Teraz jest 28 września 2024, o 00:21

Romans + erotyka (15+)

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Romans + erotyka (15+)

Post przez Agaton » 25 marca 2011, o 20:10

Erotyka w romansie


W tym temacie można omawiać erotykę zawartą w romansie. Dyskusja może dotyczyć wszystkiego, co komu do głowy przyjdzie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 29 marca 2011, o 21:04

Taki ciekawy temat, a nikt tu nie pisze :smutny:

Czytam, już prawie ostatnią, Calendar Girl czyli Miss September, i jestem totalnie zaskoczona nagłą zmianą konwencji. Zupełnie jakby to nie była kolejna książka z serii. Dotąd bohaterki poza jedną były puszyste, ale przede wszystkim żadna nie była dziewicą i pomijając jeden z tytułów, seks był niemalże w pierwszym rozdziale (w Miss August rekompensowany urywkami książki pisanej przez bohatera). Bohaterki nie miały prawie żadnych zahamowań, co w Miss May wręcz mnie odrzucało (nie chodzi mi o jakieś ekstremalne zachowania seksualne, ale łatwość angażowania się w seks). W skrócie: były to seks historie.

A tu nagle romans :shock:

Dodam jeszcze, że o ile w poprzednich opowiadaniach z tej serii, nie odczuwałam braku konsekwencji w działaniach bohaterów, o tyle teraz widzę ją co krok :evil:

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 29 marca 2011, o 22:31

Widocznie nikomu nic do głowy nie przychodzi :) Generalnie ludzie piszą, gdy akurat przeczytają coś kontrowersyjnego lub interesującego. A dyskusja może się rozpocząć wówczas, jeśli więcej niż jedna osoba daną książkę przeczytała.

Hmm... Chciałam coś napisać, ale mi umknęło. Myśli mi uciekają :roll:

Magadho, a to są takie historie z HEA czy bez? Tak się z ciekawości pytam.
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 29 marca 2011, o 22:51

wszystkie są z HEA, i wszystkie są monogamiczne.
Choć Madison do jednej z książek przemyciła trójkąt w formie fragmentów książki pisanej przez bohatera :rotfl: i to raczej szokujący fragment

W ogóle czasami mam wrażenie, że autorka w rzeczywistości jest mężczyzną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 29 marca 2011, o 22:58

Rozumiem. Pytam, bo kiedyś czytałam pewną antologię i w dwóch pierwszych HEA było, a dwóch kolejnych już nie, więc zarzuciłam dalsze czytanie :)

Jeśli zaś chodzi o kompozycję... Cóż, generalnie jestem w stanie kupić niemal wszystko, o ile wszyscy żyją długo i szczęśliwie :lol: No, i jeszcze całość musi mieć sens ;)

Szokujący powiadasz? Ciekawe, ciekawe, ale testować mi się nie chce.
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Online
Avatar użytkownika
 
Posty: 28596
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 marca 2011, o 23:24

Magadha napisał(a):wszystkie są z HEA, i wszystkie są monogamiczne.
Choć Madison do jednej z książek przemyciła trójkąt w formie fragmentów książki pisanej przez bohatera :rotfl: i to raczej szokujący fragment

W ogóle czasami mam wrażenie, że autorka w rzeczywistości jest mężczyzną.

ty też? :hyhy: :hahaha:

hm, ale kto był trzeci w trójkącie?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21013
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 29 marca 2011, o 23:39

Jeśli trzecią osobą w trójkącie była kobieta, to na bank autorem jest facet. :rotfl:
Ostatnio edytowano 30 marca 2011, o 19:16 przez Kawka, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
 
Posty: 6429
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 30 marca 2011, o 10:00

Czytam, już prawie ostatnią, Calendar Girl czyli Miss September, i jestem totalnie zaskoczona nagłą zmianą konwencji. Zupełnie jakby to nie była kolejna książka z serii. Dotąd bohaterki poza jedną były puszyste, ale przede wszystkim żadna nie była dziewicą i pomijając jeden z tytułów, seks był niemalże w pierwszym rozdziale (w Miss August rekompensowany urywkami książki pisanej przez bohatera). Bohaterki nie miały prawie żadnych zahamowań, co w Miss May wręcz mnie odrzucało (nie chodzi mi o jakieś ekstremalne zachowania seksualne, ale łatwość angażowania się w seks). W skrócie: były to seks historie.

