Teraz jest 1 października 2024, o 17:39

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 22 lutego 2011, o 22:27

wszak mówimy o "jej pragnieniach" ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 3074
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: J.Ward, L.Howard, K.Ashley, Krentz/Quick, S.Brown

Post przez aleqsia » 30 marca 2011, o 00:19

Cyt. z Miłosnej edukacji Small
"Gdybyś ty była Ewą, a ja Adamem, do tej pory zapewne żylibyśmy w raju"

wulg., bohaterka do szeryfa:
"...Dowiedz się kto to zrobił i wrzuć ich dupy do więzienia, gdzie, mam nadzieję, zostaną rozszerzone wiele razy"

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 30 marca 2011, o 10:57

aleqsia napisał(a):wulg., bohaterka do szeryfa:
"...Dowiedz się kto to zrobił i wrzuć ich dupy do więzienia, gdzie, mam nadzieję, zostaną rozszerzone wiele razy"

To również Small?

Avatar użytkownika
 
Posty: 3074
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: J.Ward, L.Howard, K.Ashley, Krentz/Quick, S.Brown

Post przez aleqsia » 30 marca 2011, o 19:01

Magadha napisał(a):
aleqsia napisał(a):wulg., bohaterka do szeryfa:
"...Dowiedz się kto to zrobił i wrzuć ich dupy do więzienia, gdzie, mam nadzieję, zostaną rozszerzone wiele razy"

To również Small?


Wyobrażasz sobie, bohaterkę np. Niewolnicy miłości mówiącą taki tekst do faceta? :rotfl: Dziś dopiero sprawdziłam skąd to znam i jest to jeden z paranormali Dany Bell tłumaczonych na chomiku.

Dodam jeszcze jeden z fragmentów z książki Cejrowskiego:
- Gringo [Indianie do Cejrowskiego]- opowiedz nam o swoim świecie. Jak tam jest?
- A co konkretnie chcielibyście usłyszeć?
- jecie ludzi?
- Czy JEMY ludzi!? W jakim sensie?
- Ustami, zębami, przez gardło do brzucha. Zjadacie ludzi?
- Skąd wam to przyszło do głowy? A wy zjadacie?
- Nam nie wolno! Tabu.
- A Dzicy?
- Oni mają te same tabu co my. To nasi bracia. Żadne plemię w tej okolicy nie je ludzi.
- No to dlaczego niby ja miałbym jeść?
- Słyszeliśmy, że biali jedzą ludzi.
- Bzdura jakaś. Kto tak mówi?
- Najstarsi. Pamiętają jeszcze czasy, kiedy po naszej puszczy kręcili się biali. To byli szamani złych duchów. Odprawiali obrzędy, składali ofiary... I zapraszali nas żeby się przyłączyć. Chcieli żebyśmy z nimi jedli ciało jakiegoś człowieka i popijali jego krwią. Na szyjach mieli zawieszone żelazne trupy, takie same jak ten - wskazał palcem krzyżyk na mojej szyi. - Więcej nie wiemy, bo to było bardzo dawno temu.
- i co się z nimi stało?
- Zostali przepędzeni. U nas nie wolno jeść ludzi, gringo.Ani pić krwi - popatrzył na mnie znacząco.
:big:
Pozdrawiam

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 30 marca 2011, o 19:03

niezły fragment :rotfl:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21018
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 30 marca 2011, o 19:14

Dobre. Lubię opowieści o różnych kulturach i programy Cejrowskiego. Robi to z pasją, poczuciem humoru i znawstwem.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 30 marca 2011, o 20:18

aleqsia napisał(a):Wyobrażasz sobie, bohaterkę np. Niewolnicy miłości mówiącą taki tekst do faceta? :rotfl: Dziś dopiero sprawdziłam skąd to znam i jest to jeden z paranormali Dany Bell tłumaczonych na chomiku.
Właśnie dlatego się zdziwiłam ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 2 kwietnia 2011, o 19:39

aleqsia napisał(a):
Magadha napisał(a):
aleqsia napisał(a):wulg., bohaterka do szeryfa:
"...Dowiedz się kto to zrobił i wrzuć ich dupy do więzienia, gdzie, mam nadzieję, zostaną rozszerzone wiele razy"

To również Small?


Wyobrażasz sobie, bohaterkę np. Niewolnicy miłości mówiącą taki tekst do faceta? :rotfl: Dziś dopiero sprawdziłam skąd to znam i jest to jeden z paranormali Dany Bell tłumaczonych na chomiku.

To akurat nic niezwykłego, czytałam poprzednie książki z tej serii i nie pamiętam, żeby język mnie raził. Ale wiadomo, ci zwierzęcy bohaterowie są bardzo gwałtowni, kiedy przychodzi do karania złych, którzy skrzywdzili ich kobiety :mrgreen:
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 14 kwietnia 2011, o 19:24

Gospodyni nigdy nie wbija noża w serce mężczyzny, który twierdzi, że jest jej narzeczonym.
Christina Dodd Narzeczona
rozbroiło mnie to..xD :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 14 kwietnia 2011, o 19:52

zabawne :P
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 16 kwietnia 2011, o 18:59

Myślałam, że się skręcę ze śmiechu, jak słuchałam tego kawałka ze Scandal in Spring Lisy Kleypas (najpierw wklejam oryginał, potem szybkie tłumaczenie:

“Why are you frowning, sweeting?” Llandrindon asked, watching her face.
Sweeting? He had never used an endearment with her before. Daisy glanced at him over the edge of the sketchbook. He was staring at her in a way that made her uneasy. “Be quiet, please,” she said primly. “I’m sketching your chin.”
Concentrating on her drawing, Daisy thought it was not half-bad, but…was his head really that egg-shaped? Were his eyes that close-set? How strange that a person could be quite attractive, but when one examined them feature by feature, much of their charm faded. She decided sketching people was not her forte. From now on she would stick to plants and fruit.
“This week has had a strange effect on me,” Llandrindon ruminated aloud. “I feel…different.”
“Are you ill?” Daisy asked in concern, closing the sketchbook. “I’m sorry, I’ve made you sit out in the sun too long.”
“No, not that kind of different. What I meant to say is that I feel…wonderful.” Llandrindon was staring at her in that odd way again. “Better than I ever have before.”
“It’s the country air, I expect.” Daisy stood and brushed her skirts off, and went to him. “It’s quite invigorating.”
“It’s not the country air I find invigorating,” Llandrindon said in a low voice. “It’s you, Miss Bowman.”
Daisy’s mouth fell open. “Me?”
“You.” He stood and took her shoulders in his hands.
Daisy could only stutter in surprise. “I—I—my lord—”
“These past few days in your company have given me cause for deep reflection.”
Daisy twisted to glance at their surroundings, taking in the neatly trimmed hedges covered with bursts of pink climbing roses. “Is Mr. Swift nearby?” she whispered. “Is that why you’re talking this way?”
“No, I’m speaking for myself.” Ardently Llandrindon pulled her closer, until the sketchbook was nearly crushed between them. “You’ve opened my eyes, Miss Bowman. You’ve made me see everything a different way. I want to find shapes in clouds, and do something worth writing a poem about. I want to read novels. I want to make life an adventure—”
“How nice,” Daisy said, wriggling in his tightening grasp.
“—with you.”
Oh no.
“You’re joking,” she said weakly.
“I’m besotted,” he declared.
“I’m unavailable.”
“I’m determined.”
“I’m…surprised.”
“You dear little thing,” he exclaimed. “You’re everything he said you were. Magic. Thunderstorms wrapped up with rainbows. Clever and lovely and desirable—”
“Wait.” Daisy stared at him in astonishment. “Matth—that is, Mr. Swift said that?”
“Yes, yes, yes…” And before she could move, speak or breathe, Llandrindon lowered his head and kissed her.
The sketchbook dropped from Daisy’s hands. She remained passive in his embrace, wondering if she was going to feel something.
Objectively speaking, there was nothing wrong with his kiss. It wasn’t too dry or slobbery, not too hard or soft. It was…
Boring.
Drat. Daisy pulled back with a frown. She felt guilty that she had enjoyed the kiss so little. And it made her feel even worse when it appeared Llandrindon had enjoyed it quite a lot.
“My dear Miss Bowman,” Llandrindon murmured flirtatiously. “You didn’t tell me you tasted so sweet.”
He reached for her again, and Daisy danced backward with a little yelp. “My lord, control yourself!”
“I cannot.” He pursued her slowly around the fountain until they resembled a pair of circling cats. Suddenly he made a dash for her, catching at the sleeve of her gown. Daisy pushed hard at him and twisted away, feeling the soft white muslin rip an inch or two at the shoulder seam.
There was a loud splash and a splatter of water drops.
Daisy stood blinking at the empty spot where Llandrindon had been, and then covered her eyes with her hands as if that would somehow make the entire situation go away.
“My lord?” she asked gingerly. “Did you…did you just fall into the fountain?”
“No,” came his sour reply. “You
pushed me into the fountain.”
“It was entirely unintentional, I assure you.” Daisy forced herself to look at him.
Llandrindon rose to his feet, water streaming from his hair and clothes, his coat pockets filled to the brim. It appeared the dip in the fountain had cooled his passions considerably.
He glowered at her in affronted silence. Suddenly his eyes widened, and he reached into one of his water-laden coat pockets. A tiny frog leaped from the pocket and returned to the fountain with a quiet
plunk.


- Czemu marszczysz brwi, słodziutka? – spytał Llandrindon, patrząc na jej twarz.
Słodziutka? Nigdy wcześniej nie używał tego słówka zwracając się do niej. Daisy zerknęła na niego ponad brzegiem szkicownika. Patrzył na nią w sposób, który sprawiał, że czuła się nieswojo.
- Proszę nic nie mówić – powiedziała sztywno. – Szkicuję pańską brodę.
Skupiając się na szkicu Daisy pomyślała, że nie był taki zły, ale… czy jego głowa naprawdę była taka jajowata? Czy jego oczy były tak wąsko osadzone? Dziwne, że osoba mogła wydawać się atrakcyjna, ale kiedy studiowało się jej rysy jeden po drugim, ich czar blaknął. Zdecydowała, że szkicowanie ludzi nie było jej mocną stroną. Od tej pory będzie się trzymała kwiatków i owoców.
- Ten tydzień miał na mnie dziwny wpływ. – Llandrindon rozmyślał na głos. – Czuję się… inaczej.
- Czy jest pan chory? – spytała Daisy zmartwiona, odkładając szkicownik. – Przepraszam, trzymałam pana za dużo czasu na słońcu.
- Nie, nie inaczej w tym sensie. Chciałem powiedzieć, że czuję się… wspaniale. – Llandrindon znowu patrzył na nią w ten dziwny sposób. – Lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.
- Przypuszczam, że to przez wiejskie powietrze. – Daisy wstała i otrzepała spódnice, po czym podeszła do niego. – Jest dość ożywiające.
- To nie wiejskie powietrze uważam za ożywiające – powiedział Llandrindon niskim głosem. – Tylko panią, panno Bowman.
- Mnie? – Podbródek Daisy opadł.
- Panią. – Wstał i chwycił jej ramiona.
Daisy mogła się tylko jąkać z zaskoczenia.
- Ja… ja… milordzie…
- Tych parę ostatnich dni w pani towarzystwie dało mi powód do głębokich przemyśleń.
Daisy przekręciła się, żeby spojrzeć na ich otoczenie i siadła w schludnie przyciętym żywopłocie pokrytym kępkami różowych pnących róż.
- Czy pan Swift jest w pobliżu? – szepnęła. – Czy to dlatego mówi pan w ten sposób?
- Nie, mówię to, co myślę. – Llandrindon żarliwie przyciągnął ją bliżej, aż szkicownik był niemalże zmiażdżony między nimi. – Otworzyła pani moje oczy, panno Bowman. Sprawiła pani, że widzę wszystko w inny sposób. Chcę szukać kształtów w chmurach i zrobić coś, o czym warto by napisać wiersz. Chcę czytać powieści. Chcę zmienić życie w przygodę…
- Jak miło – powiedziała Daisy, wywijając się z jego coraz mocniejszego uścisku.
- Z panią.
Och, nie.
- Żartuje pan – powiedziała słabo.
- Jestem zadurzony.
- Jestem niedostępna.
- Jestem zdecydowany.
- Jestem… zaskoczona.
- Moja droga – wykrzyknął. – Jesteś wszystkim, czym on mówił, że jesteś. Magią. Błyskawicami okręconymi przez tęcze. Bystra i rozkoszna i godna pożadania…
- Chwila. – Daisy patrzyła na niego zdumiona. – Matth… to znaczy, pan Swift tak powiedział?
- Tak, tak, tak… - i zanim mogła się poruszyć, powiedzieć coś albo odetchnąć, Llandrindon pochylił głowę i pocałował ją.
Szkicownik wypadł z jej rąk. Pozostał bierna w jego uścisku i zastanawiała się, czy zacznie coś czuć.
Obiektywnie mówiąc, nie było nic złego w jego pocałunku. Nie był za suchy ani mokry, za mocny albo lekki. Był…
Nudny.
Do licha. Daisy odsunęła się marszcząc czoło. Czuła się winna, że ten pocałunek tak mało się jej podobał. I poczuła się jeszcze gorzej, że wszystko wskazywało na to, że Llandrindonowi bardzo się podobał.
- Moja droga panno Bowman – Llandrindon wymamrotał zalotnie. – Nie powiedziała mi pani, że smakuje tak słodko.
Znów po nią sięgnął i Daisy odskoczyła z okrzykiem.
- Milordzie, proszę się opanować!
- Nie mogę. – Podążał za nią powoli naokoło fontanny, aż przypominali parę okrążających się kotów. Nagle rzucił się w jej stronę, łapiąc ją za rękaw sukienki. Daisy mocno go popchnęła i wykręciła się, czując, jak miękki muślin rozrywa się na szwie.
Słychać było głośny plusk i naokoło pojawiły się krople wody.
Daisy stała patrząc na puste miejsce, gdzie stał Llandrindon, po czym przykryła oczy dłonią, jakby to miało sprawić, że cała ta sytuacja zniknie.
- Milordzie? – powiedziała niepewnie. – Czy właśnie… czy właśnie wpadł pan do fontanny?
- Nie – padła jego kwaśna odpowiedź. – Pani mnie
pchnęła do fontanny.
- To było zupełnie przypadkiem, zapewniam. – Daisy zmusiła się, żeby znów na niego spojrzeć.
Llandrindon wstał, woda ociekała z jego ubrania i włosów, kieszenie jego surduta napełnione po brzegi. Wydawało się, że kąpiel w fontannie znacznie ochłodziła jego pasję.
Patrzył na nią ponuro w urażonym milczeniu. Nagle jego oczy rozszerzyły się i sięgnął do jednej z wypełnionych wodą kieszeni. Mała żaba wyskoczyła z niej i wróciła do fontanny z cichym
plum.
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 16 kwietnia 2011, o 19:05

hehe, fajne :smile:
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 16 kwietnia 2011, o 19:09

- Milordzie? – powiedziała niepewnie. – Czy właśnie… czy właśnie wpadł pan do fontanny?
- Nie – padła jego kwaśna odpowiedź. – Pani mnie pchnęła do fontanny.

:rotfl: dobre..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 21018
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 17 kwietnia 2011, o 00:33

jeszcze zdążył żabę w kieszeń nabrać. :rotfl: :hahaha:

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 17 kwietnia 2011, o 20:45

:rotfl: świetne

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 18 kwietnia 2011, o 00:29

Zabawne :D
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 13112
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 18 kwietnia 2011, o 07:41

Zanim wypuścił tę śliczną żabkę, to powinien był ją pocałować. Tak na wszelki wypadek.:D

 
Posty: 31644
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez aralk » 18 kwietnia 2011, o 07:48

fajne :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 24 kwietnia 2011, o 23:35

Smacznego jajka wszystkim :P

- A ja będę malował pisanki! - wrzasnął Bobcio. - Jak ja się cieszę!
Nikt nie miał serca odmówić dziecku tej przyjemności - chociaż było jeszcze trochę za wcześnie na malowanie pisanek. Jednakże myśl, że Bobcio będzie siedział w skupieniu i ciszy przez co najmniej godzinę, skusiła wszystkich dorosłych.
- Dobra, Bobek, ugotuję ci dziesięć jaj - zgodziła się mama Żakowa.
- Tylko żeby mi były Świeże - powiedział Bobcio surowo.
(...)
Przez całe dwie godziny Bobcio malował pisanki. Pozostawiony sam na sam ze swoją muzą, w skupieniu, z namaszczeniem i bardzo pedantycznie smarował jajka plakatówkami Julii i kiedy przyszła pora podwieczorku, mina chłopczyka wskazywała, że jest bardzo dumny ze swego dzieła.
- No, jak tam, Bobek? - spytała mama Żakowa wchodząc do pokoju z tacą w rękach. - Jak twórczość dziecięca? Pomyślnie?
- Sama zobacz - zachęcił ją Bobcio.
- Już, już - powiedziała mama Żakowa, rozstawiając szklanki z herbatą. Do pokoju weszła mama Bobcia.
- No, jak tam, Bobek? - spytała mało oryginalnie. - Jak twoje pisanki?
- Sama zobacz - powtórzył Bobcio, wyczuwając niejasno, że żadnej z nich nie interesuje jego praca. Czuł się nieco dotknięty. Ciocia Wiesia podeszła do swego syna.
- O, Jezus! - rozległ się nagle jej krzyk.
Mama Żakowa wypuściła z ręki wszystkie łyżeczki.
- Co się stało? - krzyknęła.
- Sama zobacz - jęknęła Wiesia.
Mama Żakowa podeszła bliżej i zesztywniala. Pisanki Bobcia, utrzymane w pięknych czystych kolorach, na pierwszy rzut oka wyglądały uroczo. Na drugi rzut oka budziły nieokreśloną grozę. A kiedy się człowiek dobrze przyjrzał, ujawniały swą złowrogą treść.
- Co to jest? - krzyknęła mama Żakowa, wskazując jajko upstrzone przeraźliwymi, powykręcanymi paluszkami.
- To? - upewnił się Bobcio. - To bakterie.
- A to? - wypytywała Wiesia.
- To? To Somosierra. Bitwa na czołgi.
- A to? - spytała bezsilnie Wiesia, wiedząc niestety, jaka będzie odpowiedź.
- To? - powiedział Bobcio. - A, to. To jest Hitler. Kolejne egzemplarze - bo Bobcio sumiennie zapełnił malunkami wszystkie dziesięć jaj, wykazały cioci Wiesi, że jej dziecko ma zainteresowania monotematyczne. Odstępstwo od militariów stanowiły dwie wizje bakterii i witamin, obie nadzwyczaj przygnębiające oraz wizerunek myszy - tylko jeden, ale za to jak żywy.
- No i co? - dopytywał się Bobcio. - Ładne? - Z pewną melancholią stwierdził, że efekt jego uporczywej pracy twórczej nie znalazł uznania w oczach matki i ciotki. Zupełnie nie rozumiał przyczyny. - Może kolory za smutne? - spytał.
- Nie, dlaczego - odpowiedziała matka, niezbyt, jak mu się zdawało, szczerze. - Kolory to zrobiłeś bardzo milutkie.
- Tak, tak - przyłączyła się ciocia Żakowa. - Co jak co, ale kolory są na medal.
Już chciał zauważyć, że wszystko zrobił na medal, kiedy trzasnęły drzwi pokoju i wpadła Danka.
- Cesia zamknęła się na wieży i nie chce wyjść! - krzyknęła. Jeśli sądziła, że zdoła tym oświadczeniem poruszyć matkę Celestyny, była w oczywistym błędzie.
- Tak? - spytała z roztargnieniem pani Żakowa. - No, no. Co ty powiesz.
- Ja uważam - powiedziała ciocia Wiesia - że Bobcio koniecznie powinien podarować te pisanki Nowakowskiemu.
- Świetny pomysł - ucieszyła się mama Żakowa.
- Nowakowskiemu? - obraził się Bobcio. - Przecież ja to robiłem na świąteczny stół.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 6429
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 25 kwietnia 2011, o 12:46

:rotfl: :hahaha: Świetna scena.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30752
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 25 kwietnia 2011, o 14:21

uwielbiam tę scenę.Pisanka z Hitlerem ,a myszem,czołgami i bakteriami-świąteczna wizytówka świątecznego stołu :rotfl:

Avatar użytkownika
 
Posty: 3014
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: T.A. White

Post przez nana_rlbi » 25 kwietnia 2011, o 16:59

a może mnie ktoś oświecić, z jakiej książki ten fragment jest? :smile:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 25 kwietnia 2011, o 17:35

Małgorzaty Musierowicz Szósta klepka :)
Czytam romanse - mój blog z recenzjami. Recenzjami romansów, oczywiście.

Smoki były idealnym środkiem antykoncepcyjnym, ponieważ raz skonsumowana dziewica już nigdy nie była płodna.

ObrazekObrazek
by Agrest

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 25 kwietnia 2011, o 20:50

Źródło nieustającej radości :P
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 11234
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Śląsk
Ulubiona autorka/autor: S. Brown, SEP, J. Quinn

Post przez sunshine » 25 kwietnia 2011, o 22:22

Wiedziałam, że to ta książka od razu ;)
miodzio ;)
Każdy jest jaki jest.
Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować.
Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.


Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli. ;)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości