie podany na tacy. Nic takiego nie ma miejsca.
Niektórzy porównują Lily do Lisbeth Salander. Pojęcia nie mam dlaczego. Owszem, obie są po tragicznych przejściach, izolują się od społeczeństwa, ale w przeciwieństwie do Lisbeth Lily żyje wśród ludzi, nie unika ich, nie odmawia pomocy. Chroni tylko swoją prywatność.
Niektóre recenzje wspominają jakoby Lily stała się główną podejrzaną, policji i mieszkańców. Nieprawda. Inne wspominają o jej konflikcie z miejscowym kościołem. Lily miała problem, ale ze dozorcą tego kościoła, który wg mnie nie został rozwiązany do końca jakbym chciała.
Wiem, narzekałam na tę książkę, mówiłam, że będzie pierwszą i ostatnią z tego cyklu, ale zmieniłam zdanie. Bardzo ciekawi mnie jak ułoży się życie uczuciowe Lily. Nie mam nic do "pana karate", ale wolałabym, by zwróciła uwagę na pana władzę, mogłaby wsłuchać się w głos swojego ciała, jak ono reaguje na jego bliskość.
Okładka zwraca uwagę, jest ciekawa, pasuje do treści. Nie bardzo wiem skąd polski tytuł, nie ma nic wspólnego z oryginalnym (Shakespeare's Landlord). Może z zawodem bohaterki?
Czy polecam? Tak. Proszę nie zrażać się początkiem, później idzie jak z płatka.
Ocena: 3+/4 na 6.
Płomienie: 2/2+