i po co ona to tłumaczy- tak jak jest - jest dobrzeScholastyka napisał(a):ja wiem, czy ambitny?
przyjaciółka zaprosiła ją na Boże Narodzenie do rodowej [tak od 200 lat] siedziby, brama [jak się okazało - nie ta] była zamknięta, więc wylazła z samochodu i hulaj! na piechotę przez las, w którym paskudne chlorozy liście wykańczają. Tam ją opieprzył boski facet, wygladajacy na gajowego, że sadzonki depce, ona sie poczuła malutka jak ziarnko maku, a on odszedł dumny i blady. Ona w końcu do domu trafiła, a tam - no, nie uwierzycie! - okazało sie, ze ten niby gajowy to brat psiapsiuły i pan na włościach. No i przy okazji świetowania zapożądowywuja się w sobie, ale ona nie chce się wiązać, wystarczy jej jeden tyran [ojciec], a wiadomo, ze każdy facet to tyran. On jest po przejściach takich, ze go dziwi, że mu libido ożywa... Psiapsiuła wyjeżdża wcześniej, prosi brata o opiekę nad bohaterką, on się godzi niechętnie, ale do Truro na zwiedzanie ją zawozi i kanapkami z krabem karmi... A dalej to mi się pisać nie chce, bo tam jest i duch rodowy, co się bohaterce przyśnił, a z bliska okazało się, ze ma on-ci twarz tatusia, który na nia patrzy gniewnie...
Nooo... chwatit? Jak nie to
SPOJLER!
: stary ukochany pies bohatera odejdzie bez cierpień do psiego raju, ona go będzie [tj bohatera] pocieszać, wdzięczny bohater uknuje intrygę, zeby mogła spełnic marzenie swego życia i śpiewać arie [wstrętny ojciec zmusił utalentowaną dziewczyne, by zajęła sie badaniami klinicznymi]. potem będzie pocałunek nad grobem psa, na którym jeden z wiernych służących rzeźbiony własnoręcznie krzyz ustawił z napisem "Benson" [imie psa, of kors], a zaraz potem cała rodzina grucha nad pierwowrodnym synem, nawet wredny dziadek...
Agrest - my huckleberry friend?
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość