Teraz jest 21 listopada 2024, o 18:53

Publicystyka

O rynku wydawniczym i księgarskim, świecie redaktorów i tłumaczy oraz procesach towarzyszących literaturze
Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 marca 2008, o 02:52

chyba tak Obrazek ale żeby tak masowo Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 599
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez limonka » 15 marca 2008, o 02:59

To się nazywa odreagowywanie negatywnych emocji. Szkoda tylko, że nie działa w drugą stronę, bo mogłyby chociaż te bohaterki podłożyć nogę facetowi, jak wkracza do salonu albo co. Obrazek Ale nie, one zawsze na końcu stwierdzają, jaki ten mąż cudny i doświadczony życiowo, i och! ach!, jakże wiele wycierpiał, bo matka zdradzała ojca, ojciec był nieludzkim perfekcjonistą, a ciotka miała manię religijną. Aż mi się przypomina fragment z Connie Brockway, w którym bohater mówi do bohaterki zafascynowanej pewnym mrocznym arystokratą, że no cóż, miał człowiek w życiu trochę nieprzyjemności: matka była latawicą, narzeczona go zdradzała, a w rodowym zamku przeciągi, ale to jeszcze nie powód, żeby się nad sobą użalać.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 marca 2008, o 03:13

brockway jednak górą Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 184
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Ava » 15 marca 2008, o 17:53

Przepraszam bardzo, ale się nie zgadzam - jestem wierną fanką McNaught i nie dam jej obrażać Obrazek

Nie przypominam sobie, żeby w Whitney..., Mój własny anioł stróż, Raj czy w paru innych głównym bohaterom trzeba było urządzać jakieś terapie.

Poza tym chyba każda pisarka napisała choć jedną książkę, w którym bohater miał jakieś niemiłe przeżycia z dzieciństwa czy małżeństwa Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 22 marca 2008, o 15:54

hmm nie o ksiązkach to ale i tak ciekawe:

<a href="http://www.polityka.pl/polityka/index.jsp?place=Lead33&news_cat_id=935&news_id=249155&layout=18&forum_id=14338&fpage=Threads&page=text" target="_blank">http://www.polityka.pl/polityka/index.jsp?place=Lead33&news_cat_id=935&news_id=249155&layout=18&forum_id=14338&fpage=Threads&page=text</a>

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 25 marca 2008, o 15:33

Wiesz, ja chyba to sobie wydrukuję...



Roberts też zawsze w in death pisze, że człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny...

Avatar użytkownika
 
Posty: 599
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez limonka » 25 marca 2008, o 22:11

No tak, ten niemiłe przeżycia to częsty motyw, ale u McNaught to gwóźdź programu.

Jej bohaterowie cierpią na przerost podejrzliwości, ale, oczywiście, mają świetne alibi bo:

- żona ich zdradzała, a ciotka upokarzała przed Hindusami

- rodzice się puszczali, a nauczyciel bił pasem

- rodzice zginęli, a dziadek się wyrzekł

Dlatego też mogą bezkarnie podejrzewać swoje żony/narzeczone o: morderstwo/zdradę/oszustwo/małżeństwo dla pieniędzy/podrzucanie cudzych dzieci/inne-Bóg-wie-jakie-zbrodnie.

W "Whitney" bohater popada w, jak dla mnie, w paranoję podejrzliwości i zachowuje się tak antypatycznie, że bohaterka powinna spuścić go ze schodów, zwłaszcza po tym numerze z ciążą. I fakt, nie przypominam sobie, żeby usprawiedliwiały go jakieś wydarzenia z przeszłości, ale i tak motyw wydaje mi się przeszarżowany.

Nie żebym nie lubiła czytać McNaught - lubię, bo wywołuje taką fajną irytację i nigdy się człowiek nie nudzi. Obrazek



EDIT: I scenki ze słuzbą, ma całkiem niezłe (mój faworyt to kamerdyner, który kochał powieści kryminalne, i zawsze próbował znaleźć wyjście z sytuacji w stylu "porwijmy go i sprzedajmy na galery" Obrazek)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 25 marca 2008, o 22:16

Obrazek Obrazek Obrazek i to samo u Palmerki tylko sto razy krócej a mimo to wszyscy czytają Obrazek

kiedyś podesłała mi to Frin:



http://www.mrsgiggles.com/books/mcnaught_whitney.html

Obrazek

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 25 marca 2008, o 22:37

O kurczę, chyba bym przeczytała tę ksiązkę tylko dla tego kamerdynera...

Ja MacNaugh przeczytałam tylko jedną-Każdy jej oddech i to przez pomyłkę, bo okładka była podobna do Erickson Lynn...

Planowałam przeczytać coś jeszcze Mac. ale jakoś nie wyszło...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 25 marca 2008, o 22:59

Każdy oddech twój Obrazek

nie za wielki to dzieło ale i tak lepsze od Whitney jak sądzę Obrazek

fajne jest Coś wspaniałego- na faceta przynajmniej ktoś czyha Obrazek

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 25 marca 2008, o 23:22

Wpiszę to na listę ksiązek do przeczytania.

Trochę jest już długa...

Avatar użytkownika
 
Posty: 599
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez limonka » 26 marca 2008, o 21:09

Kamerdyner-czytelnik kryminałów pojawia się w "Jak w raju". Niestety, tylko na początku, bo w późniejszych partiach znika. A szkoda, bo właśnie w tej części fabuły dochodzi do dramatycznych wydarzeń, łącznie z porywaniem na okręt młodych arystokratów. I tu mogłoby być ładne oko do czytelnika w stylu Amandy Quick, ale McNaught woli chyba inne klimaty. A szkoda.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 26 marca 2008, o 21:15

niestety pozwala tym cholernym mizoginom dręczyć niewinne kobiety (bo dziadzio mnie nie lubił Obrazek)

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 27 marca 2008, o 20:21

U Quick właśnie lubię takie osoby, które wtrącają humorystyczne akcenty: nie pamiętam już gdzie była gospodyni, która wspomninała swoich poprzednich lokatorów: mordercę (ale zawsze płacił w terminie), kochankę pewnej damy, pana, który przyjmował w damskim stroju innych panów...



Swietne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 marca 2008, o 21:07

własnie takie smaczki są ok Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 27 marca 2008, o 22:57

ojej- mnie tez się to przypomina, niedawno czytałam, ale gdzie to było ....???

na pewno u Quick? bo nic jej ostatnio nie czytałam chyba ...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 28 marca 2008, o 01:26

Coś mi się też przypomina, chyba właśnie u Quick. Ale tytułu nie pomnę. Chociaż ona rzeczywiście ma czasami takich interesujących służących Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 9 kwietnia 2008, o 19:42

z cyklu "Strong women" Obrazek

nigdy się życiorysem Orzeszkowej nie przejmowałam, aż tu nagle przeczytałam i szczęka mi opadła Obrazek do pasa, zacytuję fragment:

<span style="font-style: italic">6 VII 1841 - 18 V 1910



Niemal całe jej życie upłynęło na Grodzieńszczyźnie. Tu urodziła się (we dworze w Miłkowszczyźnie ok. 40 km od Grodna) i tu wychowywała do 10 roku życia, tu był grób jej ojca Benedykta Pawłowskiego (zmarł, gdy miała 3 lata), stąd wyjeżdżała do Warszawy na pensję sióstr sakramentek, w te strony wróciła po 5 latach nauki; w Grodnie brała w 1858 r. ślub z Piotrem Orzeszką, a do Miłkowszczyzny przyjechała po kilku latach pobytu we dworze męża w Ludwinowie na Polesiu; do Grodna wprowadziła się po utracie w 1870 r. Miłkowszczyzny i na grodzieńskim cmentarzu znalazła miejsce pośmiertnego spoczynku.



Oczywiście: nieraz wyruszała z Grodna do któregoś z dworów lub pobliskiego uzdrowiska Druskieniki, czasem do Wilna, kilka razy do Warszawy, parokrotnie na kurację aż do Marienbadu czy np. Wiesbaden. Często też narzekała na grodzieński prowincjonalizm i małomiasteczkowe odludzie. Z tym wszystkim wiedziała, że tylko ta ziemia jest jej prawdziwą ojczyzną, że ma wobec niej obowiązki moralne i że z niej bije ważne źródło jej pisarstwa.







Życie jej osobiste nie należało do biografii szczęśliwych. Dzieciństwa nie miała sielskiego, bo matka - kobieta urodziwa i patriotka egzaltowana, ale formalistka w sprawach etykiety - nie umiała okazać uczuć córce, a potem koso patrzyła na jej literackie aspiracje. Małżeństwo z Orzeszką okazało się transakcją majątkową (Eliza należała do "najlepszych partii" w okolicy), a nie "związkiem serc", toteż rychło rozczarowała się do człowieka, który dystansował się od jej prac oświatowych wśród ludu i unikał spisków patriotycznych, on zaś z sarkazmem odniósł się do jej aktywności w powstaniu styczniowym. Choć zapłacił za jej konspiracje zsyłką - odeszła od niego i zakochawszy się w lekarzu Święcickim wystąpiła o unieważnienie małżeństwa. Gdy to uzyskała kosztem kilku tysięcy rubli, ukochany nie zdecydował się na ślub. Na dramatr ozstania nałożyła się utrata zadłużonej Miłkowszczyzny i dozgonny wyrzut sumienia, bo majątek przeszedł w rosyjskie ręce. Potem nowy dramat: uczucie do grodzieńskiego adwokata Stanisława Nahorskiego, żonatego z ciężko chorą kobietą, co ściągało na Orzeszkową bojkot towarzyski, trwający aż do pożaru Grodna w 1885 r., kiedy to - sama dotknięta stratą mieszkania - stała się organizatorką i dysponentką pomocy dla tysięcy pogorzelców. Za Nahorskiego mogła wyjść dopiero w r. 1894 po śmierci jego żony.



Fenomenu Orzeszkowej trudno nie podziwiać, jeśli się zważy, że pracując na partykularzu - z dala od ośrodków fermentu intelektualnego - i jako kobieta nie mając szans na studia wyższe, odegrała rolę pionierki pozytywizmu polskiego. Z pensji wyniosła znajomość francuskiego i niemieckiego oraz nieco wiedzy na poziomie gimnazjalnym. Całą ogromną resztę zawdzięczała samokształceniu i bibliotece po ojcu z dziełami pisarzy oświecenia. Dzięki temu księgozbiorowi jej talent literacki żywił się zasobami tradycji, które po klęsce powstania zyskały nową aktualność. Toteż nim jeszcze warszawscy entuzjaści Comte`a, Milla, Spencera i Darwina sformułowali swe hasła, ona - grodzieńska samotnica - w warszawskich czasopismach lansowała tendencyjność jako zasadę twórczości literackiej, a potem stosunkowo wcześnie (w pracy O powieściach T. T. Jeża, 1878) dopomniała się o realizm. Ona inicjowała debatę o emancypacji kobiet (studium Kilka słów o kobietach 1870, powieść Marta 1876) i ona wcześniej niż inni wypowiadała wojnę antysemityzmowi. Nawiązała kontakty z Żydami, na które przed nią zdobywali się tylko nieliczni (np. Kraszewski, by napisać powieść Żyd), i odbyła studia na temat historii, kultury i religii Żydów, owocujące szeregiem utworów (nowele Daj kwiatek, Silny Samson 1877 i Gedali 1884, powieść Meir Ezofowicz 1878, rozprawa O Żydach i kwestii żydowskiej 1882, powieść historyczna Mirtala 1886).</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 10 kwietnia 2008, o 02:50

klasyka ówczesnych czasów Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 10 kwietnia 2008, o 12:00

ale miała bujne życie, nie? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 10 kwietnia 2008, o 13:23

Orzeszkowa fajną baką była. Tylko w kiepskich dla kobiet czasach się urodziła. Choć może to i lepiej dla czytelników.

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 10 kwietnia 2008, o 15:28

Pamietam jak w liceum mówiliśmy, o Orzeszkowej jakie miała kłopoty gdy nie zdecydowała się jechać na zsyłkę z mężem, bo wtedy to był "obowiazek kobiety"...

Ale nie wspomilalismy, ze to ona konspirowała...

Za to pani od polskiego zwróciła uwagę, ze mniej więcej w tym czasie kobiety w polsce-szlachcianki się 'emancypowały"-panowie w powstaniu, więzieniu albo na zsyłce a kto się zajmował majątkiem?

Właśnie kobiety...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 kwietnia 2008, o 23:07

i tak zostało Obrazek



a przy okazji: panowie piszący oficjalnie dla Harlequina:

http://www.eharlequin.com/author.html?authorid=34

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 14 kwietnia 2008, o 23:15

coś porządnego o Nascarze bym poczytała Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 15 kwietnia 2008, o 04:45


Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wiadomości i publicystyka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości