Nie mogę ominąć tego tematu i się nie wypowiedzieć, wszak to czytanie mnie tutaj przywiodło.
Pewnie mogłabym zacytować kilka Waszych wypowiedzi i te cytaty zupełnie wystarczająco odpowiedziałyby na to pytanie, ale napiszę "samodzielnie"
Żyję w trochę smutnym i ciężkim otoczeniu (jak pewnie wiele osób, nie lituję się nad sobą bynajmniej) i czytanie zawsze było i nadal jest odskocznią od tej rzeczywistości.
Kiedy siadam przy książce wyłączam się na inne bodźce i już nie jestem Anetą ze wsi, a bohaterką cudownej opowieści, przeżywam wzniosłe, gorące uczucia, namiętność, ból i cierpienie.
Czasem aż za bardzo... ale czy można za bardzo?
Moja mama pewnego razu dzwoniła do drzwi i doczekać się nie mogła na jakąkolwiek reakcję, więc (jako że drzwi nie były zamknięte na klucz) obsłużyła się sama i podchodząc do mnie woła nagle przestraszona: co się stało?! Aneta?! Czemu płaczesz??
Czytałam smutną książkę oczywiście.
Kiedyś nakrzyczałam na męża, zupełnie niedorzecznie i bez powodu - po jakiejś sytuacji w książce, która mnie zbulwersowała i rozwścieczyła. Wylałam swoją frustrację na mężczyzn ogółem a On akurat był w pobliżu.
Czasem przeraża mnie wpływ, jaki mają na mnie książki, czytanie czasem bardzo oddala mnie od rodziny, dystansuję się i wolę niekiedy poczytać, niż porozmawiać z domownikami. To takie niefajne strony mojej miłości do czytania, ale znaczące.
Jako mała dziewczynka czytałam z latarką pod pierzyną zamiast spać, w bibliotece byłam najbardziej znaną osobą, a kiedy skończyły się szkoły czytałam rzadziej, chociaż tęskniłam za tym. Zapisana w Świecie Książki pozwalałam sobie na chwile zapomnienia w objęciach kochanka o szeleszczących kartkach.
Potem pobyt w szpitalu. I tam pewna pacjentka czytała którąś z książek Judith McNaught - romans historyczny. Poleciła mi ją, a ja będąc już w domu przeczytałam ebooka. No i zakochałam się jeszcze bardziej, czytanie stało się obsesją. Od tamtej pory - a był to rok 2008 mój wzrok z zupełnie zdrowego zmienił się na prawie -3 dioptrie.
Zawsze mam w telefonie jakiegoś ebooka, gdyby np. komputer się zepsuł... bo wtedy co ja bym czytała?!
Czytać to oddychać, a może dokładniej: oddychać łatwiej.
Bo przecież wciąż oddycham, ale kiedy czytam oddycham lżej i z większą przyjemnością, żeby nie powiedzieć rozkoszą.