A tu nagle romans :shock:


Przedawkowałaś ;) Nawet jeśli czyta się książki najlepszej autorki, to po kilku tytułach pod rząd widać różne niedoróbki, wciąż powtarzające się motywy, schematy, zwroty językowe. A Hayes jest ciekawa, ale do najlepszych nie należy. Należała do autorek z potencjałem.

A czytałaś już grudniową (jeśli mnie pamięć nie myli), Magadho? Zupełna zmiana podgatunku :roll:

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 30 marca 2011, o 10:16

Nie, trzecią osobą w trójkącie był facet.

W sumie wierzę, że autorka jest kobietą, ale pisze tak jakoś z męskiego punktu widzenia. Albo mam spaczone postrzeganie przez zwykłe romanse, w których tak mocno jest zaznaczony kobiecy punkt widzenia. W końcu gdyby pisał facet, to nie byłoby takich mocno podkreślonych HEA. Przede wszystkim takich ociekających testosteronem facetów, jak w tych książkach, żadko się teraz spotyka, a jeśli już, to należą do tych, co mają jednocześnie kilka romansów, więc jak dla mnie nie istnieją.

Agaton napisał(a):Cóż, generalnie jestem w stanie kupić niemal wszystko, o ile wszyscy żyją długo i szczęśliwie :lol: No, i jeszcze całość musi mieć sens ;)

Dokładnie tak jak ja, najważniejsze, żeby był HEA. W kolejnych książkach widzimy szczęście w związkach bohaterów z poprzednich części i dlatego warto czytać po kolei.
Tylko jeśli chodzi o ten sens, to właśnie w Miss September go nie widzę, właśnie w łóżku. W każdym razie nie wyobrażam sobie, żebym w trakcie mojego pierwszego razu zachowała się jak bohaterka, która będąc nigdy nie całowaną dziewicą miała większą ochotę na zrobienie loda partnerowi niż na czerpanie przyjemności z jego karesów.

Liberty napisał(a):Przedawkowałaś ;) Nawet jeśli czyta się książki najlepszej autorki, to po kilku tytułach pod rząd widać różne niedoróbki, wciąż powtarzające się motywy, schematy, zwroty językowe. A Hayes jest ciekawa, ale do najlepszych nie należy. Należała do autorek z potencjałem.
Tylko że po przeczytaniu sześciu o identycznym schemacie przeczytałam siódmą i byłam zadowolona, a zaczęłam ósmą, zupełnie inną i wszystko mnie wnerwia. Po prostu ta autorka nie nadaje się do romantycznego romansu. Nie, żebym nie lubiła dziewic w książkach, ale w tym wypadku ta dziewica mnie nie przekonuje.

Liberty napisał(a):A czytałaś już grudniową (jeśli mnie pamięć nie myli), Magadho? Zupełna zmiana podgatunku :roll:
To będzie bardzo ciekawe, choć fabuła odrobinę podobna do jednego z opowiadań Michele Bardsley.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6429
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 30 marca 2011, o 10:31

Hmm, jest jeszcze jedna autorka, która trochę kojarzy mi się z Hayes, głównie za sprawą współczesnej trylogii, którą popełniła (jest raczej autorką erotycznych westernów). Beth Williamson "The perfect score". Trzy różne opowiadania o trzech przyjaciółkach z małego miasteczka, które lubią grać w kręgle i szykują się do konkursu. Podobnie jak książki Hayes i te są bardzo amerykańskie. Ale jest małe ale :hyhy: Bohaterki trochę różnią się od typowych przedstawicielek tego gatunku.
Spoiler:


Znowu, to nie są teksty doskonałe. Miałam wrażenie, że przy lepszej redakcji mogłyby wyjść z tego świetne romanse współczesne. Ale i tak czyta się dość dobrze. Może ktoś się skusi ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 30 marca 2011, o 10:41

Liberty, jesteś dla mnie nieustającym źródłem nowych tytułów. :smile:

Spoiler:

Avatar użytkownika
 
Posty: 6429
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 30 marca 2011, o 11:27

Tematyka LGBT w ostatnich latach przeżywa rozkwit :)
Jakiś czas temu zainteresowałam się serią romansowych kryminałów o gejach pisanych, co ważne, przez faceta. Gdybym miała porównywać, to kobiety piszące o gejach więcej świntuszą. Natomiast, Josh Lanyon, bo jego książki czytałam dużo lepiej radzi sobie od strony psychologicznej i obyczajowej ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 30 marca 2011, o 12:34

Odnośnie fragmentu z innego tematu.

Liberty napisał(a):Można chyba spokojnie stwierdzić, że większość paranormali to erotyki. Dla mnie, w tym podgatunku odżyły bodice rippery. Jakoś łatwiej nam przełknąć wilkołaka rzucającego dziewczę na ziemię (w końcu to zwierzak, więc nie można po nim wiele się spodziewać) niż rycerza narzucającego się dziewicy.


Jeśli mam być szczera, łatwiej mi chyba zaakceptować bodice rippery w wersji ludzkiej, bo sprowadzenie tego do "zwierzak, więc może", to pójście na łatwiznę, którą momentalnie odrzucam. Matko i córko, niechże dają tym zwierzętom spokój.

Ogólnie mam problem z sytuacją, gdy autorki wyskakują z porównaniami do zwierząt. Seks jaki jest, każdy widzi/wie, ale zwierzątka mają okres godowy, my nie. I tak w pewnym momencie nie do końca jestem w stanie zrozumieć co autorka miała na myśli. Ma być niekonwencjonalnie/niegrzecznie? Hmm...


(A już w ogóle, to mam problem z napisaniem o co mi tak dokładnie chodzi :? )
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 6429
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 30 marca 2011, o 12:56

W romansach paranormalnych to nie tylko wilkołaki przejawiają takie zachowania. Wampiry, demony, sukuby, anioły, elfy, wróżki i syrenki też mocno animalistycznie podchodzą do kwestii łóżkowych. Może dlatego tak lubię Patricię Briggs, która w ogóle nie porusza tej kwestii. Jest kwestia mate, ale bardziej na poziomie emocji i intelektu niż seksu.

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 30 marca 2011, o 13:14

Ale co oni z tymi zwierzętami... Animalistyczne podejście to ja mogę kupić tylko wtedy, gdy mi wyłączą świadome działanie ^_^ Poza takimi przypadkami, wszystko się mieści z zakresie decyzji danej osoby (Wampir, wróżka, elf czy syrenka. Chwila. Syrenka? Ekhm, chyba zmienia postać :look_down: ), co nie ma nic wspólnego ze światem zwierząt.

Już było, wiem. Coś tam, że nie zawsze ma być słodko i różowo. Tylko jakim cudem to prowadzi do ZOO, pojęcia nie mam.

Wróć! Tak sobie myślę, że jednak w tych paranormalach, to oni mało myślą ;) Pewnie więcej zależy od bodźca niż zastanawiania się :P
Ale tak, dajmy na to, zwykli ludzie w romansach czy erotykach (romansach erotycznych) historycznych (U Schone sobie przypominam.), w pewnych sytuacjach też są porównywani odpowiednio.
Mam nadzieję, że mnie teraz nikt nie udusi :padam: , bo będę trochę bezpośrednia.
Spoiler:
W pewnych momentach można sobie podarować, bo to ani sensu nie ma, ani niczego nie wprowadza do książki. A ja, przyznam się szczerze, czuję się jakbym dostała po głowie czymś ciężkim.
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 5 kwietnia 2011, o 22:48

Cóż, może powinnam znaleźć inny wątek, ale jakoś tu mi pasuje. :mrgreen:

Czytam właśnie Talk Me Down Victorii Dahl i już w kolejnej książce, kolejna autorka, uparcie rzuca garderobę na podłogę. Jeszcze, żeby to miało związek z jakąś ognistą sceną, byłoby oczywiste, bo kto wtedy myśli o ubraniach, ale tu bohaterka śpi zupełnie sama a szlafrok leży na ziemi - cholerka krzeseł nie mają? :niepewny:

A z drugiej strony pomyślałam sobie, że może to jest zakamuflowany sposób s-m poniżenia bohatera, skoro w takiej książce nie można zmusić bohaterów do czołgania się po podłodze, to niech chociaż ubrania zostaną sponiewierane. ;)

Nie wiem jak wy, ale ja nie wyobrażam sobie trzymania ubrań na podłodze, może gdybym tak robiła, miałabym ekscytujące życie seksualne? :hyhy:

Przy okazji tej książki przeraziłam się przy jednym fragmencie.
Thank God she wasn’t wearing shorts. She hadn’t shaved her legs in a week, theorizing that October in the mountains was pretty darn cold and she might need the extra layer of insulation. [...] Cold or not, she was going to shave.
Dzięki Bogu, nie miała na sobie szortów. Nie goliła nóg przez ostatni tydzień, gdyż doszła do wniosku, że w październiku w górach będzie cholernie zimno, i może potrzebować dodatkowej warstwy izolacji. [...] Zimno czy nie, zamierzała ogolić nogi.

Teraz mi powiedzcie, jak gęste owłosienie na nogach może mieć kobieta, żeby myśleć o tym jak o dodatkowej izolacji przed zimnem. :shock: Czy autorka sądziła, że to będzie taka humorystyczna wstawka? :hahaha:

Lubię się śmiać, ale nie z bohaterów. :?
Obrazek
Myślę i czuję. Jestem weganką.

Każdy z nas jest jak antena radiowa. Człowiek może dostroić się do odbioru audycji z nieba, ale może też odbierać przekaz prosto z piekła. Tak przejawia się wolna wola każdego człowieka. [Bruno Groninig]
Nie mam czasu czytać forum Obrazek

Online
Avatar użytkownika
 
Posty: 28596
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 5 kwietnia 2011, o 23:38

Magadha - po pierwsze: może mieć naprawdę gęste :hyhy: po drugie: cóż, nasze wyobrażenia o nas samych bywają zaskakujące dla bliźnich ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 6 kwietnia 2011, o 00:03

Ja sobie myślę, że autorka chciała, by bohaterka potrafiła się śmiać z samej siebie ;) Dla mnie to akurat jest zabawne, choć może niekoniecznie mądre, ale mnie śmieszą rzeczy różne, więc... :lol: (Odnośnie tych nóg.)

A ubrania na podłodze zawsze mnie irytują. Co ciekawe, w historykach bohaterowie z reguły układają swoje rzeczy na krzesłach, a przecież zazwyczaj śpią na pieniądzach. Z kolei we współczesnych odzież ląduje na podłodze, choć pieniędzy mają mniej :mrgreen: Śmieszna zależność. Może to brak służących jest powodem tego zjawiska, a może jakaś śmieszna oznaka wyzwolenia? :hahaha:
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 21013
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 6 kwietnia 2011, o 00:18

A może po prostu celowy zabieg mający ukazać niechlujstwo bohaterki? Dla mnie bohaterka, która bez powodu wala ciuchy na glebę to flejtuch. Co innego, jak jest gorąca scena i garderoba staje się bohaterom zbędna. :wink: Z tymi włosami to też niesmaczne. Skoro w romansach bohaterki nigdy nie mają okresu i pryszczy to równie dobrze mogła sobie autorka darować ten zarost. :roll:

Online
Avatar użytkownika
 
Posty: 28596
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 kwietnia 2011, o 00:37

no i tak źle, i tak niedobrze ^_^
ja tam uważam, że brak wypominania, że bohaterka ma pryszcze (o ile gdzie indziej nie ma twarzy gładkiej kiej satyna :hyhy: nie oznacza faktycznego braku pewnych niedoskonałości ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 6 kwietnia 2011, o 00:41

Pryszczy im może nie wypominają, ale co do tego okresu to nie zgadzam się ;) Nie raz i nie dwa się spotkałam, oczywiście nie w każdej książce, ale na pewno nie jest to z gatunku wymazane ;)
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 6 kwietnia 2011, o 00:51

I nawet czasem golą/depilują nogi we współczesnych :hyhy: A okres miewają niezależnie od epoki, chociaż autorki nie wyskakują z tym za każdym razem. Częściej pojawia się ciąża, czyli odwrotność prawdziwego życia :P
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Online
Avatar użytkownika
 
Posty: 28596
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 kwietnia 2011, o 00:58

ehm... no ja nie wiem czy taka odwrotność w historycznych... :hyhy:
ale wracamy do pytania: pisać czy nie pisać ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 6 kwietnia 2011, o 01:05

Ej, ej. Przyrównałam świat książkowy do dzisiejszego :P Wiem, nie powinnam :D
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 21013
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 6 kwietnia 2011, o 01:08

Lubię realizm w opisach czyli jak są wspomniane, zasygnalizowane jakieś niedoskonałości (nie mówię, że w romansie mają się co chwila pojawiać opisy wszy w perukach, nieświeżych oddechów, okresu itp.) ale jakiś element, który czyni z bohaterów normalnych ludzi a nie nieskazitelne cyborgi. Zwłaszcza jeśli chodzi o sceny seksu. Wkurzają mnie te górnolotne teksty typu "alabastrowa skóra" albo "włosy jak jedwab". Czyli bohaterka ma ładną cerę i gęste i miękkie włosy, po prostu.:roll: Równie irytujące są: "zapach jej soków" :shock: albo "sięgnął po jej miód" :wink: i inne. Tego typu bzdurne eufemizmy zamiast zamierzonego nastroju powodują u mnie niekontrolowane wybuchy śmiechu albo nudzą. Jakby nie można napisać "penis" zawsze musi być jakiś "widoczny dowód miłości", "pal miłości", albo "męskość" (z czego "męskość" jeszcze tak nie razi). Raz nawet spotkałam się z tekstem: "wsunął swój miecz do jej pochwy". Jakby nie można było w jakiś mniej dziwny sposób tego określić. Rozumiem, że ciężko jest to wypośrodkować ale ciągle natykam się na kalki językowe w opisach scen. Mało kiedy trafia się normalny opis. Autorki zazwyczaj popadają z jednej skrajności w drugą. Albo katują czytelnika niesmacznymi szczegółami w trakcie seksu (co, kto, komu i dlaczego) albo traktują jak idiotę i wciskają "kotki buraski" :wink:.

Ps. "kotka buraska" dla mnie synonim bzdurnego określenia cech bohatera, zaczerpnięty z jednej z książek Krentz. Facet porównał swoją wybrankę do kotki buraski właśnie. :wink: Do dziś jak sięgam po coś autorstwa Krentz przed oczami staje mi "kotka buraska". :rotfl:

Ps. 2. Odpowiadając krótko na pytanie Frin. Skoro niektóre autorki idą na całość przy opisach seksu to miłoby było, żeby postawiły też na realizm w innych dziedzinach. I na odwrót. Bezsensem jest opisywanie czegoś w sposób eufemistyczny i potem walenie po oczach mało przyjemną fizjologią. Ot, trochę konsekwencji. Takie trochę schizofreniczne podejscie mam do zagadnienia. :hyhy: Może nieco zawile to przedstawiłam, ale późno już jest.
Ostatnio edytowano 6 kwietnia 2011, o 11:54 przez Kawka, łącznie edytowano 1 raz

Następna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości